Kultura w Poznaniu

Kultura Poznań - Wydarzenia Kulturalne, Informacje i Aktualności

opublikowano:

JA TU TYLKO CZYTAM. Życie niewarte życia

Pacjentów z Gostynina pakowano do ciężarówek i truto tlenkiem węgla, później spalinami samochodowymi. Dzieci z Lublińca traktowano z większą dbałością o pozory terapii. Miesiącami przesycano je luminalem i nie dożywiano, aż poumierają same. Bezduszni Kaliny Błażejowskiej to wstrząsający reportaż o najbardziej ztabuizowanych ofiarach zbrodni hitlerowskich - niepełnosprawnych i pacjentach szpitali psychiatrycznych.

Rysunkowy, utrzymany w pastelowych barwach baner przedstawiający siedzącego na ławce i czytającego książkę ptaka. Ptak ma ciało małego chłopca, ubrany jest w kardigan i krótkie spodenki. - grafika artykułu
rys. Marta Buczkowska

Błażejowska zaczyna od zarysowania stanu refleksji naukowej w temacie eugeniki w okresie poprzedzającym wybuch II wojny światowej. Opowiada o pionierskich badaniach Francisa Galtona i zyskującej na popularności na całym świecie idei sterylizacji osób genetycznie obciążonych. Przypomina, że w pierwszych dekadach XX wieku na tego rodzaju praktyki panowało społeczne przyzwolenie, chociażby w Skandynawii czy amerykańskiej Kalifornii, gdzie eugenika szła w parze z uprzedzeniami rasowymi. Pisząc o intelektualnej i ideowej atmosferze epoki, autorka płynnie przechodzi do Trzeciej Rzeszy i zmian legislacyjnych wprowadzonych przez Hitlera, które miały przygotować aparat państwowy do masowego usuwania "życia niewartego życia" w ramach akcji T4, która pochłonęła około 200 tys. ofiar. A więc do ludobójstwa przeprowadzanego, jak pisał Zygmunt Bauman o Zagładzie, w sposób "racjonalny, planowy, oparty na naukowej informacji, ekspertyzie, fachowym zarządzaniu i kierowaniu".

Choć eksterminacja pacjentów w ramach Aktion T4 (a później Aktion 14f13) dotyczyła wielu placówek szpitalno-opiekuńczych działających na terenie Trzeciej Rzeszy oraz okupowanej Polski, Błażejowska w swojej pracy skupia się na dwóch z nich i są to wybory nieprzypadkowe, znamienne dla zagadnienia. Czytelnik otrzymuje zatem szczegółowy obraz metodycznej likwidacji pacjentów wyselekcjonowanych ze szpitala psychiatrycznego w Gostyninie oraz zbrodni popełnianych w klinice psychiatrycznej dla dzieci w Lublińcu.

Błażejewska opisuje placówkę w Gostyninie jako laboratorium zagłady, w którym hitlerowcy, tacy jak dyrektor Fritz Wernicke, wkrótce po aneksji Polski uczyli się, jak w sposób jak najprostszy i najbardziej opłacalny zabijać jednostki niepotrzebne. Jak najsprawniej załadowywać ciężarówki przerobione na komory gazowe i wysyłać pasażerów do "innych szpitali", nie niepokojąc przy tym miejscowej ludności. A także - jak miesiącami zwodzić rodziny dopytujące o losy bliskich. Szpital w Gostyninie autorka zestawia z kilkoma innymi placówkami funkcjonującymi w Kraju Warty, które regularnie odwiedzało Sonderkomando Herberta Langego. Taki sam tragiczny los spotkał m.in. pensjonariuszy Przytułku dla Ubogich w Śremie, pacjentów szpitala w Dziekance pod Gnieznem czy szpitala w Owińskach pod Poznaniem.

Pisząc o szpitalu psychiatrycznym w Lublińcu, Błażejowska skupia się na najmłodszych ofiarach akcji T4. Od września 1941 roku do ostatniego roku wojny trafiały tam dzieci w wieku od kilku do kilkunastu lat, które wykazywały rozmaite zaburzenia zachowania i osobowości, miały problemy z nauką, moczyły się w nocy czy też odstawały od reszty pod względem rozwoju motorycznego. W placówce nadzorowanej przez Ernesta Buchalika i Elisabeth Hecker dzieci każdego dnia były faszerowane maksymalnymi dawkami dobowymi fenobarbitalu (luminalu) przeznaczonymi dla dorosłych. Jeśli taka terapia, wspierana przez "dietę eutanazyjną", nie wystarczyła, by w osłabionych płucach rozwinęła się śmiertelna infekcja, pielęgniarki robiły zastrzyki z toksyczną dawką leku i ordynowały pacjentom lodowate kąpiele. Wszystko to - co brzmi groteskowo wobec 94% śmiertelności leczonych - miało sprawiać wrażenie metodycznie prowadzonej terapii zaburzeń nerwowych. Mózgi wybranych dzieci trafiały natomiast do wybitnych neuropatologów.

Błażejowska snuje ponurą - i zbyt długo zbywaną milczeniem - opowieść o ofiarach i katach, zbierając w całość strzępki informacji rozsiane po bibliotekach i archiwach. Gdy tylko jest to możliwe, oddaje głos świadkom opisywanych wydarzeń. Żeby przeciwdziałać anonimizacji ofiar, przywołuje imiona, nazwiska, historie chorób i dokładne okoliczności śmierci. Autorka nie ukrywa się za ścianą z liter. Stopniowo zbliża się do czytelnika, odsłania się przed nim, ukazując głęboko emocjonalny stosunek do wydarzeń sprzed 80 lat. Bezduszni niepostrzeżenie przekształcają się w reportaż śledczy, w którym Błażejowska stara się ustalić losy zbrodniarzy, dotrzeć do ich żyjących krewnych oraz do rodzin ofiar. A nawet spotkać się z tymi, którym udało się przeżyć pobyt w szpitalu w Lublińcu. Wszystko to robi pod miażdżącą presją czasu, który zaciera i zniekształca pamięć. I sprawia, że coraz mniej osób odbiera telefony, a listy coraz częściej wracają do nadawcy.

Dziennikarka zaznacza, że praca nad książką stanowiła dla niej olbrzymie obciążenie psychiczne. Była wyzwaniem nie tylko przygnębiającym, ale i rozczarowującym pod wieloma względami. Stwierdzenie, że Bezduszni porażają ogromem ukazanego bestialstwa i perfidią, z jaką rozpatrywane na gruncie etyki prawo do godnej śmierci wykorzystywano jako wytłumaczenie dla ludobójstwa, ociera się o banał. Mimo to jest w tej recenzji nieuniknione. Do tego spostrzeżenia należy dodać jeszcze jedno. Otóż to, że reportażystka pozostawia czytelników w poczuciu przytłaczającej niesprawiedliwości. I to nie tylko tej wielkiej i abstrakcyjnej, która uśmierca Boga filozofów lub przynajmniej jego przymioty, lecz także konkretnej, której można przypisać twarze i nazwiska. Błażejowska przypomina, że oprawcy ponad 200 dzieci z Lublińca - ale przecież nie tylko oni - po wojnie traktowani byli z szacunkiem, niekiedy nawet w roli autorytetów naukowych. Opieszale prowadzone śledztwa nie skutkowały skazaniem i ukaraniem winnych. Oczywiście nawet gdyby było inaczej, nie ma mowy o wyrównaniu rachunku krzywd. Pozostaje jednak wiara w to, że publikacje takie jak Bezduszni są w stanie choćby w sposób symboliczny stygmatyzować winnych. Za wszelką cenę ocalić pamięć o nich i kalać ją w oczach następnych pokoleń.

Jacek Adamiec

  • Kalina Błażejowska, Bezduszni, Zapomniana zagłada chorych
  • Wydawnictwo Czarne

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2023