Kultura w Poznaniu

Kultura Poznań - Wydarzenia Kulturalne, Informacje i Aktualności

opublikowano:

MILLENNIUM DOCS. Era srebrnego pokolenia

- Nie będę czekać w oknie jak pelargonia - mówi Vika, czyli Wirginia Szmyt, bohaterka filmu Vika! w reżyserii Agnieszki Zwiefki prezentowanego w ramach tegorocznej edycji Millennium Docs Against Gravity w sekcji Muza i wena.

Starsza kobieta z burzą siwych włosów, w okularach i w niebieskiej sukni balowej stoi za konsoletą didżejską. Sprzęt grający stoi na błyszczącym stole, okalają go kwiaty. - grafika artykułu
fot. materiały dystrybutora

Szmyt ma 84 lata i jest najstarszą didżejką w Polsce. Aktywnie działa na rzecz seniorów, organizuje międzypokoleniowe dyskoteki w Warszawie, zapoczątkowała parady dla seniorów, podróżuje po całej Polsce (i nie tylko) by przez całą noc grać w klubach dla publiczności, która po każdym secie zgodnie wykrzykuje: "Chcielibyśmy mieć taką babcię!". Vika z wykształcenia jest pedagożką, w ośrodku pracowała z osobami z niepełnosprawnościami i trudną młodzieżą, potem została jego dyrektorką.

Z filmu dowiadujemy się niewiele o przeszłości Szmyt. Towarzyszymy jej raczej w codziennym życiu, które jest barwne, pełne nie tylko blasków, ale i cieni. Przechodzimy z Viką przez wszystkie pory roku: obserwujemy jak kupuje bożonarodzeniowe drzewko, które ostatecznie ląduje w śmietniku, wraz z nią i jej przyjaciółką zażywamy nadmorskiego odpoczynku, uczestniczymy w paradzie równości, obserwujemy didżejkę w pracy. Szmyt jest ekscentryczna, bezpośrednia, przełamująca stereotypowy wizerunek seniorki. Zwiefka pokazuje bohaterkę przez pryzmat zderzających się momentów: tych radosnych i smutnych, ale często też zwykłych, codziennych. Życie Viki to tak naprawdę dwa światy. W jednym z nich niczym kolorowy ptak zaprasza ludzi do tańca, pokazuje, że ograniczenia wiekowe są głównie w naszych głowach. Widać to zwłaszcza wtedy, kiedy Szmyt spotyka się z seniorami, dla których zaraz ma zagrać i rozmawia z nimi o starości, obalając przy tym stwierdzenie, że "starzy ludzie nie mają nic do zaoferowania światu". Widuje się ze swoim (znacznie młodszym) przyjacielem didżejem, by poznać nowe techniki miksowania, gra na paradzie równości, zachęca znajomych do pojawienia się na paradzie dla seniorów.

Ale w filmie jest też wiele smutnych, nostalgicznych momentów. Vika wydaje się bohaterką zamkniętą w sobie, bardzo mało mówi o przeszłości. Poznajemy jednak część jej rodziny, synów, z którymi nie ma dobrego kontaktu. W trakcie rozmowy z jednym z nich, w stronę Szmyt pada zarzut, że przez ponad 20 lat tylko raz odwiedziła rodzinę argumentując to daleką odległością, mimo że podróżowanie nie tylko w obrębie Polski, ale i zagranicy, zawsze było dla niej czymś normalnym i nie stanowiło problemu. Bohaterka wielokrotnie podkreśla, że nie lubi się narzucać, że nie potrafi zabiegać o relacje, jeżeli te nie zawiążą się w naturalny sposób. Vika, pomimo że ma znajomych, wydaje się być osobą samotną. W pewnym momencie w jej mieszkaniu pojawia się nowy lokator - kot Duduś. Film był kręcony w trakcie pandemii, nie sposób zatem uciec od motywu samotności wymuszonej, wynikającej z przymusowej izolacji i odwołania wszystkich wydarzeń masowych, które przecież były dla Szmyt pracą. Są też chwile zwykłe, codzienne: zabawy z kotem, pogaduszki ze znajomymi, momenty, których często unika się przy portretowaniu srebrnego pokolenia, mianowicie codziennych trudności wynikających z mniejszej sprawności fizycznej.

Kiedy obejrzałam zwiastun i przeczytałam opis Viki!, dopisując film do listy produkcji, które chcę obejrzeć w ramach MDAG, odniosłam wrażenie, że będzie to dokument dość podobny do Boylesque, realizacji Bogny Kowalczyk z 2022 roku. Zarówno sama historia, jak i warstwa wizualna Viki! często przywoływały w mojej głowie obrazy z historii Lulli la Polaca. Oba życiorysy są niebywale barwne, związane ze społecznością LGBTQ+, przełamujące stereotypowy obraz starości prezentowany w mediach. Kiedy Vika szykuje się do zagrania seta przed publicznością seniorów, mówi: - Wolę już grać dla gejów, co wywołuje pojedyncze śmiechy na Sali. Nietrudno też zauważyć tęczowe wątki w garderobie didżejki, w końcu gra na paradzie równości. Co jakiś czas moją uwagę zwracają jej skarpetki - zawsze białe w tęczowe serduszka. Mimo wszystko kreacja głównej bohaterki do mnie nie przemawia, odnoszę wrażenie, że jest nieszczera albo - co może bardziej prawdopodobne - niekompletna. To poczucie niekompletności towarzyszyło mi przez cały seans, bo konsekwentnie odsłaniana historia Szmyt nie tworzyła spójnej całości.

Reżyserka zdecydowała się też na wprost musicalowe sceny - od czasu do czasu codzienność Viki przeplatały quasi teledyski: aktorzy tańczący do spójnych z aktualnym momentem historii utworów. Pomysł ten jest sam w sobie magiczny, ale w moim odczuciu potęguje efekt braku spójności całego filmu. Muszę przy tym jednak przyznać, że Zwiefka podąża wbrew utartym schematom, rezygnując z głównych tendencji wizualizowania starości, które są obecne w świecie popkultury. Nie boi się pokazywać chwil słabości, nie ucieka od tematu tabu - pokazywania starego ciała. Przekonuje, że starość może być pełna kolorów i błysków w oku. Obawiam się jednak, że uciekając od konwencji, nieświadomie (a może świadomie?) w nią wpada - choć to konwencja, która dopiero się kształtuje i pokazuje, że srebrne pokolenie też błyszczy.

Klaudia Strzyżewska

  • Millenium Docs Against Gravity: Vika!, reż. Agnieszka Zwiefka
  • Kino Muza
  • 17.05

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2023