Razem z duetem MyTuJemy (tworzą go Magda Ratajczak i Mateusz Spurtacz, prowadzący blog o tym samym tytule oceniający poznańskie kawiarnie i restauracje - przyp. red.) ogłosiliście w mediach społecznościowych konkurs na najlepszy neon zdobiący poznańskie lokale gastronomiczne. Mieszkańcy najpierw mogli w komentarzach zgłaszać swoje propozycje, a teraz będą wyłaniać zwycięzców. Skąd pomysł na taki plebiscyt?
Chcieliśmy, żeby te zgłoszenia mieszkańców Poznania uzupełniły listę gastroneonów, którą sami już mamy, a liczącą ponad 50 miejsc z wartymi uwagi poznańskimi reklamami świetlnymi. Byliśmy ciekawi, jak inni ludzie postrzegają ten temat i czy myślą podobnie. Z zebranych zgłoszeń powstał ostateczny spis nominowanych. Najlepsze wybiorą mieszkańcy. Głosowanie wystartuje w czerwcu, rozstrzygnięcie pod koniec miesiąca.
W ogłoszeniu konkursu napisaliście: "Świecące, migające, hipnotyzujące... Chcemy usłyszeć zarówno o tych, które wiszą na fasadach budynków i zapraszają do wizyt w lokalu, ale i też tych, które zdobią wnętrza apetycznych miejscówek! Nie chcemy przegapić żadnego!". Czy pojawiły się zgłoszenia neonów, o których istnieniu nie mieliście wcześniej pojęcia?
Część zgłoszonych propozycji oczywiście się pokrywała, ale rzeczywiście nadeszło też sporo nowych, o których wcześniej nie wiedziałem. Właśnie o to nam chodziło!
Z jakim odzewem spotkał się jak dotąd konkurs?
Spotkał się z dużym zainteresowaniem, mieszkańcy chętnie biorą udział w tego typu inicjatywach. Pojawiły się nawet komentarze, by plebiscyt ograniczyć do "prawdziwych" neonów, a więc tych skonstruowanych w starym stylu, z rurek wypełnionych gazem. Nie chcemy jednak ograniczać się do klasycznych neonów. Jest tak wiele ciekawych i dobrze wykonanych nowoczesnych reklam świetlnych, że warto było również i je uwzględnić w tym plebiscycie. Tym bardziej że większość z nich jest tworzona ręcznie na indywidualne zamówienie. Nie warto ich więc deprecjonować i stawiać stopień niżej w stosunku do klasycznych neonów. To po prostu jaskółka zmian, znak czasów.
Kwestia gazu czy żarówek w iluminacjach to raczej technikalia, bo każda z tych realizacji to przecież odrębny, kreatywny projekt.
Zgadza się. To nie są rzeczy, które gotowe można wybrać z magazynu i zamówić w internecie. Są na tyle oryginalne i niepowtarzalne, że warto je zauważyć i docenić. Dzięki niezamykaniu się na inne rodzaje neonów mogliśmy pokazać też różnorodność reklam w przestrzeni miejskiej, na szczęście już wychodzących z epoki "typo-polo". Zwłaszcza podczas wieczornych spacerów po mieście, czy to po Jeżycach, czy ulicy Święty Marcin, można zauważyć wiele nawiązań do Poznania lat 60. i 70. Neony kuszą przechodniów, żeby wejść do środka, czyli spełniają swoją podstawową rolę.
Nie świecą jednak na Starym Mieście, które podlega przepisom tak zwanego Parku Kulturowego. Miejski konserwator zabytków bardzo dba o zachowanie spójności i schludności reklam w najbliższej okolicy Starego Rynku.
Mimo że na samej starówce nie uświadczymy świecących reklam, miasto dba o to, by jej odnogi zdobiły atrakcyjne neony. Dowodem na to jest chociażby miejski konkurs na projekty i realizację nowych neonów, które w ubiegłym roku wygrał na przykład Barak Kultury przy Al. Marcinkowskiego.
Myślisz, że mamy modę na neony?
Tak, i akurat tę modę pochwalam.
Skoro są modne, to czy w materii, jaką są reklamy świetlne, można zaobserwować już jakieś obowiązujące trendy?
Tak jak wspominałem, wiele z tych reklam nawiązuje do tradycji neonów z okresu PRL. Ta stylistyka jest modna, odkopuje się stare projekty - tak zrobił na przykład słynny bar Kociak na ulicy Święty Marcin, który odrestaurował swój dawny neon, doskonale kojarzony przez większość poznaniaków. Reszta to najczęściej kreatywne nawiązanie do tamtej stylistyki, czyli nowoczesne przetworzenie tego, co było kiedyś.
Co mnie osobiście cieszy, reklamy te idą w minimalizm. Nie są przeładowane ani formą, ani treścią, nie tworzą wrażenia przebywania w wesołym miasteczku. Są najczęściej spójne z estetyką samej restauracji, którą sygnują, korespondują z nią czy to nazwą, czy tekstem, czy fontem. Współcześni restauratorzy patrzą na swój biznes całościowo, wiedząc, że reklama zewnętrzna jest ich wizytówką. Oczywiście dobra kuchnia, smaczne ciasto i pyszna kawa są ważne, ale żeby je zaprezentować, najpierw trzeba zachęcić klienta do wybrania lokalu. Atrakcyjne neony działają w tym wypadku jak magnes.
Wszystko w myśl zasady, że dobre pierwsze wrażenie można zrobić tylko raz?
Dokładnie tak.
Jakie neony najbardziej podobają się Tobie? O tym, że doceniasz minimalizm, już wiemy.
Zazwyczaj musi być to miłość od pierwszego wejrzenia. Nie mam konkretnych upodobań odnośnie do fontów, kolorów czy nazwy - nie interesuje mnie, czy jest ona polska, czy obcojęzyczna. Patrzę na reklamy świetlne przede wszystkim kontekstowo, na przykład jak wpisują się w otoczenie. Przyznam, że - jak wiele osób - mam słabość do klasycznych rurek z neonem.
Co Twoim zdaniem dobry neon robi w głowach nam, ludziom, kiedy na niego patrzymy?
Muszę przyznać, że sam, kiedy jestem w innym mieście, polskim czy zagranicznym, prędzej wybiorę na obiad czy kawę lokal z neonem niż bez. Oczywiście sprawdzam oceny, recenzje, czytam opinie innych klientów, ale dobrze wykonany szyld świetlny już na starcie podnosi atrakcyjność danej miejscówki. Słowem - wpływa na całościowy odbiór.
Czyli zależy Ci na tym, żeby w miejscu, w którym będziesz jadł, było ładnie. Wewnątrz i na zewnątrz,
Tak, chcę, żeby było ładnie, ale to nie wszystko. Udany neon jest pożyteczny na znacznie szerszym poziomie - sprawia, że w ludziach stopniowo wykształca się poczucie estetyki. Działa jak dobra architektura tworzona w mieście - utrwala dobre wzorce już na poziomie podświadomości, uwrażliwia na estetykę. Nie wszyscy chodzą na wystawy do galerii i muzeów, nie wszyscy czytają artykuły o architekturze czy designie, a w ten sposób, na co dzień, w drodze do szkoły czy pracy, chcąc nie chcąc stykają się ze sztuką.
Mamy w Polsce problem z edukacją wizualną, a więc sztuka wychodząca na ulice może zrobić wiele dobrego. Chcę wierzyć, że taka edukacja będzie następować w sposób naturalny i bezbolesny. Na początek wystarczy prosta konstatacja: "To mi się podoba/to mi się nie podoba". Jeśli tych zdań w głowie z czasem będzie pojawiać się więcej, idziemy w dobrym kierunku. Jeśli mamy porównanie z czymś estetycznym i dopracowanym w każdym calu, mimochodem zauważamy, że można inaczej, lepiej, ciekawiej. Że można mniej, co w tym przypadku znaczy więcej. Nawet osoby na co dzień nieobcujące ze sztuką i designem dostrzegają różnicę, kiedy porównują pomysłową, ale przy tym schludną, reklamę świetlną do krzykliwych reklam zalewających ulice lat 90.
Skoro już o latach 90. mowa... Nie obawiasz się, że dawną "szyldozę" zastąpi teraz "neonoza"? Ideę podchwytują już nie tylko lokale gastronomiczne, ale również hotele, teatry, kina i inne miejsca rozrywki. Czy szala nie zostanie za moment przechylona w drugą stronę, w myśl zasady "co za dużo, to niezdrowo", i któregoś dnia nie obudzimy się z uczuciem przesytu?
Najważniejsza jest jakość tych propozycji. Wydaje mi się, że jeśli ich zleceniodawcy nadal będą szli w minimalizm, te reklamy same się obronią, a przestrzeń pomiędzy nimi dodatkowo nada im spokój. Ważne, by uniknąć świetlnej kakofonii, znaleźć równowagę i balans w przestrzeni. Myślę jednak, że dziś nie musimy jeszcze się tym martwić. Jak widać na dawnych fotografiach, w latach 60. i 70. na ulicy Gwarnej czy Święty Marcin było mocno kolorowo, a jednak wciąż do tego tęsknimy.
Rozmawiała Anna Solak
- Głosować można na kanałach społecznościowych: MYTUJEMY oraz Mapa murali, graffiti, neonów i typografii Z Bliska / Z Daleka
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2024