Kultura w Poznaniu

Sztuka

opublikowano:

Trudno opowiadać o najbliższej okolicy

- Jesteśmy otwarci na różne formy opowiadania, najbardziej zależy nam na historii, na tym, co zostanie opowiedziane zdjęciami - mówi Adrian Wykrota*, fotograf, współzałożyciel galerii Pix.house.

. - grafika artykułu
fot. Damian Wolak

Poznaniacy wiedzą, co to jest fyrtel, każdy z nas potrafi rozszyfrować to słowo. Jak rozumieć je, myśląc o fotografii?

Mój fyrtel to takie hasło, które w Poznaniu jest znane, ale na zewnątrz nie. My ten fyrtel, tę przestrzeń definiujemy bardzo szeroko. Może to być nasze najbliższe otoczenie, w którym mieszkamy: własne podwórko, dom. Możemy opowiedzieć o jakimś wydarzeniu, które się tutaj odbywa, lub o człowieku, który mieszka w naszej kamienicy czy bloku. Ale równie dobrze mogą to być głębsze historie, rozumiane w sposób mniej dosłowny: procesy społeczne, ważne tematy, które nas zainteresują i są nam bliskie. Mogą to być nasze zainteresowania i pasje, przestrzeń, w której po prostu się dobrze odnajdujemy. Chodzi tak naprawdę o to, by ludziom, którzy interesują się fotografią i biorą udział w tych warsztatach, dać pole do popisu. By zajęli się tematem, który naprawdę ich interesuje i dotyka, i postarali odnaleźć się w konwencji fotografii dokumentalnej.

Łatwo jest zrobić zdjęcia u siebie, we własnej przestrzeni? Stanąć obok i stać się obserwatorem tego wszystkiego, czego na co dzień jest się uczestnikiem?

Moim zdaniem bardzo trudno jest robić zdjęcia i opowiadać o swojej najbliższej okolicy. Jest zdecydowanie mniej bodźców, więcej rzeczy mamy już oswojonych, przyzwyczajamy się do nich i już ich nie zauważamy. Ale z drugiej strony dla tych, którzy zaczynają fotografować i interesować się dokumentem, czyli używaniem fotografii do zapisu jakiejś rzeczywistości i jakiegoś czasu, to ta okolica staje się najłatwiejszym i najbliższym celem. Można opowiedzieć o swojej rodzinie, znajomych. Ta najbliższa przestrzeń może okazać się komfortowym polem do popisu.

Przejrzałem Wasze listy warsztatowe z poprzednich lat - są tam duże nazwiska poznańskich i wielkopolskich fotografów. Agnieszka Maruszczyk, Dariusz Madziński... świetni fotografowie i etatowi zdobywcy nagród w konkursach.

Nagrody zdobywali dopiero po udziale w Moim fyrtlu.

Czujecie się wychowawcami nowych dokumentalistów?

To zawsze cieszy, jeśli uczestnicy idą ze swoim tematem dalej i biorą udział w konkursach, wystawach, wydają książki. Jesteśmy takim bodźcem, potrafimy dać kopa do dalszej pracy. Ale wydaje mi się, że co innego jest ważne na tych warsztatach; nie biorą w nich udziału jedynie amatorzy fotograficzni, wielu z nich to doświadczeni fotografowie, chociaż niektórzy dopiero zaczynają przygodę z dokumentem i opowiadaniem historii. Te warsztaty polegają na dyskusji, na omawianiu zdjęć i tematów, ciągłej konsultacji postępów. W tym procesie biorą udział wszyscy. Warsztatowicze uczą się tak naprawdę od siebie nawzajem.

A czy wymagacie tego, by efektem Waszej pracy warsztatowej był dokument fotograficzny? W ubiegłych latach po warsztatach pojawiały się tam chociażby kolaże. To nie jest takie czyste myślenie o fotoreportażu, w duchu Henriego Cartier-Bressona.

Trzeba sobie najpierw określić, co mamy na myśli, mówiąc o dokumencie. My wychodzimy z założenia, że nie chodzi o formalną stronę - to nie musi być fotoreportaż. Jesteśmy otwarci na różne formy opowiadania, najbardziej zależy nam na historii, na tym, co zostanie opowiedziane zdjęciami. Efektem pracy mogą być kolaże, może być zin lub mała książeczka, może być klasyczny zestaw zdjęć czy nawet instalacja wideo ze zdjęciami.

Jako fotografowie jesteście - oprócz Ciebie warsztaty prowadzą również Michał Adamski i Mariusz Forecki - kojarzeni z fotografią stricte dokumentalną. Jak będziecie w stanie pomóc tym autorom, którzy postanowią wyjść poza ramy fotoreportażu?

Każdy z nas oprócz tego, czym się zajmuje, ma inne spojrzenie na fotografię i inną wrażliwość artystyczną. A także inne zainteresowania fotograficzne. Oprócz tego, że sami uprawiamy jakiś rodzaj fotografii, to wiele innych jej działów czujemy i lubimy. Ja na przykład lubię eksperymenty i niestandardowe rzeczy. Do tego każdy z nas inaczej fotografuje i przy innych rzeczach będzie potrafił warsztatowiczom pomóc. Dzięki temu, że jest nas trójka, rozszerza się krąg osób, którym możemy pomóc.

W jaki sposób dobieraliście warsztatowiczów spośród aż 111 zgłoszeń? Ocenialiście ich poprzednie dokonania? Potencjał tematu, nad którym zamierzają pracować?

Liczą się dwie rzeczy. Ważny jest pomysł i opis zgłaszanej pracy. W przesyłanych do nas zdjęciach chcemy zobaczyć też, czy my jako prowadzący czujemy temat. Musimy mieć pewność, że jesteśmy w stanie pomóc. Ważne jest również to, że każda edycja warsztatów kończy się wystawą tradycyjną bądź online, ale również małą publikacją, która zostanie wydana. Wybrany przez nas zestaw warsztatowiczów musi stworzyć razem spójny zin.

Dlaczego jednym z efektów końcowych jest właśnie wydanie zinu?

To kolejna rzecz, której chcemy nauczyć. Realia fotograficzne są jakie są. Coraz mniej jest redakcji, wszystko - łącznie z projektami dokumentalnymi - przenosi się do sieci, a także na wystawy i do małych publikacji, do oddolnego ruchu wydawania zinów. Ta publikacja jest po to, by uczestnicy nauczyli się takiej pracy, która nie pozostaje otwartym projektem, ale kończy się czymś namacalnym. Może to być wystawa albo - jak w naszym przypadku - publikacja. Dzięki temu można zobaczyć efekt wspólnej pracy.

Na warsztaty nadesłano 111 zgłoszeń, z tego wybrana została konkursowa piętnastka. Czy w zgłoszonych zdjęciach widzicie pandemię? W końcu wszyscy jesteśmy od ponad roku pozamykani właśnie w swoich własnych fyrtlach.

Nie widać jej w taki prosty sposób, mało jest zdjęć z maseczkami, szpitalami itd. Za to dużo jest historii indywidualnych, opowiadających o autorach i ich najbliższym otoczeniu, które było dla nich łatwo dostępne. Z drugiej strony można po tych zgłoszeniach zauważyć, że fotografowie starają się eksplorować najbliższą okolicę. Widać, że ludzie mają potrzebę wyjścia z domu. Nie mogą jechać na daleką wycieczkę, więc szukają tematów w tej dostępnej dla nich, bezpiecznej przestrzeni, która jest niedaleko.

Rozmawiał Adam Jastrzębowski

*Adrian Wykrota - fotograf, dokumentalista, pomysłodawca i współzałożyciel galerii Pix.house. Członek ZPAF i kolektywu UNPOSED. Ukończył z wyróżnieniem Instytut Twórczej Fotografii Uniwersytetu Śląskiego w czeskiej Opawie oraz kulturoznawstwo - medioznawstwo i filologię angielską. Student studiów doktorskich ITF SU.

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2021