Kultura w Poznaniu

Sztuka

opublikowano:

Poza ładnymi obrazami

- Patrząc na deformacje których jest bardzo dużo w moich pracach możemy nie tylko odczuwać to, co widzimy jako zaburzenia fizyczne, ale również i deformacje psychiczne - mówi artystka Maja Kozłowska*, której debiutancka wystawa Pożytek nieużytecznego zostanie otwarta w środę 17 marca w Galerii Scena Otwarta UAP.

. - grafika artykułu
Maja Kozłowska, "Close", fot. materiały organizatorów

Dlaczego zajęła się pani sztuką?

Wydaje mi się, że w moim przypadku po prostu nie było innego wyboru. Miałam przy tym rozterkę czy powinnam wybrać muzykę, czy lepiej jednak sztuki wizualne. Zastanawiałam się również nad weterynarią, bo ten kierunek zawsze mnie interesował. Żałuję, że nie potrafię pogodzić mojej aktywności artystycznej z taką pracą. Bo raczej niemożliwe jest, aby zajmować się jednym i drugim. Być może kiedyś uda mi się prywatnie studiować weterynarię, ale uważam, że ten stan, gdy nam czegoś brakuje i nie można wszystkiego pogodzić, jest dobry i ważny.

Jakie znaczenie kryje się za paradoksalnym tytułem wystawy?

Tytuł wypłynął z jej tematyki. Moje prace dotyczą konfliktu na linii natura-kultura. Podejmuję w nich też krytykę społeczeństwa i czegoś, co określam mianem "obłędności społecznej". Ale nie lubię tłumaczyć takich spraw - wolałabym, aby ten tytuł pozostał dla widzów otwarty. Nie wyjaśnię teraz, jak dokładnie trzeba go rozumieć, bo w ogóle nie wierzę w tego rodzaju wykładnie. Moim zdaniem coś takiego w ogóle nie istnieje.

W takim razie proszę powiedzieć coś więcej o tym, co można zobaczyć w pani obrazach i rzeźbach.

Patrząc na same deformacje których jest bardzo dużo w moich pracach możemy odczuwać to, co widzimy nie tylko jako zaburzenia fizyczne, ale również i deformacje psychiczne. Tych drugich jest przecież bardzo dużo, a doświadczamy ich na co dzień. Takie "deformacje" wydają się nam nieużyteczne, jednak ja uważam je za jak najbardziej potrzebne. Z bólu, które ze sobą niosą, mimo wszystko można coś uzyskać - i przez to staje się on w pewnym sensie konieczny.

Kiedy zaczęła pani tworzyć tego rodzaju prace?

Takie tematy zaczęły się pojawiać w moich obrazach półtora roku temu, być może też trochę wcześniej.

Jak ludzie reagują na te prace?

Bardzo różnie - często są nawet obrzydzeni. Nie chcę ich reakcji charakteryzować ze względu na wiek, ale osoby starsze, z pokolenia moich rodziców, raczej nie wiedzą, jak mają odebrać takie obrazy i co w ogóle powinni o nich mówić. Trudno im znaleźć w moich pracach to, co "ładne", czy po prostu coś z nich wyciągnąć.

Wydaje mi się, że w dalszym ciągu większa część polskiego społeczeństwa nie jest zupełnie oswojona ze sztukami wizualnymi, a zwłaszcza z ich recepcją. To na pewno kwestia braków w edukacji. Stąd nadal pokutuje krzywdzący dla artystów wizualnych stereotyp, że wszystko powinno się rozumieć od razu - wystarczy spojrzeć na pracę, by już wiedzieć, o co w niej chodzi. Muzyka jest jednak znacznie łatwiejsza w odbiorze, a przy tym o wiele bardziej dostępna. Dźwięki można po prostu czuć i nie są one tak bardzo określone.

Czy tworząc te obrazy, posiłkowała się też pani wiedzą biologii, zainteresowaniem zwierzętami?

Nie mam średniego wykształcenia jako technik weterynarii. Od dziecka pomagałam zwierzętom. Działam w fundacji dla gołębi. Moje główne zainteresowanie to ptaki i szczury. Gdy mogę, adoptuję szczury z laboratorium bądź po przejściach. Miło jest pomagać i czuć, że mają normalny dom.

Czy tworząc swoje prace brała pani za punkt wyjścia istniejące przypadki deformacji?

Wszystko poza "płodami ptaków" istnieje. Korzystałam z materiałów dotyczących biologii, czy zdjęć od mojej koleżanki Dominiki, która studiuje zootechnikę i uczestniczy w sekcjach zwierząt. Czuję skrajne emocje gdy oglądam takie materiały.

A obrazy przedstawiające ptasie zarodki?

Nie są ro zwykłe zarodki ptaków, bo mają pępowiny. Kilka lat temu, gdy w moim życiu był gorszy okres, miałam fantazję, żeby urodzić gołębia. To wyobrażenie było posunięte w tak dużym stopniu, że stało się moim wielkim marzeniem. Dziś się z tego śmieję - tak jak może bawić coś, co kiedyś nam się przytrafiło, ale zarazem mnie to inspiruje. Zestawiam coś naturalnego dla gatunku ludzkiego - macierzyństwo - łącząc to z biologią ptaków. Płód ptaka nie kojarzy się nam zbyt przyjemnie i raczej nie będziemy chcieli na niego patrzeć. Te prace sytuują się już na granicy tego, co wciąż jest jeszcze akceptowalne, i tego, co ludziom się nie podoba i co ich razi.

Czyli paradoksalnie te z pani prac, które zdają się najbardziej fantastyczne - poprzez przedstawienia skrajnych deformacji - są tak naprawdę o tyle realistyczne, że wręcz... dokumentalne?

Tak. To ciekawy efekt i cieszę się, że taki powstał.

Pani koleżanka przekazywała pani materiały zbierane w ramach swojej edukacji?

Nie. Dominika często uczestniczyła przy sekcjach zwłok zwierząt i stąd wzięło się u niej to zainteresowanie. Gdy ją zapytam, co się stało w danym przypadku, to mi o tym opowiada. Ale nie zawsze tego dociekam, raczej odbieram takie materiały wizualnie. Nie będąc związana ze światem sztuki Dominika cieszy się z feedbacku, który ode mnie otrzymuje.

Ciekawie wyglądają moim zdaniem sekcje i operacje. Choć pewnie dziwnie to zabrzmi chciałabym móc robić coś takiego. Ale bardziej mam tu na myśli pomoc, której można udzielić zwierzętom oraz poszerzanie swojej wiedzy.

Jakie zwierzę przedstawia praca King of Limbs?

Przeszukując materiały weterynaryjne i inne z różnymi deformacjami wybrałam krowę z bardzo dużą deformacją. Ciekawi mnie to, jak takie zmiany zachodzą - choćby to, że zwierzęta się nawzajem wchłaniają. Nie wszyscy o tym wiedzą, że jeśli rozwijają się obok siebie dwa płody, to jeden może wchłonąć drugi. Tak to wyglądało u tej konkretnej krowy.

Z kolei Open przedstawia otwarte ciało żaby. Odwołuje się pani do konwencji "sekcji" dokonywanych żabom przez dzieci, które są ciekawe tego, co znajduje się w ciałach istot żywych?

Dobrze, że teraz się już tego nie praktykuje i pozostała już tylko opowieść. Nie dokonałam takiej sekcji i nie chciałabym zrobić czegoś takiego - zwłaszcza na żyjącym stworzeniu. Musiałabym mieć ważny powód. Piękno związane z malowaniem takich rzeczy polega na tym, że mogę zmyślać. Nie jestem studentką weterynarii, która musi wszystko dobrze pamiętać. Nie mam żadnych ograniczeń.

Jak wyglądała praca nad rzeźbami, które trafią na wystawę?

Znajdą się na niej dwa obiekty. Jeden z nich to drobne odlewy żeliwne, przedstawiające różne fazy rozwoju, drugi został wykonany z żywicy akrylowej. Rzeźba bardzo mnie interesuje. Cieszę się, że mogłam się nią zająć na uczelni - starałam się realizować jak najwięcej fakultetów z nią związanych. Pociąga mnie odlewnictwo metali. To fizyczna praca, trzeba w nią włożyć bardzo dużo wysiłku nawet w przypadku niewielkiego obiektu. To też działanie w grupie, ponieważ nie da się tu niczego zrobić samemu.

Rozmawiał Marek S. Bochniarz

*Maja Kozłowska - ur. w 1999 r. w Świnoujściu. Jest artystką sztuk wizualnych, kompozytorką, songwriterką. Od 2018 roku studiuje na Wydziale Malarstwa Akademii Sztuk Pięknych im. Eugeniusza Gepperta we Wrocławiu, w pracowni profesora Mariana Waldemara Kuczmy. Zgłębia i łączy wiele nurtów sztuki, nie zamykając się w obrębie jednego gatunku. W sztukach wizualnych szczególnie interesuje ją malarstwo oraz rzeźba, przede wszystkim odlewnictwo metalu. Jest muzycznie zaangażowana w solowy projekt Mahjong, duet Diplodok oraz duet Wicker Duck.

  • wystawa Mai Kozłowskiej Pożytek nieużytecznego
  • kuratorka: Zuzanna Tetera
  • 17-28.03
  • Galeria Scena Otwarta UAP, ul. Szyperska 8
  • wstęp wolny

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2021