Kultura w Poznaniu

Sztuka

opublikowano:

Niemożliwe spełnienie tęsknoty

Na wystawie Sehnsucht Kamili Kobierzyńskiej w Rodríguez Gallery zobaczymy jej najnowsze prace - wykonane specjalnie z tej okazji instalacje, a także te dzieła, które zrealizowała w ramach projektu doktorskiego Kiedy kwitną wiśnie. Postpamięć i transmisja traumy. Artystka w tym projekcie wzięła za punkt wyjścia przypadek osoby z własnej rodziny - jej babci Gieni o niemieckich korzeniach, która przeżyła II wojnę światową i przesiedlenie. Namysł nad relacjami międzyludzkimi przebiegł u niej od szczegółu i kwestii rodzinnych do ogółu.

. - grafika artykułu
Kamila Kobierzyńska, "Sehnsucht /ˈzeːnzʊxt/", fot. Joanna Czarnota

"Sehnsucht jako niemożliwa do spełnienia tęsknota noszona od pokoleń - w końcu mogła wyjść na wierzch, by stać się nieco bardziej przejrzysta" - czytamy w tekście towarzyszącym wystawie. - Sama dla siebie chciałam to wszystko lepiej poznać, by poukładać rodzinne sprawy. Babcia Gienia zmarła nagle, nie pozostawiając po sobie testamentu. Miała co prawda blisko dziewięćdziesiąt lat, ale posiadała głębokie przekonanie o własnej żywotności - wyjaśnia Kamila Kobierzyńska. - Na podstawie życiorysu babci i różnych jej zachowań stworzyłam prace z użyciem rzeczy, które po sobie pozostawiła. Ta spuścizna składa się z bardzo wielu przedmiotów, często o dość dużej wartości materialnej, ale zarazem bardzo zaniedbanych ze względu na ich wiek, sięgający dobrych kilkudziesięciu lat - dodaje.

Zbiór rzeczy i podobizn

Artystka wykorzystała choćby "pobabciny" jedwab. - Dziś widać, że jest on już dość stary. Pewne artefakty wychodzą z niego dopiero po obróbce w cyjanotypii. Ta technika polega na stosunkowo prostym uczuleniu materiału światłoczułym roztworem chemicznym, a później naświetlaniu z użyciem promieniowania UV - tłumaczy. W ten sposób zrealizowała serię  portretów o niewielkim formacie 18x24cm, a także duży obraz z horyzontem morza o wielkości 120x150cm. Portrety przedstawiają członków jej rodziny - tej bliższej i dalszej. - Nie chodzi o to, aby się im przyglądać i rozpoznać, kto kim dla mnie jest. Choć po niektórych fotografiach widać, że pochodzą sprzed niemal stu lat, podczas gdy inne są zdecydowanie nowsze. Większość z tych fotografii znalazłam sama. Pochodzą z archiwów domowych bądź z zagranicznych zbiorów, które są dostępne w internecie. Chodzi tutaj mianowicie o archiwa pochodzące przede wszystkim z czasów II wojny światowej. To fotografie tej części rodziny o niemieckim pochodzeniu, których nikt już nie posiadał, bo w Polsce te zbiory zostały dość szybko niestety zniszczone - tłumaczy Kobierzyńska.

Portrety w niebieskim odcieniu cyjanotypii, które artysta zdecydowała się zaprezentować w formie negatywu sięgając do "pierwotnego obrazu", odwołują się do teorii kolorów Goethego. - Twierdził on, że barwa niebieska jest kolorem smutku, żalu i tęsknoty. Te portrety mają też element doliny niesamowitości. To motywy tyczące się sytuacji, gdy wiemy że patrzymy na podobiznę człowieka, a jednak zdajemy sobie sprawę, że coś z tym jest nie tak. Normalnie przecież nie widzimy się w "negatywie". Jasne oczy wpatrujące się w odbiorcę - na wystawie są zawieszone na standardowej wysokości, na jakiej wiesza się w domu portrety rodzinne. Te obrazy zebrałam w rodzaj tableau, które da się ogarnąć jednym spojrzeniem. W założeniu miała być to seria odnosząca się do duplikowania genów, pewnej puli, którą otrzymujemy od przodków - opowiada artystka.

Poza fotografiami tych wszystkich spokrewnionych ze sobą osób artystka sięgnęła też po portret księżnej Diany. Gdy zmarła w 1997 roku, była to tragedia mocno nagłośniona przez media - i tak też utkwiła jej w pamięci, właśnie poprzez pryzmat narracji medialnej. - Zapamiętałam to jako bardzo dużą tragedię, ten medialny fenomen dał o sobie znać również dokładnie 20 lat temu. Odnoszę się do tego w pracy dotyczącej World Trade Center, którą również zrealizowałam w formacie 18x24 cm. To klatka z polskich wiadomości - bardzo krótki, kilkunastosekundowy materiał, na którym samolot uderza w wieżę. Wyciągnęłam z tego materiału jedną klatkę, na której kształty przybierają abstrakcyjny charakter, choć da się je jeszcze rozczytać. Zresztą - w prawym górnym roku widać znaczek TVP1. Był to kolejny moment przełomowy, którym żył cały świat. Śmierć księżnej Diany czy atak na World Trade Center były działaniami oddziałującymi globalnie. Dziś trudno jest o informacje, które mają taki zasięg. Trudno już o takie medialne wydarzenia, jak te na przełomie wieków - relacjonuje artystka.

Ogrodnictwo dla amatorów

Poza pracami związanymi z projektem doktorskim, na wystawę Sehnsucht trafiły dwie instalacje. Pierwsza z nich będzie się znajdować w przejściu pomiędzy salami. - To zapora z pomponami, zawieszonymi na 2,5-metrowych sznurach. Na końcu każdego z nich umieszczony będzie ciężarek. Będą one z jednej strony odwołaniem do dziecięcych dekoracji - tego, co każdy z nas kiedyś miał. Ja jednak dokonałam przy tym pewnej hiperbolizacji - moje "pompony" wyglądają dość groteskowo. Te "ciężarki" są wykonane z cementu i mają wielkość około 8 cm.

Tę metodę zaczerpnęła ze swoich rodzinnych stron, obserwując tego rodzaju działania u ogrodników-amatorów. Oryginalnie to rozwiązanie dostrzegła jako obciążenie gałązek młodych drzew stosowane w tym celu, aby nie pięły się one tak bardzo ku górze, a rosły rozłożyście. - Na jednym drzewku umieszcza się po dwa-trzy takie ciężarki, które jest wówczas zwykle wielkości dorosłego człowieka. Ja w mojej pracy ten zabieg hiperbolizuję i takich ciężarków umieszczam o wiele więcej. W efekcie przejście przez zasłonę ma się wiązać z zawahaniem i trudem. Pompony kojarzą się dość niewinnie - są czymś miękkim i przyjemnym, lecz w tym przypadku stawiają opór - objaśnia artystka.

Tym, którzy przyjdą na wystawę, będzie towarzyszyć zapach acetofenonu, kojarzący się z kwitnącymi wiśniami. - Chciałabym, żeby to działało subtelnie, podprogowo, było elementem architektury wystawy. Być może nie każdy, kto odwiedzi galerię, zauważy ten aspekt wystawy - przyznaje Kobierzyńska.

Na wystawę  Sehnsucht warto patrzeć również z perspektywy wcześniejszych prac artystki, dotykających kwestii pochodzenia, tożsamości i refleksji nad tzw. polską martyrologią. - Myślę, że największym impulsem do realizacji tego projektu była śmierć babci Gieni. To zdarzenie wszystkich nas zaskoczyło. Mam na myśli nie tylko śmierć, ale i również to, co ta osoba ukrywała. Babcia prowadziła w zasadzie drugie życie. Było to bardzo bogate życie, wiedzione przez nią samą ze sobą. Pisała pamiętniki. Natrafiliśmy też na pełną korespondencję prowadzoną z jej matką, która w latach 80. zdecydowała się wyjechać do Niemiec. Można było w niej zobaczyć, jakie uczucia towarzyszyły i jednej i drugiej. Ich relacja była bardzo bliska, natomiast wokół nikt tego nie dostrzegał. Babcia relacje z ludźmi "na miejscu" miała bardzo powierzchowne. Zaczęłam się wtedy zastanawiać, dlaczego ktoś, kto należy do rodziny, tak naprawdę nie chce mieć z nią za wiele wspólnego. Przy tej okazji tropiłam historie rodzinne, które nie były tak chętnie opowiadane i miłe. Jeśli spędzaliśmy razem czas, to tamte przeżycia związane z babcią Genią okazywały się dość traumatyczne, dotycząc też wielu pokoleń - wspomina Kamila Kobierzyńska.

Ukryte życie

Silniejsze relacje niż ze swoją polską rodziną, babcia Gienia nawiązywała z przedmiotami. Gromadziła dziesiątki pozornie potrzebnych i użytecznych przedmiotów, jak żelazka i maszyny do szycia, wiele ubrań, galanterii, tkanin, luksusowych dóbr spożywczych, które w latach 80., czy nawet i później, w latach 90., nie były w Polsce tak powszechnie dostępne. - Wszystko to, co dostawała z Zachodu - albo od swojej matki, bądź w ramach współpracy z fundacją joannitów - poddawała selekcji, nim te dary przekazała dalej ludziom potrzebującym. Zostawiała sobie rzeczy, których tak naprawdę nie potrzebowała i nigdy nie używała. Jej dom przekształcił się w "szkatułkę". Gdy byliśmy w tym domu nie mogliśmy korzystać ze wszystkich pomieszczeń, część z nich zamykała na klucz. I ta część była w zasadzie magazynem. Gdy po jej śmierci to wszystko odkryliśmy, wiele ze zgromadzonych przez nią przedmiotów i dóbr luksusowych było nadal oryginalnie opakowanych. Moja babcia nie miała więc żadnych przyjemności z ich użytku, a jedynie z posiadania tego wszystkiego. Co ciekawe - choć miała to wszystko, to jej status oficjalny był bardzo skromny. To była osoba żyjąca z produktów, które hodowała w ogródku. Nic nie zwiastowało takiego obrazu - przyznaje artystka.

Na wystawie Sehnsucht Kamila Kobierzyńska spogląda z perspektywy trzeciego pokolenia na polskie społeczeństwo pytając o to, co tak naprawdę w sobie nosimy. - Moja prywatna historia nie dotyczy kwestii żydowskich, choć pod względem kwestii postpamięci znajdują się one zawsze gdzieś w tle. Moja rodzina była zlepkiem wschodu z zachodem, czyli przesiedleńców z Ukrainy i Niemców żyjących na terenach Polski, którzy zostali tutaj po zakończeniu wojny i z tego powodu było im trudno się odnaleźć i funkcjonować w tej rzeczywistości - objaśnia artystka.

Marek S. Bochniarz

  • wystawa Kamili Kobierzyńskiej Sehnsucht /ˈzeːnzʊxt/
  • Rodríguez Gallery
  • czynna do 29.09
  • wstęp wolny

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2021