Kultura w Poznaniu

Sztuka

opublikowano:

Kolory są najważniejsze

- W malowaniu chodzi o kolor. I to wszystko. Kolor, rysunek, takie rzeczy - mówi lakonicznie Witold Ogórkiewicz. To tajemniczy, zamknięty w sobie poznański malarz, którego wystawa Widoki nierzeczywiste odkryte zostanie otwarta w środę 3 lutego w Galerii Jerzego Piotrowicza Pod Koroną.

. - grafika artykułu
Praca Witolda Ogórkiewicza, fot. materiały prasowe

- Jestem dość skrytą osobą, introwertykiem - i z tego powodu chciałbym panu niedużo powiedzieć, wręcz mało albo i nic. Jestem zaskoczony telefonem i ciężko mi będzie coś teraz wyjaśnić. Chcę pomóc, ale nie wiem, czego pan... [chce się dowiedzieć] - szczerze przyznaje mi Witold Ogórkiewicz, gdy dzwonię do niego po raz pierwszy. Jeśli zaczniemy przeszukiwać internet, otrzymamy na temat tego artysty zaledwie parę informacji. Urodzony w 1979 roku w Poznaniu, Ogórkiewicz studiował w Wyższej Szkole Sztuki Stosowanej malarstwo sztalugowe pod kierunkiem prof. W. Sadleya i malarstwo ścienne pod kierunkiem A. Łubowskiego. Przeczytamy też, że tworzy obrazy olejne, rysunki i akwarele. I że swoje prace przeznacza na akcje charytatywne. Artysta przez około rok czekał na możliwość zorganizowania zaplanowanej dużo wcześniej, nadchodzącej wystawy. O Galerii Jerzego Piotrowicza Pod Koroną mówi z westchnieniem: - Żeby było więcej takich miejsc!.

- My wszyscy chcemy. Bo wszyscy jedziemy na tym samym wózku. Od strachu ratuje nas tylko defekt mózgu. Bo jest coś takiego, nie? Nie ma o czym gadać - enigmatycznie odpowiada na pytanie skąd wyszła inicjatywa, by zaprezentować jego prace.

"To wszystko mnie przerasta. Nie daję rady"

Obrazy Ogórkiewicza są pozornie dość realistyczne, ale wyróżnia je niespokojna, drżąca linia konturowa sprawiająca, że uwiecznione na nich przedmioty (bo to właśnie obiekty znajdują się w centrum zainteresowań artysty) nabierają aury odrealnienia, oniryzmu. Malarz nakłada na płótna płaskie plamy koloru i w charakterystyczny sposób "ciasno" i "przypadkowo" kadruje swoje kompozycje, budując ze zbioru codziennych przedmiotów obrazy charakteryzujące się napięciem. To napięcie jest przy tym niezwykłe intensywne, mocno ogniskuje uwagę patrzącego. Pytam więc artystę, skąd u niego skłonność do posługiwania się drżącą linią. - Ciężko powiedzieć. Czasami mam bardzo dziwne sny. Się rysuje, się maluje. Przepraszam, ale nie potrafię tego wyjaśnić - nie jestem pisarzem, nie jestem poetą. [Stosowanie tej linii - przyp. red.] nie było u mnie też żadnym artystycznym założeniem. Jak to się mówi - tak wyszło. Dziwnie to jest i nie wiadomo o co w tym chodzi, prawda? To wszystko mnie trochę przerasta - moje wizje, i malarstwo, i rzeczywistość. Bo wszystko maluję z rzeczywistości. Trzeba jednak jechać do przodu. To nie są proste rzeczy... Artysta przyznaje, że często jest pytany o wąskie kadry w swoich kompozycjach malarskich. I choć przytakuje, że inspiracją są dla niego sny, to w specyficznych układach obiektów w jego dziełach mimo wszystko zawarty jest bardzo świadomy zamysł.

Na wielu obrazach Ogórkiewicza pojawiają się zgniecione puszki po piwie. Dominuje Tyskie, na drugim miejscu sytuują się Perła i Żywiec. Na pytanie skąd ten powracający i osobliwy motyw, malarz wybucha tłumionym śmiechem. - Tu nie o to chodzi, ja mogę wszystko malować. Wszystko. Everything. Puszki to są jakieś pierdoły, rzeczy nieważne. Ludzie doszukują się w tym motywie różnych interpretacji typu Warhol, ale to nie ma tak naprawdę większego znaczenia. Puszka to dla mnie zwykły obiekt na który się patrzy - jak na pomarańcze czy talerze. Dla mnie to martwa natura i tyle, koniec. Ale jeśli ktoś chce, to niech tak interpretuje. W sumie wszystko, co się maluje, wpływa na mózg - mówi przekornie.

Te codzienne obiekty u Ogórkiewicza pochodzą z różnych okresów. Najbardziej staromodne wydają się meble - gięte ramy krzeseł czy drgające kontury komód i futryn drzwi, klamek... Są też i jakieś zagadkowe popiersia, jakby żywcem wyjęte z przykurzonych pracowni malarskich. Trochę nowsze zdają się naczynia i sprzęty kuchenne. Z kolei modele głośników komputerowych, aparatów telefonicznych czy telewizorów wydadzą się nam subiektywnie stare wyłącznie jednak dlatego, że dziś zakupimy znacznie nowsze modele. Z kolei patrząc na ramy okienne powiemy sobie, że "to chyba nie jest nowe budownictwo", a poręcze schodów wzruszą nas secesyjnymi żłobieniami. - Czasami to rzeczy znajdujące się w moim własnym otoczeniu, a czasem w różnych miejscach. Nie przywiązuję do tego wielkiego znaczenia. Jak to się mówi: "się patrzy i się jest" - tłumaczy.

"To mogę być ja"

Niektóre ze swoich konceptualnych obrazów artysta namalował w przeciągu zaledwie dwóch czy pięciu godzin. Jednak po latach powracał do tych pozornie skończonych dzieł, dodając do nich nowe elementy. - Ogólnie rzecz biorąc nie są to wielkie rzeczy. Ostatnio domalowuję ptaki. Ale mogą to być równie dobrze i różne rzeczy - tłumaczy. Na jednym z jego obrazów pojawia się też niewielki fragment twarzy. - Tak, patrzę na siebie z lustra, owszem. Tak, niestety to jestem ja. To mogę być ja - mówi. W jego obrazach dużą uwagę zwraca też specyficzna, dość unikalna, lekko "kwaśna" paleta kolorystyczna. - Kolor zawsze musi być i koniec. To podstawa - ucina.

W Galerii Jerzego Piotrowicza Pod Koroną zobaczymy prace Witolda Ogórkiewicza pochodzące z ostatnich kilku lat jego twórczości, z których część była już prezentowana w 2019 roku w Kawiarni Artystycznej "Kóltura" na wystawie Szczegóły rzeczywistości. Pojawią się również obrazy najnowsze, dotąd nie pokazywane publiczności.

Marek S. Bochniarz

  • wystawa prac Witolda Ogórkiewicza Widoki nierzeczywiste odkryte
  • Galeria Jerzego Piotrowicza Pod Koroną
  • wstęp wolny
  • czynna 3-21.02

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2021