Fotograf światła
Jeżeli Roman Stefan Ulatowski, urodzony i wychowany w pałuckiej wsi niedaleko Wągrowca, miał coś z chłopskiego syna, to jedynie upór. Mimo że żył w czasach, kiedy 15-latek nie miał zbyt wiele do powiedzenia w kwestii swojej przyszłości, przeciwstawił się woli rodziny, uciekł z miejsca, gdzie zamierzano zrobić z niego fryzjera do Poznania i zgłosił się na naukę do zakładu fotograficznego E. Mirskiej. Nie wiadomo, jak ta ucieczka wyglądała i ile było w tym zaciętości nastolatka, a ile mądrości jego opiekunów, niemniej Roman od tego czasu do końca życia robił to, co lubił i kochał.
Wkrótce poznańskie środowisko fotograficzne stało się dla niego za ciasne. W 1898 roku wyjechał do Niemiec, gdzie praktykował i pracował w najlepszych drezdeńskich, monachijskich, a przede wszystkim berlińskich atelier. Po kilku latach osiadł w Bydgoszczy, a krótko przed pierwszą wojną światową wrócił do Poznania i otworzył własny zakład fotograficzny na placu Wolności - Pracownię Fotografii Artystycznej R.S. Ulatowski.
I być może jego firma byłaby jednym z licznych atelier, które rozwinęły działalność w międzywojennym Poznaniu, gdyby nie fakt, że Ulatowski nie był zwykłym fotografem. Jego rozległe zainteresowania przełożyły się na sposób patrzenia przez obiektyw aparatu. Zasłynął jako fotograf miast i ich architektury, przede wszystkim Poznania, ale także Bydgoszczy czy Gniezna. Fotografował zabytki, historyczne wnętrza, cenne dzieła malarskie czy rzeźbiarskie i spektakle teatralne. Był w tej dziedzinie mistrzem. Jego zdjęcia są precyzyjne, subtelne i znakomite technicznie.
Zaczynał pracę o świcie, kiedy wstawało słońce i poranne światło załamywało się w zakamarkach zabytkowych budowli, a na ulicach nie było jeszcze ludzi, którzy mogli zakłócić starannie zaplanowane ujęcie. Świat fotografii Ulatowskiego to miasto czyste i sterylne. Miasto wielkich gmachów i imponujących budowli oraz ich spektakularnych wnętrz. To dokument daleko wykraczający poza czas, a - jak się wkrótce okaże - świadectwo epoki, która minęła i już nigdy nie powróci.
W dwudziestoleciu międzywojennym Ulatowski wykonał tysiące fotografii Poznania. Miał świetny sprzęt, dobre materiały i znakomity warsztat. Posługiwał się najnowszymi technikami fotograficznymi, które przywiózł z wędrówki po Europie. I miał pasję. Z tego konglomeratu i chyba także miłości do miasta powstały najpiękniejsze zdjęcia poznańskich zabytków: katedry, ratusza, historycznych kościołów, zamku cesarskiego i ich wnętrz oraz najcenniejszych dzieł sztuki.
Ulatowski wybrał najlepsze ujęcia, nakleił odbitki na gruby papier, zamknął w 24 dużych, tekturowych tekach ze złoconymi napisami i wydał własnym sumptem. A potem kataklizm drugiej wojny światowej zmiótł wiele cennych poznańskich budowli z powierzchni ziemi lub poważnie je uszkodził i zostały tylko te zdjęcia - nastrojowe, syntetyczne dokumenty dawnej świetności wielu z nich.
Dzisiaj fotografie Ulatowskiego niekiedy pojawiają się w przestrzeni publicznej, a potem znikają, by po latach ponownie zachwycić. Kilkanaście znakomitych fotografii zamku cesarskiego i jego nieistniejących już w tej postaci wnętrz jest obecnie prezentowanych w Holu Wielkim Centrum Kultury Zamek (wystawa "Światło na zamek" trwa do 11 stycznia), setki innych znalazło się w kolekcji wirtualnego muzeum historii Poznania Cyryl.
Danuta Książkiewicz-Bartkowiak
- wystawa "Światło na zamek"
- czynna do 11.01
- CK Zamek, Hol Wielki
- wstęp wolny
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2025
Zobacz również
Kultura na weekend
Od świętowania do świętowania
Gdynianin o tysiącu twarzy