Brzmi tajemniczo, ale to właśnie tajemnica napędza nasze pożądanie dla sztuki i kultury, szczególnie jeśli jest to zagadkowość młodego pokolenia. Zamysł całego projektu brzmi bardzo onirycznie, opis wydarzenia opowiada o "wyjściu z liminalnej przestrzeni świadomości". Jakie to miejsce i jak się z niego wydostać? - Przestrzeń naszego wydarzenia jest rozbita na cząstki i elementy. Faktycznie przypomina ona swoją formą poszarpany sen, w którym wydarzenia dzieją się jednocześnie i niezależnie od siebie. To kolaż zdarzeń i wrażeń, erupcja bodźców, zmysłowa stymulacja. Wydostanie się będzie przyjemniejsze, niż się wydaje. Cały eksperyment to proces, w którym pragniemy przeprowadzić uczestników przez różne stany pobudzenia - zdradza Paulina Woźniczka, jedna z organizatorek projektu Przyszłość nigdy się nie skończy.
Jej zdaniem w kapitalistycznej rzeczywistości nasza aktywność jest w cenie. Pobudzenie równa się oglądalność, klikalność i pieniądze. Zatapianie się po uszy w internetowym contencie serwowanym 24 godziny na dobę z jednej strony pobudza nasze ciała, z drugiej zaś tępi zmysły, uzależniając je od niebywałej wręcz ilości bodźców. To paradoks, w którym aby osiągnąć pobudzenie, potrzebujemy coraz większej ilości impulsów. - Wydarzenie jest niejako odpowiedzią na to zjawisko, naszym celem jest zwrócenie uwagi na somatyczne doświadczenie ciała. Gdzie jest granica przebodźcowania? Czego doświadcza nasza soma, kiedy umysł ucieleśnia się w swych wirtualnych podróżach? Co czujemy, kiedy impulsy znikają? - tłumaczy Woźniczka.
W opisie wydarzenia mowa o skończoności i pragmatyczności. Pytanie brzmi, gdzie dokładnie się one objawiają, skoro media społecznościowe wzorują się na wieczną rozrywkę. - Opis wydarzenia jest wyobrażeniem zarejestrowania wydechu tuż po przeżyciu naszego widowiska. Jest to swego rodzaju wrażeniowa notatka, którą wyobrażamy sobie w głowie Odbiorcy znajdującego się już na powrót w codzienności. Feed ciągnie się bez końca, może jednak, hipotetycznie, możemy wyobrazić sobie koniec tego wszechogarniającego zalewu danych? - mówią organizatorzy.
Ich zdaniem, elementy opery, które pojawią się podczas Przyszłości są zarówno inspiracją, jak i wariacją na temat formy. Jak mówią: - Nasza opero-instalacja staje się niejako zaprzeczeniem tego klasycznego medium. Próżno szukać tu tradycyjnego podziału na scenę i widownię, performerów i uczestników. Operę potraktowaliśmy w przewrotny sposób, dostosowany do współczesności. Odniesienie do tej, a nie innej formy, nasunęło nam się w momencie skonfrontowania zdolności naszego wszechstronnego zespołu.
Skoro jednak mowa o pejoratywnej zmianie ludzkiej sensoryki przez technologię, dlaczego by o tym mówić twórcy instalacji zdecydowali się użyć równie wszechbodźcującego medium? - Wykorzystanie nowych technologii jest zabiegiem celowym i w pełni świadomym. Ważny jest moment poczucia intensywnego przebodźcowania, który finalnie, po wszystkim, spotyka się z momentem odpuszczającej ulgi. Istotne jest, by wiedzieć z czego rezygnujemy, by poczuć to w całym naszym aparacie odbiorczym w skondensowanej formie. Dzięki temu zmysły mogę zrozumieć tą rozbuchaną różnicę.
Uczestniczmy w kulturze, lecz nie zapominajmy o wojnie, jaką Władimir Putin wypowiedział Ukrainie. Od jej wybuchu PCSS stało się domem tymczasowym dla trzech rodzin, m.in. z okolic Odessy i Żytomierza. Dziś to 16 osób, w tym dziesięcioro dzieci. W kontekście tych wydarzeń, w trakcie wydarzenia będzie możliwość nabycia dobrowolnej cegiełki (w kwocie 20 zł) dla rodzin z Ukrainy.
Julia Walkowiak
- Instalacja sensoryczna Przyszłość nigdy się nie skończy
- 19.03, g. 17, 18, 19 i 20
- Poznańskie Centrum Superkomputerowo-Sieciowe Future Labs
- rejestracja na wydarzenie tutaj
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2022