Kultura w Poznaniu

Varia

opublikowano:

Duch rebelii na świeżo odzyskanych trawnikach

"Mam poważny problem z niedzielami. Codziennie niedziela. Tylko w sobotę jest sobota, a tak każdy inny dzień to niedziela. W takim miesiącu, w kwietniu, występuje 26 niedziel i 4 soboty" - w 37. dniu restrykcji i ograniczeń związanych z epidemią koronawirusa zanotował w dzienniku prowadzonym na FB Adam Ziajski, poznański reżyser i aktor teatralny, aktywista i animator. Publikujemy kolejne fragmenty jego codziennych obserwacji.

. - grafika artykułu
fot. Adam Ziajski

dzień 35. (17.04)
Jakby na to nie patrzeć, nos i usta zaliczono do części intymnych. W przestrzeni publicznej należy je zakrywać tak samo jak piersi czy pośladki. Od teraz uśmiech (nawet ten szyderczy) czy choćby smutek wrodzony chowamy głęboko w majtkach z dwiema gumkami. Choć to naprawdę mało wygodne. Osobna sprawa, że zniknęły z widoku szminki i pomadki, brodaci zaś już zupełnie są w opałach. Co robić? Warto jednak pamiętać, że za twarz w negliżu grozi 500 złotych kary.

dzień 36. (18.04)
Zawsze były powody do gorączkowych rozmów. Innych zresztą prawie nie pamiętam. Na ich tle często dochodziło do bardzo bolesnych słów. Niemniej o coś nam szło. Przecież tyle było do naprawienia.
Dziś mierzymy się z przytłoczeniem bez umiaru, bez końca. Pandemia, nadciągająca susza, szarańcza, pożar Czarnobyla, globalny krach. Nic tylko czekać, aż pierdolnie w nas kometa. Ziścił się ponury żart Hieronima Boscha. Na deser krajowa patopolityka. Chcę nie myśleć, nie wiedzieć, nie znać kraju własnego pochodzenia. Tylko Chuck Norris jest w stanie to wszystko unieść. Teraz każda próba rozmowy o tym, co się dzieje, zatyka mnie.

dzień 37. (19.04)
Mam poważny problem z niedzielami. Codziennie niedziela. Tylko w sobotę jest sobota, a tak każdy inny dzień to niedziela. W takim miesiącu, w kwietniu, występuje 26 niedziel i 4 soboty. Jak wyznaczyć sobie pewność, że w którymś momencie będzie dzień wolny i od czego właściwie wolny? Od niepracy? Od pracy? Internetu? Pracy w internecie? I wreszcie, jak nazwać dzień wolny, skoro w kalendarzu nasrane jest niedzielami? Nadniedzielnik? Wolnik? Pierdolnik? Tyle miętolenia o higienie rąk, a co z resztą? Co z naszymi głowami?

dzień 40. (22.04)
Wczoraj odwiedziłem moich bohaterów z Nie mów nikomu. Knujemy na wszystkie sposoby, jak tu zagrać. Pomysł jest. Ciekawe, co nam z tego wyjdzie? Wcześniej rozmawiałem z Aliną ze Spójrz na mnie. Alina jest niewidoma i ma problem z maseczką. To może się wydawać nieco dziwne, bo z jej powodu traci równowagę i koncentrację, no i o samodzielnym poruszaniu może zapomnieć. Z powodu tych samych maseczek większość głuchych ma ograniczoną zdolność wzajemnej komunikacji. To tylko jeden z wielu problemów ludzi z niepełnosprawnościami. Ze smutkiem myślę o izolacji, z jaką teraz muszą się spotykać od zawsze izolowani. W jakimś sensie, w tych nierównościach, jesteśmy sobie wreszcie równi.

dzień 41. (23.04)
Nikt się nie śpieszy, nie goni na wczoraj. Zaraz, za chwilę, później. Nawet to musi poczekać. W ryzach trzymamy wszystkie swoje chciejstwa. Ciągle jeszcze musi nam wystarczyć widok z okna.
Na niebie awionetka jakaś. Ledwo zipie. Mała jest i motor nierówno jej pyrka. Z panem Stanisławem (balkonowa znajomość) zadzieramy głowy. Wzajemnych grymasów nie komentujemy. Wiadomo. Kiedyś to były samoloty. Nie to co teraz.

dzień 43. (25.04)
Do pracy mam trzy Żabki stąd. Przyjemna droga. Na ostatniej prostej przechodzę przez park Wilsona. Cudowna odmiana i czas na papierosa. Siadam i obserwuję, co ludzie knują. Psy, rowerki, dzieci, rolki, joga, spacerki. Na widok piwka czuję wręcz ulgę. Znaczy też piją. Zaczarowany świat. I jakby tego było mało, we czwartek słyszę najprawdziwsze skrzypce. Nie wiem, czy tylko mi takie rzeczy się przytrafiają? Własnym uszom nie wierzę. Ktoś gra w parku na skrzypcach nieśmiertelny motyw z Gwiezdnych wojen. Niesamowite, jak z finezją unosi się duch rebelii na świeżo odzyskanych klombach i trawnikach.

dzień 44. (26.04)
Postanowiłem pojechać tam, gdzie raj na ziemi. Wieś niewielka. Zaledwie kilka zabudowań. Wokół wszystkie odcienie zieleni, zwierzyna i ptactwo, oczywiście rajskie. Mają też we wsi leśniczego i księdza. Do wieczornego ogniska mam zgodne towarzystwo psa, kota i oczywiście Perła chmielowa. Na deser starlinki na bezchmurnym niebie. Jest rajsko, wręcz bajecznie.

Nazajutrz w pobliskim sklepie ze wszystkim mijam księdza. Wychodzi ze skrzynką pomarańczy. Czyżbym coś przeoczył? Czegoś nie wiedział? Był papier toaletowy i makaron, ale egzotyczne dary na święta tu, teraz? Już wiem. Stawiam, że to dla wzmocnienia odporności pana księdza. Pod sklepem jeszcze ci co zwykle, najodporniejsi, oni piją tylko rodzime plony. Ja przezornie inwestuję w mrożonki.

dzień 45. (27.04)
Artyści niezależni to tacy, którzy będą robili teatr niezależnie od panujących warunków. Taka była konkluzja raportu o działalności poznańskich teatrów niezależnych, zrealizowanego przez zespół Juliusza Tyszki w 2015 roku. Gdzie są teraz artyści niezależni? Próbowałem oglądać spektakle w sieci. Nic z tego. Za każdym razem rodzi to we mnie tylko złość i frustrację. Tego nie da się oglądać. Czekam więc na pionierów idei teatru podwórkowego, ogródkowego, balkonowego, dachowego, garażowego, a nawet parapetowego. Każdego, byle tylko na żywo.

dzień 46. (28.04)
Odmrożenie (łac. congelatio) - bliżej nieokreślone w czasie doświadczenie ulgi. Cechuje się nużącym stanem wyczekiwania i wytęsknienia. Zawiera w sobie obietnicę bez pokrycia w rzeczywistości. Może służyć do wyrażenia sprzecznych emocji ze względu na mylnie zakładany cel oraz nieoczekiwane rezultaty. Z upodobaniem stosowane we współczesnej ekonomii i alpinizmie.

dzień 47. (29.04)
Słownie: czterdziesty siódmy. Aż trudno w to uwierzyć. Wracam myślami do miejsc, których nie odwiedziłem w tym czasie. Wracam do spektakli, których nie zagrałem, i ludzi, których nie spotkałem. Dzisiaj z kalendarza wyskoczyło kolejne powiadomienie właśnie. Choć powinienem powiedzieć, że to niezapomnienie wyskoczyło raczej. Następne niezapomnienia mam w planie na 5 i 6 maja. Potem na 9 maja. Nie usuwam niezapomnień, żeby potem nie było, że zapomniałem.

dzień 49. (1.05)
Wyjechany jestem dla zdrowia. Mam parcie na górskie widoki, zimne powietrze i solidny marsz. Tymczasem na polskich drogach bez zmian. Zderzak, zderzak, gaz. Na autostradzie informacja: "Zachowaj odstęp, zachowaj odstęp". To nie epidemia drogowa, to normalny stan. Rumuńską dacią twardo trzymam się lewego pasa. Następny komunikat: "Kudowa - granica zamknięta". Potem kolejny raz: "Boboszów - granica zamknięta". Przecież ja nie chcę wyjeżdżać. Po co ten strach? Wirus i tak tu mieszka.

dzień 51. (3.05)
Tak się wyhasałem, że aż mi się tęskno za domem zrobiło. Od nadmiaru wrażeń trochę jeszcze rozbity jestem. Teraz już w dresiku, słucham dolby surround z wirującej pralki. W lodówce chłodzą się napoje do filmu. Jeszcze spacer z doniczkami. Stałem się ekspertem od domatoringu i właśnie wchodzę na level trzeci.

(...)

Adam Ziajski