Tydzień Młodego Teatru to kontynuacja idei Sceny Debiutów, która między 2014 a 2019 rokiem kończyła sezony w Teatrze Nowym. Wówczas reżyserzy i reżyserki z warszawskiej Akademii Teatralnej łączyli siły ze scenografami i scenografkami Uniwersytetu Artystycznego w Poznaniu. W 2022 roku Teatr Nowy ponownie zaprosił do współpracy debiutantów i debiutantki, organizując "Dramaty Nowe", podczas których publiczność mogła wysłuchać czytań w reżyserii m.in. Zdenki Pszczołowskiej i Michała Telegi, którzy później wrócili do poznańskiego teatru ze spektaklami repertuarowymi.
Główną osią Tygodnia Młodego Teatru są czytania performatywne reżyserowane przez trzy zaproszone osoby. Największym wyzwaniem jest tutaj czas. Pokazy dla publiczności poprzedza tylko dwanaście godzin prób, trzy dni po cztery godziny. To za mało, aby w tym czasie analizować dramat z nowo poznanym zespołem czy oprzeć dramaturgię na aktorskich improwizacjach. Zamysł wydarzenia zakłada, że reżyserzy i reżyserki zaczną działać z grupą aktorów i aktorek z gotowym pomysłem inscenizacyjnym i interpretacyjnym.
Tak krótka praca nie pozwala uniknąć pomyłek. Podczas pokazów zdarzały się przejęzyczenia i techniczne usterki, ale nie psuły one odbioru całości. Zwłaszcza że jako widzowie i widzki otrzymaliśmy więcej, niż się spodziewałam. W zeszłym roku organizatorzy posługiwali się pojęciem "nie-spektaklu", podkreślając, że efektem działających w ramach Tygodnia Młodego Teatru twórców i twórczyń nie są gotowe spektakle, a jednocześnie nie "jedynie" czytania performatywne. W tym roku częściej słyszałam określenie "szkic sceniczny". Jedno i drugie dobrze oddaje to, co zostało zaprezentowane na scenie. Aktorzy i aktorki posiłkowali się tekstem zapisanym na kartkach lub wyświetlanym na ekranie, ale do czytania dołączony został ruch, symboliczne elementy scenografii i rekwizyty.
Jak mówi dyrektor Teatru Nowego Piotr Kruszczyński, Tydzień Młodego Teatru to "poligon doświadczalny". Dla teatru to przede wszystkim sprawdzenie, jak pracują młodzi twórcy i twórczynie. Dla zaproszonych studentów i studentek to szansa na nawiązanie nowych współprac w przyszłości, a dla publiczności - możliwość poznania języka, jakim mówią debiutanci. I właśnie rozpoznanie tego języka i opisanie, jak pokolenie, które wkracza na teatralne sceny, myśli o tej sztuce, obrałam sobie za cel wycieczek do Nowego. Za wybór dramatów, które otrzymali młodzi reżyserzy i reżyserki, odpowiadała dramaturżka Teatru Nowego Magdalena Koryntczyk. Młodym twórcom i twórczyniom zaproponowała teksty napisane w pierwszym dziesięcioleciu XXI wieku przez ówczesnych dramaturgicznych buntowników i buntowniczki: Dorotę Masłowską, Przemysława Wojcieszka i Pawła Demirskiego.
Dramaty te cofnęły nas do polskiej rzeczywistości sprzed 20 lat, czasem zaskakująco aktualnej, a czasem już nieodpowiadającej współczesności. Największą dyskusję z tekstem źródłowym podjęli reżyser Dominik Gorbaczyński i dramaturg Jacek Niemiec, którzy zbuntowali się przeciw buntowi opisanemu w "Made in Poland" Przemysława Wojcieszka. Według nich zryw głównego bohatera trudno dzisiaj traktować poważnie. Jego radykalny gest nie uosabia już przekonań pokolenia wkraczającego w dorosłość, nie odpowiada też dzisiejszemu prowadzeniu narracji w teatrze. Mimo wszystko zobrazowany przez Wojcieszka młodzieńczy bunt wciąż uważają za piękną i wartościową postawę społeczną. Stąd w inscenizacji Gorbaczyńskiego i Niemca napis "F**k off" na czole głównego bohatera został w trakcie czytania zastąpiony hasłem "I'm dying" (umieram - przyp. red.), nawiązującym do działań Ostatniego Pokolenia. Pod koniec czytania performatywnego aktorzy i aktorki wyszli z powierzonych im ról i wyrażali niezgodę na część rozwiązań zaproponowanych w dramacie, np. przedstawienie postaci kobiecej jako obiektu miłości czy nierozwiązalny konflikt jednostki z systemem. Czwarta ściana burzona była także poprzez pytania skierowane w stronę publiczności, która jednak rzadko chce wchodzić w takie formy interakcji.
Mniej radykalnie do odczytania dramatów podeszły Julia Nowak i Dominika Przybyszewska, co nie znaczy, że ich szkice sceniczne nie miały współczesnego komentarza. Julia Nowak otrzymała zadanie jednocześnie najprostsze i najtrudniejsze, ponieważ reżyserowała najbardziej znany tekst z trzech zaproponowanych przez Magdalenę Koryntczyk, czyli "Dwoje biednych Rumunów mówiących po polsku" Doroty Masłowskiej. Gęsty językowo dramat przedstawiła jako rekonstrukcję śledczą. Dzięki tej konwencji dopasowała go do formy czytania performatywnego, a także uwypukliła rozbieżności w narracji bohaterów i kąśliwy humor. Dominika Przybyszewska za pomocą tekstu Pawła Demirskiego cofnęła się do fali emigracji po dołączeniu Polski do Unii Europejskiej. Jak mówiła, w pierwszej części starała się przypomnieć ówczesną estetykę i panujące wówczas w kraju nastroje, w drugiej zaś wydobyć z dramatu fragmenty, w których dzisiaj możemy się przejrzeć jak w lustrze. Pokaz kończyła rozmowa głównych bohaterów, przeczytana przez aktorów starszego pokolenia. Ta retrospekcja miała wskazywać, jak my teraz patrzymy na rzeczywistość opisaną przez Demirskiego. Mam wrażenie, że było to najbardziej dojrzałe odczytanie z trzech przedstawionych dramatów.
Dominika Przybyszewska podczas Tygodnia Młodego Teatru zaprezentowała także spektakl, który został wyróżniony podczas 14. Forum Młodej Reżyserii, "Retusz" na podstawie autobiograficznej książki "W ciemni" Susan Faludi. Chociaż tematy, które zostały w nim poruszone - tranzycja, Holokaust, traumy transgeneracyjne, iluzja teatru - były już wielokrotnie przedstawiane na scenie, tutaj zostały ujęte w osobistą historię o odkrywaniu tożsamości ojca. To snucie opowieści odpowiada temu, czego szuka w teatrze nowe pokolenie. Język artystyczny, którym posługują się młodzi twórcy i twórczynie, będziemy mogli pewnie dokładniej opisywać dopiero za kilka lat, po zrealizowaniu przez nich kilku spektakli, ale już teraz widać, w którą stronę chcą podążać. Zarówno Dominika Przybyszewska, jak i Julia Nowak opowiadają się za kreowaniem na scenie historii. - Lubię tworzyć subtelne narracje, proste ludzkie historie, które mogą odbijać współczesne problemy - deklaruje Przybyszewska.
Jak możemy wywnioskować, indywidualność prezentowanych historii jest iluzyjna. Kryją się za nimi uniwersalne opowieści, co pokazał nie tylko "Retusz", ale także "Helena", drugi gościnny spektakl pokazywany w ramach Tygodnia Młodego Teatru. Był to spektakl lalkowy na dwóch aktorów, wyreżyserowany przez Magdalenę Dąbrowską. "Helena" przekraczała kolejną granicę opowiadania osobistych historii, bo bohaterką spektaklu była babcia reżyserki. Spektakl bazował na prostym pomyśle: wypuszczony z offu głos 93-letniej Heleny Dąbrowskiej tworzył narrację, którą ruchem scenicznym dopełniały i często komentowały lalki przedstawiające dziadków reżyserki. Efektem była piękna, wzruszająca, bezpretensjonalna, uzupełniona lekkim humorem opowieść, będąca hołdem nie tylko dla babci reżyserki, ale dla wszystkich kobiet urodzonych w międzywojniu.
Jak dostrzega Julia Nowak, ten zwrot ku opowiadaniu historii wychodzi naprzeciw tradycjom teatru postdramatycznego. - Dotarliśmy do momentu zmęczenia tym, że widz jest często podpuszczany, obwiniany i wyciągany na świecznik. Zaczynamy pracować na odtworzenie jego zaufania - zaznacza. Z podobnego założenia wychodzi Dominik Gorbaczyński, który zauważa odejście od brutalizmu, a nawet uznaje go za skompromitowany. - Mamy już inne sposoby na prowokowanie widza do myślenia. Chcemy poruszać ważne tematy, ale chcemy też, żeby odbywało się to bez szkody dla zespołu - mówi. Na transparentność i tworzenie bezpiecznego środowiska pracy zwracała uwagę także Dominika Przybyszewska. Julia Nowak za to postulowała walkę z przekonaniem, że teatr jest hermetyczny i niekomunikatywny, w czym pomóc ma właśnie szczere opowiadanie historii. Zresztą na uczciwość twórców i twórczyń wobec publiczności zwracali uwagę wszyscy wspominani reżyserzy i reżyserki. - Dopóki jesteśmy szczerzy ze sobą i z widownią, to jest to coś, pod czym podpisuję się rękami i nogami - podsumował Jacek Niemiec.
Na sceny teatralne wkracza zatem pokolenie, które rezygnuje z szokowania widza na rzecz budowania w teatrze przyjaznej przestrzeni. W jaką stronę zabierze ich to myślenie i jak szerokiej grupy będzie dotyczyć, pokażą najbliższe lata. Wydarzenia takie jak Tydzień Młodego Teatru pozwalają trochę spekulować na ten temat. Przede wszystkim jednak budują międzypokoleniowe pomosty i odmładzają publiczność. Bo kto, jeśli nie rówieśnicy, zachęci młodych do odwiedzenia teatru?
Magdalena Chomczyk
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2025