Miałam w sobie obawę, czy to jeszcze nie za wcześnie. Czy aby na pewno znajdą się słowa i gesty, które nie zniekształcą rzeczywistości? Nie umniejszą jej, nie zbanalizują? Teraz już wiem to, o czym i Was zapewniam - to jest spektakl, który z całą pewnością zostawi w Was zadrę, ale nie z powodu nieumiejętnego operowania narracją, zbyt wydumaną formą czy przerysowanymi postaciami. On to zrobi dlatego, że w nim wszystko jest prawdziwe. Jest z krwi, kości i z miękkiego podbrzusza, które tak często boimy się odsłonić. Jest z poczucia niesprawiedliwości, tęsknoty za relacjami, jest z lęku i z nadziei.
Historia dzieje się w Donbasie, krótko przed atakiem Rosji na Ukrainę w 2014 roku. Bohaterowie Żadana są ludźmi trochę jak z bajki, a trochę jak z lustra, w którym codziennie się przeglądamy. W opowieść wprowadza nas Patti - w tej roli obdarzona niesamowitym głosem i wrażliwością Darya Novik. To dzięki niej rockowy klasyk Patti Smith i Bruce'a Springsteena Because the night staje się niejako narracyjnym motywem przewodnim całej historii. Poznajemy też Raję (Barbara Krasińska), powściągliwą terapeutkę i matkę walczącą oraz Matwieja (Paweł Siwak), z którego świetnie napisanego i genialnie (!) zagranego monologu wytacza się kłębek splątanych nici tosycznej relacji. Z kolei Nastia (Kornelia Trawkowska) jest hipnotyzująca, magnetyzująca, skomplikowana... Są też Jura (Konrad Cichoń) i Ałła (Aleksandra Samelczak), szukający namiastki normalności w rzeczywistości mocno od niej odstającej. Poznajemy nieobecnego, refleksyjnego Saszę (Alan Al-Murtatha), Walerę o cyrkowej przeszłości (Andrzej Szubski) i doktora Boba (Piotr Kaźmierczak), a na sam koniec terminalnie chorego Łukę (Jakub Papuga).
Nie sposób wskazać tu najjaśniejszy punkt lub wybrać kreację, która najmocniej wpada w pamięć. Zespół Teatru Polskiego, prezentując bardzo wyrównany aktorsko poziom, opowiada całą historię nie pozostawiając poczucia narracyjnego lub fabularnego niedosytu. Nie popada również w dramatyczną ani dramaturgiczną przesadę, utrudniającą dotarcie do esencji. Na wyrazy uznania zasługuje także warstwa muzyczna za którą odpowiedzialna była obecna na scenie w przepięknym, mistycznym kostiumie i charakteryzacji Paulina Frąckowiak - ascetyczna i jednocześnie bardzo nasycona, chwilami intymna, innym razem wyrazista i żywa. Tym, co jednak poruszyło mnie najbardziej, był sam tekst Mezopotamii. Bolesny, aktualny. Bagiński potraktował go z doskonałym wyczuciem, dbając o to, by należycie wybrzmiał, nie ginąc w natłoku zdarzeń.
"Wojny być może tworzą historię, ale nie zabijają opowieści" - napisał Teatr Polski, przybliżając nam charakter najnowszej premiery. Przedstawiona opowieść żyje, tętni i porusza. Także po wyjściu z Teatru, po upływie kilku godzin, nawet dni. Kołaczące myśli nie dają spokoju. O czym jest moja opowieść? O czym będzie, jeśli następny jej rozdział zacznie się od wybuchu?
Żadan, a za nim Bagiński, prowadzą swoje postaci momentami prześmiewczo, czasem nawet brutalnie, ale jednocześnie z niepodważalną czułością i empatią. Podjęli się opowiedzenia losów zwykłych ludzi, którzy - nie wiedząc, co ich czeka - żyli tak, jakby czekała ich wieczność. Warto wyjść im na spotkanie, spojrzeć w oczy. Wysłuchać ich historii, zanim...
Marta Szostak
- Mezopotamia, reż. Wiktor Bagiński
- Teatr Polski
- premiera: 21.10
@ Wydawnictwo Miejskie Posnania 2022