To zdecydowanie nie pierwsze Wesele w Pana reżyserskiej i aktorskiej biografii. Dlaczego tak chętnie wraca Pan do tego dramatu?
Ten tekst trzeba traktować jak syntezę, diagnozę polskości i - powiedzmy górnolotnie - polskiej duszy. Tekst o wieczystym podziale, który mimo że napisany wierszem, mówi do nas współczesnym językiem, często potocznym, o sprawach starych jak ten kraj. Mówi o kraju zbudowanym na konflikcie i przeciwieństwie, paradoksalnie łączącym pokolenia i ludzi różnych stanów. O skrajnościach i kontrastach między ludźmi. A wszystko w oparach...wielu rzeczy. Wódki, duchów, mocy i niemocy. No i marzeń. Spotkali się bowiem weselnicy nie w swoim państwie, nie w swoim miejscu i nie z tymi ludźmi, z którymi by chcieli. Co ciekawe, rozmawiając np. z młodszymi pracownikami Teatru Nowego, dowiedziałem się, że dzisiejsza młodzież używa określenia "Młoda Polska" jako synonimu buntu i anarchii. Na znak protestu. Więc coś w tym Wyspiańskim chyba dalej siedzi.
No właśnie. Dlaczego wciąż warto sięgać w teatrze po Wyspiańskiego? Czy w 2022 r. może nam jeszcze coś nowego powiedzieć o nas samych?
Uważamy, zabierając się do takiego tekstu, że może. Inaczej by nas tu nie było. Wyspiański napisał Wesele językiem zdecydowanie ironicznym, z dystansem, humorem, przeplatanym z przerażeniem. Mamy dzieło z przełomu XIX i XX wieku mówiące o tym, że Polacy chorują na Polskę i że z tą przypadłością nikt nie potrafi sobie na dobrą sprawę poradzić. Wiemy, że coś nas jako naród boli, ale nie do końca wiemy co i gdzie. Stulecie Teatru Nowego to doskonała okazja, by w "teatrze społecznym" ocenić trochę dzisiejsze społeczeństwo i nas samych.
Mam też wrażenie, że dzisiejsze czasy, mimo braku niewoli czy rozbiorów, doskonale rezonują z czasami, w którym Wesele powstawało. To bardzo dziwne, nieprawdaż? Dzisiaj przecież też ciągle słyszymy krzyki o zdradzie, polskości (każdy rozumie przez to zupełnie co innego), przywiązaniu do plemienia, uświęceniu tradycji (tak jakby ona była jedynym warunkiem naszego istnienia). Co ważniejsi wróżą, stawiają tezy, podsuwają pod nos rozwiązania, a na koniec z niemocy krzyczą, wrzeszczą, szturchają się, targają, rozpychają i... nic. Czekają na mesjasza Chochoła...
W Weselu pojawi się niemal cały zespół Teatru Nowego. Jak Wam się razem pracuje?
Czy któryś z gościnnych reżyserów powiedział pani, że okropnie, że zespół jest leniwy, nie uczy się tekstu, że na próby przychodzi nieprzygotowany? A na poważnie: zespół Nowego znam, oni znają mnie, więc przynajmniej etap pierwszych randek mamy za sobą. Nikt nie mówi o "spektaklu na stulecie", ale o tym, że trzeba zrobić przyzwoite, może nawet dobre Wesele. A jak wyjdzie - zobaczymy. No i jako że zespół prawie cały, to doskonale można wykorzystać energię naturalnie rodzącą się między różnymi charakterami, wiekiem czy osobowościami. Jak w skrypcie mającym ponad sto lat, w stuletnim teatrze.
Rozmawiała Sylwia Klimek
*Mikołaj Grabowski - ur. w 1946 r., aktor filmowy, teatralny i telewizyjny, reżyser teatralny i pedagog. Tworzył ważne spektakle na wielu scenach w Polsce, w Teatrze Nowym wyreżyserował Pana Tadeusza i Mokradełko.
- Wesele
- reż. Mikołaj Grabowski
- premiera: 11.11, g. 19
- Teatr Nowy, Duża Scena
- bilety: 70-80 zł
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2022