Czy masz poczucie, że STA jest dziś rozpoznawalną marką?
Tak ciężko pracujemy nad rozwijaniem tego miejsca, że przez lata nie zbieraliśmy informacji, czy jesteśmy rozpoznawalni, czy nie, ale w ostatnim czasie zrobiliśmy dokument o STA. Przygotowała go Agata Nawrocka. Poprosiłem ją, by nie konsultowała ze mną jakichkolwiek pytań, które będzie zadawała "stadentom". Oglądając ten materiał, uświadomiłem sobie, że Studio, stało się ogromnie ważnym miejscem dla ludzi. Dla kursu 30+, dla seniorów, dla dzieciaków, dla uczestników kursu głównego. Oni wszyscy bardzo często mówili, że STA to jest ich drugi dom, a czasami pierwszy. Wtedy zaczęliśmy rozumieć, że to, co robimy, jest dla nich ważne, i dodaliśmy jeszcze mocniej gazu.
Na czym polega wyjątkowość tego miejsca?
Wyjątkowość polega między innymi na tym, że łączy wszystkie teatry w Poznaniu. Mamy wykładowców z teatrów: Muzycznego, Animacji, Polskiego, Nowego oraz artystów niezależnych. Wszyscy się tu spotykają i tworzą. To fantastyczne. Ważne jest też to, i nieustannie wpajamy naszym "stadentom", by chodzili do każdego teatru, na każdą wystawę, która jest w mieście, na koncerty, do kina, żeby zdobywali jak najwięcej doświadczeń. Teraz niektórzy widzowie, którzy przychodzą na spektakle Sceny STA, mówią, że jesteśmy stałym miejscem, które trzeba odwiedzić. A repertuar mamy bardzo zróżnicowany. Są komedie, dramaty, są dziwne czasem, artystyczne formy współczesne. Każdy znajduje coś dla siebie. Tym, co też wyróżnia to miejsce, jest fakt, że nasi aktorzy po spektaklu nie chowają się, nie wychodzą tylnym wyjściem, tylko od razu wybiegają do widzów i rozmawiają z nimi.
Studio Sztuki Teatralno Aktorskiej to z jednej strony szkoła, z drugiej teatr. Skupmy się najpierw na szkole. Poznań ma aspiracje kulturalno-artystyczne, ale filmów się u nas za często nie kręci. Szkoły filmowej nie ma. Wy jesteście rodzajem szkoły teatralnej...
...ale nie mamy tylko kursów aktorskich. Jest też kurs reżyserii i scenopisarski. Wiele lat temu Urząd Miasta zorganizował konsultacje, które dotyczyły produkcji filmowych w Poznaniu. Podczas jednego z paneli pojawiały się głosy, że Poznań powinien mieć szkołę filmową. Ja zadałem pytanie dlaczego mamy iść tym samym torem co Łódź, Warszawa, Gdynia, Katowice czy Wrocław. Po co "produkować" kolejnych tak naprawdę bezrobotnych, niestety. Uczmy inaczej. Uczmy tego, by łączyć się w grupy, tworzyć własne projekty i wypuszczać je na rynek. Dajmy ludziom narzędzia do tego, żeby tworzyć. Z dziesięcioma podmiotami, z którymi na stałe współpracujemy, jak np. wymienione wcześniej teatry, tworzymy wspólne projekty. Nasi "stadenci" nie tylko biorą udział w ich przedstawieniach, grają tam też swoje spektakle. Żeby dostać dyplom, bo od tego roku możemy wydawać te aktorskie, nasi studenci muszą przejść przez pracę przy dwóch spektaklach teatralnych, zrobić swój monodram, wiedzieć od początku do końca, jak stworzyć produkcję. Muszą też odbyć staż w instytucji kultury, czyli nauczyć się rozmów z osobami odpowiedzialnymi za ich potencjalne zatrudnienie. Chodzi o to, by łączyć siły. Wtedy można zrobić coś dużego. Brak chęci współpracy, brak otwartości postrzegam jako błąd. O wiele łatwiej byłoby stworzyć w mieście festiwal łączący trzy czy cztery teatry. Taki duży, organizowany raz w roku. Miałby on też o wiele większą siłę rażenia.
Do siły rażenia jeszcze wrócimy, ale wytłumacz, o co chodzi z tym dyplomem. Co on daje? Bo mam wrażenie, że dla ludzi wciąż ważny jest "papier".
Tak, wciąż jeszcze żyjemy z mentalnością, że musisz mieć "papiery", żeby coś zrobić. A na świecie już tak nie jest. Decydują twoje umiejętności i sukcesy, jakie osiągasz. Ale wielokrotnie spotykałem się z tym, że dzwonili rodzice, opiekunowie i pytali, czy ich dziecko będzie miało "papier po tej szkole"? Odpowiadałem, że wystawiamy certyfikaty, ale co one dają i czy gwarantują pracę? Nie. Żaden teatr nie przyjmie takiej osoby, jeżeli nie zweryfikuje jej umiejętności. W prawie nie ma zresztą zapisu, że dyrektor musi zaangażować kogoś, kto ukończył szkołę państwową, tylko osobę, która ma odpowiednie kwalifikacje na dane miejsce. Malina Goehs, która ukończyła STA, jest teraz etatową aktorką Teatru Nowego i radzi sobie świetnie, gra bardzo dużo, i to duże role. Przychodząc na spektakl, nie zastanawiasz się, który aktor po jakiej jest szkole. Patrzysz na całość, na efekt. Mimo to postaraliśmy się, by wydawać certyfikat. Od tego sezonu - 2024/25 - po trzecim roku nasi "standenci" dostają dyplom z informacją, jakie i na jaką opisową ocenę zdobyli umiejętności. Dodatkowo będziemy też im robić portfolio. Zarejestrujemy stworzone przez nich monodramy. Na rozmowę z dyrektorem lub dyrektorką teatru będą więc mogli przyjść z wideo i dyplomem opisującym, co potrafią, podpisanym przez naszych wykładowców i wykładowczynie. A są to osoby wykwalifikowane.
A co trzeba umieć, by dyplom otrzymać?
To mamy dokładnie wypisane w sylabusie i regulaminie. "Stadenci" muszą się nauczyć panować nad swoimi emocjami, poznać swoje ciało i umiejętności oraz umieć z nich świadomie korzystać na scenie, by osiągnąć efekt zamierzony, czy to przez reżysera, reżyserkę, czy przez nich samych. Mają im w tym pomóc przedmioty takie jak piosenka aktorska, wiersz, proza, dykcja, emisja głosu, elementarne zadania aktorskie, improwizacja, taniec, ruch. "Stadenci" robią swoje etiudy teatralne, mają podstawowe zajęcia z filmu, żeby wiedzieć, jak zachować się na castingu i na samym planie. Dostają kompleksową wiedzę na temat aktorstwa teatralnego i filmowego.
Coraz głośniej mówi się o kwestii przemocowości w teatrze. Czy przygotowujecie studentów na taką ewentualność?
Takie zajęcia też mamy. Studenci uczą się pracy w zespole i komunikacji. Chodzi o to, że jeśli ktoś czuje się niekomfortowo na próbie, powierzono mu zadanie, z którym czuje się źle lub nie wie, jak je wykonać, to nie ma tłamsić lęku i frustracji w sobie. Uczymy naszych "stadentów" mówić o tym, szukać rozwiązań. Od czasów pandemii wprowadziliśmy zajęcia z psychologiem, bo w aktorstwie bardzo ważna jest higiena pracy... i głowy - umiejętność wychodzenia z postaci, z trudnych stanów emocjonalnych. Wiemy, że nasi "stadenci" mają ten zawód wykonywać przez lata, a nie wejść na scenę i jednorazowo się spalić. Akcja przemocowa odsłoniła wiele ciemnych przestrzeni w szkołach aktorskich i teatrach. Świadomość ludzi się zmieniła. Ale to nie jest tak, że wszystkich tu głaszczemy po główce, tylko na zasadzie szacunku, partnerstwa i zaufania pracujemy nad tym, żeby "stadenci" pokonywali kolejne bariery i przeszkody. Robimy to świadomie i czule, bo pracujemy na żywym organizmie. Dbamy o to, by uczestnicy kursów mogli się komfortowo rozwijać.
Jako wykładowcy i wykładowczynie też się uczycie?
Trzy lata temu, kiedy pracowałem nad jednym ze spektakli dyplomowych, poczułem, że mój sposób kształcenia i komunikacji nie jest już odpowiedni dla tych coraz młodszych ludzi, którzy tu przychodzą. Zrozumiałem wtedy, że muszę nieco odświeżyć kadrę. Zatrudniliśmy wtedy siedmiu czy ośmiu młodych wykładowców i wykładowczyń. Efekty były nieprawdopodobne. Sam też chciałem się od nich jak najwięcej nauczyć i bardzo dużo mi to dało. Otworzyłem się na nowe rzeczy. Teatr jest medium, które rozwija się równie szybko jak społeczeństwo, i za tymi zmianami musimy nadążać.
Zmieniają się sposoby uczenia, zmienia się także publiczność. W Scenie STA pokazujecie też swoje spektakle. Te propozycje powinny odpowiadać oczekiwaniom widzów.
Tutaj, w STA, mamy aktorskie kursy: 16- (od 7. roku życia), 16+, czyli kurs główny dla osób do 30. roku życia. Mamy też kurs 30+ i kurs seniora. Każdą z tych grup kręcą zupełnie inne tematy i z każdą robimy inne spektakle. Publiczność wybiera, na które przedstawienia chce przyjść. Na propozycje stworzone przez grupę 30+ odpowiadają w większości ludzie właśnie w tym wieku. To farsy, komedie, dramat (również psychologiczny).
A co proponują młodzi?
Młodzi szukają nowych form wyrazu. Wykorzystują różne technologie. Często łączą ze sobą różne dramaty, korzystając również z klasyki. Powstają spektakle, które np. gdybym sam zobaczył w teatrze, nie byłyby może w moim kręgu zainteresowań, ale tu jest duża grupa młodych ludzi, która chce je oglądać, i widzę, że bilety na nie znikają. Publiczność pokazów STA jest bardzo zróżnicowana. Po jakimś czasie widzowie wiedzą i świadomie wybierają propozycje tworzone przez uczestników konkretnych kursów. Są też spektakle międzypokoleniowe. Każdy znajduje tu coś dla siebie. Dlatego nie nadajemy poszczególnym sezonom tytułów, nie ma haseł. Tu każdy realizuje to, na co ma ochotę i co mu w duszy gra. Tylko tak można spełniać artystyczne marzenia.
Czas na odrobinę matematyki. Ilu studentów/studentek przewinęło się przez te lata przez STA i ile stworzyliście spektakli?
Spektakli zrobiliśmy, ostatnio liczyłem, około 60. Rocznie mamy 10 premier. Pokaż mi teatr, który realizuje 10 premier w roku! A ilu było studentów? Trudno policzyć. W tym sezonie na wszystkich kursach uczy się u nas około 300 osób. Przez te wszystkie lata mogło ich być 3 tysiące. Samych wykładowców mamy dziś prawie sześćdziesięcioro. W czerwcu ubiegłego roku odbył się u nas audyt i gdy zobaczyliśmy ogrom tego, co udało się nam zrobić, to pomyśleliśmy: Cchyba tylko przestrzeni nam nieco brakuje. Moglibyśmy tak naprawdę robić nawet 20 premier w sezonie - tyle jest grup. Do tego 12 osób studiuje u nas reżyserię. Za chwilę będą robić swoje spektakle. Moglibyśmy spokojnie zagospodarować dwie sceny od czwartku do niedzieli, grając non stop.
W takim razie, co Wam się marzy?
Marzy nam się miejsce, gdzie byłyby dwie sceny, dwie dodatkowe sale prób i na pewno większa garderoba. Oczywiście szukamy. Zaczynaliśmy w pasażu przy ul. Ratajczaka od dwóch pięter, teraz mamy cztery i dodatkowy lokal w klatce obok. Nie chcemy odmawiać ludziom zgłaszającym się do nas, ale coraz częściej musimy. A zapotrzebowanie jest coraz większe. W grupie 30+ są ludzie, którzy na co dzień pracują w korporacjach, mają swoje firmy, rodziny i przychodzą do nas w weekendy, by spotkać takich samych zakręconych pasjonatów. Robią spektakle, angażują się, jeżdżą, oglądają spektakle innych teatrów w Poznaniu. Nasi "stadenci" budują kulturalną społeczność miasta. Absolwenci organizują koncerty, wystawy, spektakle. Rozpychają się w tym środowisku z coraz większymi sukcesami. I już nikt nie traktuje STA jak jakiegoś "studyjka" aktorskiego, tylko jak poważne miejsce, w którym uczy się nie tyle aktorów, którzy mają być wykonawcami, tylko artystów, którzy tworzą własne projekty, mają swoje wizje i chcą się realizować.
Najbliższe spektakle:
- "Żenek", reż. Łukasz Chrzuszcz, 27.03 i 28.03, g. 19
- "Domy Bernardy", reż. Anna Ciszowska, 29.03, g. 19 i 30.03, g. 17.30
- "Szóstka klepka", reż. Łukasz Chrzuszcz, 3.04 i 4.04, g. 19 i 6.04, g. 17.30
Rozmawiała Agnieszka Nawrocka
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2025