Czy Jestem to pani pierwszy spektakl teatralny realizowany z osobami niepełnosprawnymi intelektualnie i ruchowo?
Nie, robię to od wielu lat. Z osobami niepełnosprawnymi zaczęłam pracować przez przypadek. Dziesięć lat temu spotkałam panią Małgorzatę Halber z Pobiedzisk przy podsumowaniu projektu w Muzeum Fiedlera, w którym pracowałam z grupą międzypokoleniową. Najstarsza aktorka miała 90 lat, byli tam też uczniowie szkoły podstawowej. Poprosiła: "Przyjedź do mnie i zrób coś razem z moimi podopiecznymi". Chodziło o Stowarzyszenie na Rzecz Dzieci i Młodzieży Niepełnosprawnej "Dla ciebie". To było zimą - akurat w trakcie ferii. Miałam poprowadzić zabawę karnawałową. Wysiadłam na dworcu w Pobiedziskach, przechodząc przez tory, nie zauważyłam, jak dużo było śniegu, więc wpadłam w zaspę. Dotarłam do ulicy Różanej mokra i zmarznięta. W przedszkolu, gdzie mieściła się siedziba stowarzyszenia, było ciepło i radośnie. Zaprzyjaźniliśmy się. Spotykamy się do dzisiaj.
Jacy byli to ludzie?
To była grupa osób o różnym stopniu niepełnosprawności. Bliższe spotkanie każdego z nich unaoczniło mi, jak bogaci wewnętrznie są to ludzie i jak wielki drzemie w nich potencjał twórczy. Trzeba go tylko umiejętnie rozbudzić. W Pobiedziskach poznałam Patryka Krauze - aktora, sportowca, artystę. Człowieka, który nigdy nie poddał się ograniczeniom wynikającym z jego choroby. Kilka lat później wraz z Ewą Obrębowską-Piasecką i Januszem Stolarskim zrobiliśmy z nim spektakl Wklęsły.
Co pani daje współpraca z osobami niepełnosprawnymi?
Przez wiele lat pracowałam jako aktorka i reżyserka w teatrach profesjonalnych. Prowadziłam też warsztaty dla amatorów w różnej kategorii wiekowej. Realizowałam kolejne projekty, aż przyszedł w życiu moment, kiedy zaczęłam się zastanawiać, co tak naprawdę mnie interesuje w pracy artystycznej. Odpowiedź: spotkanie, które daje mi możliwość poznawania siebie, świata; określenia, co w życiu jest ważne. I olbrzymią radość w życiu - również jako twórcy.
Współpraca z osobami... Właśnie, jakiego słowa powinno się użyć? Mówi się "niepełnosprawni", "osoby zależne", a ja powiedziałabym: "prawdziwi ludzie", bo nie chowają się za formę. Takie spotkania są niezwykle rozwijające.
Jak powstała grupa aktorska w ramach Teatru Powszechnego?
Andrzej Maszewski z Centrum Kultury Zamek przyszedł na Scenę Roboczą, gdzie graliśmy któryś już raz przedstawienie Wklęsły. Powiedział: "Słuchaj, robimy Teatr Powszechny - może byś zechciała coś z nami zrobić? Ale nie mam jeszcze grupy". Tej grupy długo potem nadal nie było - aż w grudniu 2018 roku zadzwonił do mnie, mówiąc, że zgłosiła się do niego Fundacja L'Arche, która chciałaby, aby u nich też powstał teatr.
Od czego się zaczęło?
W styczniu 2019 roku zostaliśmy zaproszeni na wspólny obiad w domu Fundacji. Spotkaliśmy wszystkich podopiecznych, porozmawialiśmy - i umówiliśmy się na spotkanie warsztatowe. Poza osobami z L'Arche pojawiły się na nim też osoby z innych stowarzyszeń, które bywają w fundacji, bądź z nią współpracują.
Na pierwszym spotkaniu w Zamku zjawiło się tylko kilka osób z L'Arche. Do naszej grupy dołączyli inni, w tym znajomi uczestników. Być może te wszystkie osoby gdzieś się kiedyś spotkały - ale prawdę mówiąc, nigdy ze sobą wspólnie nie były.
Czyli do takiego spotkania doszło w Zamku.
Tak, w Sali Prób. W środy zasiadaliśmy w kręgu. Od spotkania do spotkania, dzięki wspólnej pracy warsztatowej, udało się nam zbudować zespół i przygotować pierwsze przedstawienie. Zawsze z przerwą na kawę i ciastko.
Jak powstawał spektakl Jestem?
W czasie pierwszych spotkań poznawaliśmy się. Podczas próby narysowałam linię na podłodze i powiedziałam: "Tam jest nasze życie, a tu przekraczamy linię, wchodzimy na scenę. Co byście chcieli od siebie wnieść za linię, za ten próg?". Zrobili przepiękne etiudy. Każdy wniósł coś od siebie w sposób bardzo spontaniczny. Ala, która w styczniu mówiła jeszcze bardzo mało, teraz może zdecydowanie więcej. W swojej etiudzie naśladując rodzącą kobietę, wykonywała gesty jak tancerka od Piny Bausch. Szymon przygotował prezentacje w komputerze. Magda przyniosła napisaną przez siebie książkę. Natalka śpiewała. Piotr wziął swoje obrazy.
Każdy z nich na swój sposób i na swoje możliwości - a nie zawsze były to wypowiedzi werbalne, czy etiudy aktorskie - "opowiedział" mi, co by chciał wnieść i czym chciałby się podzielić z innymi. I od tego zaczęliśmy.
Co robili państwo później?
To, co wydarzało się później, to proces zdobywania zaufania, rozbudzania chęci współpracy, pogłębiania kontaktu, zrozumienia, budowania odwagi i umiejętności artykułowania własnych problemów życiowych. Dla wielu proponowane przeze mnie działania były jak coś z innego świata, coś, z czym się nigdy nie spotkali. Ale przekroczyli tę linię - pozwolili sobie, pozwolili mnie, pozwoliliśmy sobie nawzajem opowiadać o sobie w trakcie tych spotkań. I z tych opowieści stworzyłam spektakl.
Gdy rozmawia pani ze swoimi aktorami, to mówią, co dają im te zajęcia?
Takie pytanie z mojej strony nigdy nie padło, ponieważ obserwując ich reakcje, dostrzegałam zachodzące zmiany. Trzy pokazy, które mamy za sobą, są najlepszą odpowiedzią. Tak trudno werbalizować swoje uczucia. Dużo łatwiej przekazać je na scenie. Zastanawiam się, czy kiedykolwiek zadałam pytanie "co tobie to daje?". Raczej to aktorzy podchodzili i opowiadali, jaki proces się w nich odbywa, jak mnie teraz postrzegają. Wprost takie pytanie nigdy nie padło.
Mogłaby pani o tym opowiedzieć?
Ze względu na szacunek do podmiotowości każdego z aktorów uchylę się od tej odpowiedzi. Może dotknęłabym bardzo prywatnych, intymnych historii. Kiedy przyjdzie pan na spektakl Jestem, to zobaczy pan, co każdy z nich chciał o sobie opowiedzieć, na co się zgodził. Pozostawmy cały ten proces w duszy zespołu. Wiemy, jacy byliśmy, gdy spotkaliśmy się pierwszy raz - i jacy jesteśmy teraz, po prawie rocznej wspólnej pracy.
Czyli ta praca ich zmieniła?
Myślę, że tak. A może nie zmieniła? Może wyzwoliła w nich odwagę, dzięki której mogą głośno mówić o swoim istnieniu, czerpiąc ze swojego potencjału twórczego. Może uwolniła z więzi schematów, uniosła ponad ograniczenia.
Schematy i ograniczenia - ma pani na myśli to, jak są postrzegani w społeczeństwie - a oni to odczuwają i się wycofują?
Na pewno tak. Dzieje się tak z wielu powodów. Osoby dotknięte niepełnosprawnością często są zależne od swoich opiekunów. Ich wzajemne relacje są bardzo silne. Przed dwoma laty stworzyłam Innowację Społeczną "Garderoba na kółkach", bo wydawało mi się, że niezwykle ważna jest nie tylko praca z osobami niepełnosprawnymi, ale i z ich otoczeniem. Podczas jej testowania dowiedziałam się, jak obie strony na siebie wpływają. Schematy wynikają z poczucia winy, z lęku, że nie można czegoś zmienić, z ograniczeń opiekuna - jego sposobu myślenia, predyspozycji... Myślę, że cudnie jest, gdy z innymi ludźmi pracują ludzie, którzy przede wszystkim przepracowali siebie.
Gdy wpisuje się ludzi w role społeczne - to jednemu się powie "ty bądź opiekunem", a drugiemu "ty bądź osobą niepełnosprawną"? Narzuca się im schematy - nawet jeśli do nich nie zawsze pasują?
Można powiedzieć, że dzisiejszy świat nieustannie ubiera ludzi w ograniczenia i schematy. Całe nasze życie jest bardziej teatrem, udawaniem.
Każdy musi grać swoją rolę.
I zadaje się pytanie: a gdzie jest prawdziwe życie, gdzie możemy być sobą?
Paradoksalnie szuka pani tego prawdziwego życia ze swoimi aktorami na scenie?
Myślę, że tak. Ja szukam - i czuję, że w nich istnieje potrzeba opowiedzenia o sobie w "prawdziwy sposób". Jedna z aktorek, Magda w wywiadzie radiowym mówi: "Jestem człowiekiem, jak i wy wszyscy". Dzisiaj nasze spotkanie w teatrze jest pisaniem opowieści o ich losach. To takie zwielokrotnione opowiadanie - Jesteśmy.
Rozmawiał Marek S. Bochniarz
* Grażyna Wydrowska - aktorka, reżyserka, pedagog teatralny. Współzałożycielka pierwszego powojennego prywatnego teatru Wierzbak. Prowadzi warsztaty i szkolenia oraz tworzy międzypokoleniowe projekty o charakterze artystyczno-społecznym.
- Spektakl Jestem, reż. Grażyna Wydrowska
- premiera: 31.01
- Centrum Kultury Zamek
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2020