Kultura w Poznaniu

Teatr

opublikowano:

Pomnik z czekolady

Piątkowy wieczór? Czas na przyjemność! W Teatrze Animacji - gościnnie, prawdziwa mieszanka charakterów: ptasie mleczko, torcik, praliny... Spektakl w reżyserii Agaty Biziuk miał smak (dosłownie!) gorzkiej czekolady. Mniam.

. - grafika artykułu
fot. Marek Zimakiewicz

Miniony rok (przynajmniej mój) upłynął pod znakiem Wedla. Bo pracę w fabryce dostał mój przyjaciel. Bo w październiku ukazała się książka - Wedlowie. Czekoladowe imperium Łukasza Garbala. Tytuł (chyba wielu z nas dostało taki prezent pod choinkę - oprócz słodyczy oczywiście) traktuje o tym jak jedna rodzina (a dokładnie jej trzy pokolenia) z niewielkiej cukierni przy ul. Miodowej w Warszawie, gdzie serwowano pitną czekoladę, karmelki do ssania na kaszel i słód klonowy stworzyła potężną fabrykę i odniosła sukces na niebywałą skalę. Książka Wydawnictwa Czarne okrzyknięta została jedną z lepszych pozycji biograficznych ostatnich lat. Ja również kłaniam się w pas jej autorowi.

Stosunkowo niewiele w niej jednak - choć tytuł ma blisko pięćset stron - osobistych historii z życia Karola, który to w połowie XIX wieku przyjechał z Berlina do Polski, jego syna Emila, który fabrykę dostał w prezencie ślubnym, po czym przeniósł ją do kamienicy przy ulicy Szpitalnej i wnuka Jana, który odziedziczył ją po II wojnie światowej. Prywatnych szczegółów z życia dynastii, która stała się polską z wyboru. Intymnych wspomnień potomków niemieckich (z pochodzenia) emigrantów, którzy czuli się odpowiedzialni za polskie społeczeństwo. W czym więc sęk?

Myślę, że świetnie z odpowiedzią (w końcu przez godzinę aktorzy w białej odzieży roboczej albo strojach do obowiązkowej gimnastyki stali przy... tabliczce czekolady) poradzili sobie twórcy Faktorii przyjemności. Te dwa przedsięwzięcia powstały niezależnie, ale trudno ich ze sobą nie skonfrontować. Garbal pracując nad książką czerpał bardzo dużo informacji ze starej prasy. Takie były w tamtych czasach zwyczaje, że pisano o tym np. iż Wedel gdzieś wyjechał w interesach albo o jego akcjach dobroczynnych. Agata Biziuk z kolei, która tekst sztuki napisała razem z Anną Domalewską i Rafałem Derkaczem, inspirowała się wywiadami pochodzącymi ze zbiorów  Archiwum Historii Mówionej Warszawskiej Pragi, oddziału Muzeum Warszawy oraz audioteki PragaGada.pl Fundacji Animacja. Jak świetnie, że obecnie powstają takie inicjatywy!

Smakowicie przedstawione mikroopowieści - o tym choćby jak Wedel dbał o swoich pracowników i ich rodziny, o obowiązkowych prysznicach, żłobkach, stołówce, Klubie Sportowym "Rywal", wywczasach, pożyczkach, które anulował, rodzinności i solidarności, więzach, jakie dało się tworzyć przez lata Wedlom z wydawałoby się obcymi ludźmi, dopełniły czarno-białe archiwalne fotografie. Na koniec pokazu aktorzy oddali głos jednej z byłych pracownic Jana Wedla, która dodała wydarzeniu swoistej gwarancji jakości, autentyczności. Oczywiście spektakl - bo tak samo ważna jak treść, była też forma, w jakiej ją zaserwowano - zawierał elementy teatru ruchu (aktorzy sprzed taśmy produkcyjnej z gracją robotniczą ruszyli na salę gimnastyczną) oraz ożywionej formy (w części o Ghanie wykorzystano mikroskopijnej wielkości plasto albo czekoludki - bez kamery nic bym nie widziała, a później papierową makietę zrujnowanej w czasie wojny Warszawy, która stanowiła jednocześnie scenografię wzruszającego i bardzo krótkiego metrażowo filmu).

Przepis Biziuk na historię "faktorii przyjemności" różni się od tego, który zaserwował czytelnikom Grabal. Zasadnicza różnica - i wcale nie chodzi o medium, to przede wszystkim humor i dystans (do teatru i historii, do ludzi), czasem też "czerstwe żarty"- i to nie moje słowa, tylko reakcja jednej z bohaterek na to, co usłyszała od kolegi. Bo wiecie dlaczego Jan Wedel nie miał dzieci? Bo miał interes z czekolady! Ale tak na poważnie - to Biziuk mistrzowsko przełamała smaki (choć obiad w stołówce był na poziomie podstawowym - ziemniaki, schabowy i buraki). Tradycję wielokulturowej polskości i patriotyzm polegający na dobroczynności, współpracy dla wspólnego dobra zestawiła z lekcją geografii - bo stamtąd właśnie pochodzą najlepsze ziarna kakaowca, oraz z teatralną precyzją (czasem towarzyszył tej opowieści chórek) nakreśliła proces powstawania czekolady: od suszenia ziaren, poprzez ich mielenie, aż po pakowanie. W końcu wiem dlaczego czekolada łamie się z trzaskiem!

Faktorii przyjemności Mikro Teatru - podobnie jak słynnej mieszance Wedlowskiej - "trudno się oprzeć", bo to "bogactwo i różnorodność smaków, w której każdy znajdzie coś dla siebie".

Monika Nawrocka-Leśnik

  • Faktoria przyjemności Mikro Teatru - gościnnie
  • reż. Agata Biziuk
  • Teatr Animacji
  • 29.04

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2022