Kultura w Poznaniu

Teatr

opublikowano:

Pierwszy strzał

- Dla mnie Stanisław Hejmowski jest jak guślarz, szaman, poeta, artysta, bo był w stanie dokonać czarodziejstwa w mowie obronnej z 1956 roku. Tak pięknie mówił w imieniu robotników Czerwca, że nie sposób było się tym nie zająć - mówi Janusz Stolarski*, reżyser spektaklu Pierwszy strzał.

. - grafika artykułu
Spektakl "Stukot/Czerwiec '56", fot. Maciej Krajewski

Skąd pomysł na przedstawienie o Poznańskim Czerwcu, Pierwszy strzał?

Zdecydowaliśmy z Łynią (Renatą, żoną i współpracowniczką Janusza Stolarskiego, przyp. autorski), że zrobimy tryptyk. Zaczęło się od spektaklu Stukot/Czerwiec "56, a potem były Trzy tramwajarki.

Jaki był impuls do realizacji pierwszego przedstawienia i dlaczego potem powracaliście do tych wydarzeń historycznych?

Ważną osobą przy tej pracy był Adam Suwart, syn jednego z bohaterów Czerwca "56. W tamtym czasie pracował w Teatrze Ósmego Dnia. "Zanęcił nas" - zainspirował do tego, aby zająć się tą sprawą. Był iskrą zapalną i pomagał nam przy pisaniu scenariuszu do Stukotu... Ten spektakl pozwolił nam dokonać pierwszego rozeznania w obszarze różnych, a przy tym bardzo pięknych historii.

Później uważałem, że już nic więcej na ten temat nie zrobimy. Lecz pewnego dnia, gdy siedziałem w jakiejś poczekalni - już nie pamiętam której, i po co tam w ogóle trafiłem - wpadła mi w ręce książeczka o losie trzej tramwajarek. Uderzyło mnie to, w jak okrutny sposób zostały doświadczone przez los. Doświadczenia tych trzech bohaterek Czerwca "56 były tak straszne, że pomyślałem "wcale nie wystarczy ten ogrodowo-autostradowy pomniczek usypany przy Dąbrowskiego, trzeba się za nimi ująć". Stąd wręcz musieliśmy z Łynią zrobić spektakl, który będzie poświęcony trzem tramwajarkom.

W naszej działalności wcale nam jednak nie chodzi o kombatanctwo, ordery, czy o cały ten splendor. Chcieliśmy zawrzeć w Trzech tramwajarkach to, co nas naprawdę przeraża. To była jakby pieczęć tej okrutnej części historii Czerwca "56. Mieliśmy wtedy osobne tropy i połączyliśmy je w jeden spektakl.

A co z Pierwszym strzałem?

W tym roku wypada 65. rocznica tamtych wydarzeń. Dlatego wydawało nam się, że warto byłoby wrócić do tamtej historii. Gdy rozmawialiśmy o tym pomyśle w Teatrze Ósmego Dnia, nasza idea trafiła na podatny grunt i produkcję Pierwszy strzał realizujemy właśnie w ramach tego teatru. Muszę przyznać, że znaleźliśmy się w szczęśliwej sytuacji.

Kto jest bohaterem trzeciej części tryptyku?

Bohaterem jest robotnik. Zainspirowała nas opowieść Ewy Wójciak o Janie Brygierze. Był działaczem przedwojennej partii komunistycznej, a potem partii socjalistycznej, PZPR-u. Napisał książkę Tak było w moim życiu, która jest znakiem czasu okresu międzywojennego. Opisuje w niej los bezrobotnych, ludzi wyrzuconych, odrzuconych, pominiętych, zmuszanych, żeby mieszkać w altankach... Gdy opowiadam o niej innym, to jestem natychmiast pytany "ale zaraz, czy to jest o "56, czy latach 20. i 30., w dobie kryzysu przed II wojną światową?".

Pewien czas przed premierą słuchaliśmy różnych opinii. Stąd myślę, że być może ktoś nawet i potem powie po spektaklu, że w Pierwszym strzale w sumie mało dostrzega z Czerwca "56. Choć jest to spektakl nasycony tamtymi wydarzeniami, to rozrósł się nam w szeroką opowieść o wielu różnych przygodach robotników.

W Pierwszym strzale odnosicie się do postaci Stanisława Hejmowskiego.

Gdy przeczytałem jego mowę obrończą z października 1956 roku, to wiedziałem, że to jest coś, co pomoże nam w zupełnie inny sposób poszukać formy dla naszego spektaklu, a także dla ujęcia wydarzeń czerwcowych. Potem odkryliśmy, że Hejmowski również i przed wojną wspierał jako obrońca z urzędu robotników walczących o poprawę swojego bytu.

Natknęliśmy się w książce Tak było w moim życiu na bardzo poruszające opowiadanie o Hejmowskim broniącym lekarza, leczącego innych za darmo. Prasa endecka odkryła wtedy, że tamten lekarz był Żydem i próbowała w oparciu o to zrobić "sprawę".

Co Was fascynuje w tym bohaterze?

Hejmowski miał niezwykłą umiejętność pięknego, poetyckiego opowiadania o różnych historiach. Gdy słucham mecenasów pozbawionych talentu poetyckiego, to mam wrażenie, że stosują poniekąd "prostą ścieżkę". Natomiast Hejmowski potrafił odnieść się w swoich mowach zarówno do Napoleona czy starożytności, jak i do wielkich poetow. Uświadomiłem sobie, że działał on prawie jak guślarz - ktoś, kto jest w stanie przywołać z przeszłości coś, czego może użyć jako sposobu na oswojenie się z pewną sprawą, bądź zmierzenie się z większą historią.

W 1956 roku Hejmowski odważnie zdecydował, że nie wyjedzie z rodziną do Szwecji, lecz pozostanie w Polsce i będzie bronić robotników. Mówił, że tak długo, jak w kraju jest choć jeden człowiek, któremu może jakoś pomóc, to po prostu musi tu pozostać i podjąć się jego obrony. Zapłacił za to jednak bardzo wysoką cenę. Był potem dręczony przez ubecję, oskarżany o łapówkarstwo, czyniono mu również i inne nieprawdziwe zarzuty. Ostatecznie doznał z powodu tego wszystkiego wylewu.

Czyli z pomocą postaci mecenasa Hejmowskiego, który bronił ludzi pracujących jeszcze w okresie międzywojennym, chcecie inaczej spojrzeć na Poznański Czerwiec?

Uznaliśmy, że mecenas Hejmowski jest postacią, która może się "rozciągnąć" na sporą część naszej opowieści. Jego historię można przedstawić na tak wiele sposobów. Chciałem wyrazić to, że problemy robotników ciągle istnieją - tyle, że objawiają się w różny sposób. Co prawda nie twierdzę, że sytuacja pracowników Amazona ma bezpośredni związek z Czerwcem "56, ale w odległym, pośrednim sensie - uważam, że jednak poniekąd ma.

W spektaklu jest scena, w której Marcin Kęszycki opowiada o sadze Hipolita Cegielskiego. Ten człowiek był nauczycielem greki i łaciny. Gdy zaprotestował przeciwko germanizacji poznaniaków w zaborze pruskim, został wyrzucony ze szkoły, w której uczył. Marcinkowski doradził mu założenie sklepiku - i zrobił to, w Bazarze. Później jego działalność zaczęła się rozwijać... Ale Brygier w swojej książce pyta o to, czy to jest aby na pewno cała prawda. Hipolit Cegielski był oczywiście fantastyczną i ważną postacią, ale zaangażował się w różne kapitały bankowe należące do udziałowców liczących już jedynie na zysk. Jego idee były słuszne, ale sprawy związane z dostrzeganiem i wynagradzaniem robotnika zawsze miały swoją ciemną stronę i do dziś zachowują właśnie taki charakter.

Jak skonstruowany jest Wasz spektakl?

Połowa spektaklu prezentuje losy robotników, które funkcjonują na zasadzie "odbicia". Gdy czytam o okresie międzywojennym, to mam poczucie, że tamte doświadczenia można przełożyć również i na czasy powojenne - "56, "70, "80, "89... - na różne inne zdarzenia z historii ruchu robotniczego.

Czyli - patrzycie na Poznański Czerwiec bardzo szeroko, i to poza konkretnymi cezurami historycznymi czy geograficznymi.

Tadeusz Janiszewski uświadomił nam, że jest również możliwość przyjęcia perspektywy na te wydarzenia zza granicy - z oddalenia, z odejściem od "naszego błotka". Wydało mi się to bardzo interesujące. Ale gdy to wszystko ci opowiadam - to dzielę się z tobą tym, o czym rozmawialiśmy w czasie prób.

Finalną sprawą w tym przedstawieniu będzie spojrzenie z pewnej odległości - przyjęcie perspektywy Alberta Camus. To, o czym mówię - i jak Ci o tym opowiadam - wynika poniekąd z poszukiwania tego trzeciego spektaklu o Czerwcu "56, a także i innych spraw, do których się przy tej okazji odnoszę.

Rozmawiał Marek S. Bochniarz

*Janusz Stolarski - aktor, reżyser i pedagog, twórca monodramów. Od 1991 roku współtworzy Stowarzyszenie Teatralne ANTRAKT. Współpracuje z grupami zagrożonymi wykluczeniem - seniorami +50, osobami po kryzysach psychicznych, osadzonymi w poznańskich więzieniach.

  • Pierwszy strzał
  • scen. i reż. Janusz Stolarski
  • przedpremiera 27.06, g. 20
  • premiera 28.06., g. 22
  • hala nr 3 MTP
  • bilety: 20 zł

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2021