(Nie)męskość

Zacząć należy od krótkiego wstępu historyczno-przestrzennego. A należy, gdyż "Drwal..." nie jest prezentowany w Sali Wystaw, ale w bogatych zamkowych wnętrzach na pierwszym piętrze. Szukając dzieł polskich współczesnych artystów (i to jakich artystów! Wśród autorów są takie nazwiska jak Dorota Nieznalska, Karol Radziszewski czy Krystian Daszkowski), przemierza się korytarze, sale i gabinety wzniesionego na początku XX wieku zamku cesarskiego. Ów kontrast jest dla wystawy kluczowy; tak jak i ważna jest postać fundatora zamku, króla Prus i cesarza niemieckiego Wilhelma II Hohenzollerna, pod koniec życia nazywanego "drwalem z Doorn". Osią narracyjną jest tutaj przeciwstawienie się zarówno pruskiemu, jak i dzisiejszemu, postniemieckiemu pojęciu męskości. Spojrzenie na męskość krytycznie.
I to bardzo krytycznie. Bo przecież z samego założenia "Drwal..." jest tej męskości zaprzeczeniem. Antytezą. Przemysław Jędrowski z tego utartego i stereotypowego pojęcia drwi, pokazując jego przebrzmiałość i nieprzystawalność do dzisiejszych czasów. Zwraca uwagę na konotacje siłowe, które to odruchowo "męskości" przyznajemy. Tyle że zamiast aspektów pozytywnych na pierwszy plan wysuwa opresyjność - świadczą o tym oba dzieła, które pokazuje na wystawie Aleksandra Ska ("Utwór na ścinanie" i "Wszystkie jesteśmy artystkami"), będące manifestami feministycznymi. W końcu feminizm zrodził się między innymi jako opozycja do męskości. Obie prace są jednocześnie przypomnieniem, że chociaż mamy już rok 2025 i minęło już ponad 100 lat od oddania do użytku zamku cesarskiego, to walka kobiet o równouprawnienie - także na polu sztuki - jeszcze się nie skończyła.
Spacerując po kolejnych salach i korytarzach, Jędrowski wytyka męskości. Męskości, czyli również i mężczyznom; i tym sprzed 100 lat, i tym dzisiejszym. Mężczyznom, którzy przez wieki, korzystając z przewagi siły, wypracowali sobie dominującą pozycję w świecie. Mężczyznom, którzy nigdy nie musieli przepraszać i tłumaczyć się ze swoich działań. Wytyka brak czułości i brak empatii. Prace Krzysztofa Maniaka (korespondujące zresztą z samym tytułem wystawy; z jednej strony mamy brutalnego "Drwala...", z drugiej - przytulającego się do drzew Maniaka) są pełne ciepła i współodczuwania, określeń tak rzadko zestawianych w jednym zdaniu z "męskością". Wybór tego twórcy nie był przypadkowy - w swoim portfolio artystycznym Krzysztof Maniak ma szereg działań i akcji, w których to właśnie przyroda odgrywa główną rolę.
Wytyka brak otwartości. Prace Krystiana Daszkowskiego i Karola Radziszewskiego traktują o społeczności LGBT+. Co już samo w sobie jest antytezą męskości, zwłaszcza tej oficjalnej, w wydaniu niemieckim, z początku XX wieku (czyli z lat powstawania zamku cesarskiego, gospodarza wystawy "Drwal..."), kiedy homoseksualizm był zwyczajnie karany. A po dojściu Adolfa Hitlera do władzy - bezwzględnie tępiony. Daszkowski i Radziszewski, obaj operujący na potrzeby tej wystawy w materii fotografii i filmu, w niezwykle familiarny sposób pokazują swoich bohaterów. U Daszkowskiego to cykl portretów i filmowych rozmów z osobami transpłciowymi - o życiu. O codziennych rozterkach, relacjach, banalnych problemach. Z kolei "Mon chéri soviétique" Karola Radziszewskiego to opowieść o homoseksualnych narracjach, które nawiązywali stacjonujący pod Wrocławiem żołnierze radzieccy Armii Czerwonej z polskimi mężczyznami. Opowieść o miłości; tej zakazanej (no bo jak to tak, żołnierze?), tej podszytą władzą, bo jednak wojska radzieckie w Polsce nie miały faktycznego statusu wojsk przyjacielskich, wbrew temu, co mówiły oficjalne komunikaty władz. To wreszcie opowieść o chwilowej sielance i tęsknocie oddalonych o tysiące kilometrów od domów młodych mężczyzn w mundurach.
Radziszewski stosuje zabieg anonimizacji. Dzięki temu nie wkracza w sferę intymną poszczególnych, faktycznych postaci, ale przede wszystkim czyni tę opowieść uniwersalną. Zamiast mundurów czerwonoarmistów mogłyby to być równie dobrze uniformy amerykańskich wojaków, stroje drużyny piłkarskiej, plastrony żużlowców. U Radziszewskiego sama historia jest pretekstem do spojrzenia głębiej, bardziej uniwersalnie, bardziej otwarcie. Niemęsko. Jędrowski wytyka wreszcie brutalność i nastawienie na siłę, przemoc. Praca Vaterland autorstwa Doroty Nieznalskiej usytuowana w jednej z sal, do których odwiedzający trafia pod sam koniec zamkowego touru, budzi grozę, a zarazem niezdrową ciekawość. Żelazne pruskie pikielhauby [hełmy - przyp. red.] uszeregowane równiutko, w jednakowych odstępach, przypominają armię w szyku bojowym, gotową do natarcia. Buchającą testosteronową męskość Nieznalska przełamuje... różowymi, aksamitnymi poduszeczkami, na których umieszcza niemieckie hełmy.
Z dokonanego przez twórców wystawy "Drwal..." wyboru prac wybrzmiewa brak nadziei. Tak dla tej już ponad 100-letniej męskości, jak i dla dzisiejszych mężczyzn. Jędrowski nie pozostawia złudzeń co do sensu powielania odwiecznych schematów w społecznościach zachodnich, nowoczesnych. Jedynymi ostojami tej "prawdziwej" męskości pozostaną satrapie, tyranie i dyktatury. Miejsca, gdzie wprowadza się prawo metodą siły, a kult wojskowości, porządku i posłuszeństwa jest dużo ważniejszy niż równość i oświecenie. Ale paradoksalnie sam fakt eksponowania w takim miejscu jak zamek cesarski feministycznych i krytykujących władzę dzieł świadczy o tym, że społeczeństwa zachodnie, w tym i Polska, powoli, ale jednak się zmieniają. Zatem nikłe światełko w tym tunelu Jędrowski zostawia.
"Drwal..." to również opowieść o mocy sprawczej, którą dzierży kurator. O tym, że narzucona przez niego narracja, sposób i miejsce wyeksponowania dzieła determinują tegoż dzieła odbiór. Przecież wspomniane żelazne pruskie hełmy, składające się na pracę Nieznalskiej, zupełnie inaczej rezonują w niedoszłym gabinecie Adolfa Hitlera, niż rezonowałyby w położonej piętro niżej Sali Wystaw. Tak jak i makata z wyszytym, a może raczej wykrzyczanym hasłem - "Wszystkie jesteśmy artystkami" - (autorka: Aleksandra Ska), wywieszona w zbudowanej dla Hitlera windzie krzyczy dwa razy mocniej niż gdziekolwiek indziej. Odpowiedzialny za całość wystawy Przemysław Jędrowski bardzo sprawnie lawiruje w zamkowych przestrzeniach na pierwszym piętrze, nie zagadując ich i dopełniając kolejnymi dziełami sztuki. Przemierzając korytarze i kolejne sale, miałem wrażenie dopasowania i komplementarności, a jednocześnie nie czułem, by owe prace w nich ginęły. Ogromne gabinety i komnaty stanowią doskonałe tło, dając sztuce tak potrzebną jej przestrzeń, a odbiorcom - niezakłócone miejsce do tak potrzebnej kontemplacji.
Kurator oraz artystki i artyści, prezentujący prace na wystawie "Drwal. Historie o męskości" zdają się pytać, czy wspomniana męskość jeszcze w ogóle istnieje lub czy istnieć powinna. Czy w naszych czasach jest potrzebna. I czy jeśli uznamy, że nie, to ktokolwiek będzie za nią tęsknił. Jednocześnie wcale nie ułatwiają szukania odpowiedzi na tak zadane pytania. A już na pewno nie znajdziemy tej odpowiedzi w CK Zamek. Tak jak i tęsknoty za męskością rozumianej podobnie, jak rozumiano ją za czasów cesarza Wilhelma II Hohenzollerna.
Adam Jastrzębowski
- Wystawa "Drwal. Historie o męskości"
- CK Zamek
- czynna do 30.11
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2025
Powiązane wydarzenia


Drwal. Historie o męskości - wystawa polskiej sztuki współczesnej
Zobacz również

Opowieści są ważne

Na własnym oddechu

Tajemnice Arkadii
