Nazywali ją polskim Oskarem Schindlerem. W czasie II wojny światowej uratowała 2,5 tys. żydowskich dzieci z warszawskiego getta, wywożąc je i ukrywając w polskich rodzinach, sierocińcach i klasztorach. Dziś wspomnienie jej bohaterskich czynów splata się z rzeczywistością naszych ukraińskich sąsiadów w przerażający sposób. Jak gordyjski węzeł, zaciska się tak, że aż brakuje nam tchu. Bo historia się powtarza. Jednak nie tylko to, co w niej złe - wojna oraz idące z nią pod rękę śmierć i strach, bo w odpowiedzi na nie widzimy ogromną solidarność, odwagę i miłość.
Ludzi dzieliła na dobrych i złych. W jednym z wywiadów, jakiego udzieliła w latach 90, przyznała, że żałuje tylko jednej rzeczy - że mogła zrobić więcej, i że to uczucie żalu będzie jej towarzyszyć aż do śmierci, która zabrała ją 12 maja 2008 roku. Mawiała, że "rasa, pochodzenie, religia, wykształcenie czy majątek nie mają żadnego znaczenia, bo liczy się tylko to, jakim kto jest człowiekiem".
Jaka jest jej biografia? Michał Głowiński, znany filolog, historyk i teoretyk literatury, nie ma wątpliwości, że co najmniej heroiczna, że jej czyny to był "heroizm działacza humanitarnego". "Niosła pomoc nie na miarę możliwości, ale znacznie ponad miarę możliwości i na tym polega jej niezwykłość. Znalezienie ratunku dla tylu dzieci graniczyło z cudem, i ten cud się zdarzył. Ona i jej wspólniczki wchodziły do getta i wyprowadzały dzieci skazane na śmierć. To wymagało niezwykłej odwagi" - mówił Głowiński przed pięcioma laty na antenie Polskiego Radia.
Nie ma wątpliwości, że historia Ireny Sendlerowej zasługuje na wiele książek, opracowań i filmów, jednak zasługuje również na teatr. Taki przez duże T, jakiego możemy spodziewać się w poznańskim Teatrze Muzycznym wraz z jego nadchodzącą, długo wyczekiwaną premierą spektaklu Irena. Jak przyznaje dyrektor Przemysław Kieliszewski, temat Ireny Sendlerowej i spektaklu o niej przyszedł do nich zupełnie niespodziewanie. - Zadzwonił do nas Włodek Pawlik, twórca muzyki do Ireny, i w rozmowie z nim dowiedzieliśmy się, że w ogóle taki projekt istnieje, że napisali go wspólnie Polacy i Amerykanie, na czele z Mary Skinner, autorką dokumentu o Irenie Sendlerowej W imię ich matek - Historia Ireny Sendlerowej, i Markiem Campbellem, laureatem nagród Pulitzera i Grammy, który napisał piosenki - opowiada Kieliszewski w pierwszej zapowiedzi spektaklu.
Za powstanie Ireny odpowiedzialny jest prawdziwy dream team. - Jesteśmy niesamowicie podekscytowani. Do współpracy, w roli reżysera, zaprosiliśmy Briana Kite'a, dziekana Wydziału Teatru, Tańca i Telewizji UCLA [pracował również przy spektaklu Virtuoso Teatru Muzycznego - przyp. red.], który z kolei zaprosił znakomitą choreografkę Danę Solimando, mającą na koncie udział przy wielu produkcjach na Broadwayu. Jesteśmy bardzo szczęśliwi, że przystali na naszą propozycję - przyznaje dyrektor Teatru Muzycznego. Brian Kite z kolei nie ma wątpliwości, że ta sztuka jest dla całego zespołu czymś znacznie większym niż tylko hołdem dla Ireny Sendlerowej. - Próbujemy znaleźć w niej odpowiedzi na pytania: Jak to jest być bohaterką? Jakie są tego mroczne strony? Z jakimi wyzwaniami i poświęceniem jest to związane? Czego od nas wymaga? - mówi.
Wcześniej Dana Solimando o Irenie Sendlerowej nigdy nie słyszała. - Zaczęłam szukać informacji i przeżyłam szok, że dotąd o niej nie wiedziałam, bo była prawdziwą bohaterką. Czytając o niej, pomyślałam, że absolutnie chciałabym włączyć się w opowiedzenie tej historii. To coś, o czym ludzie po prostu powinni się dowiedzieć - uważa Solimando. W podobnym tonie wypowiada się Włodek Pawlik, dla którego postawa tytułowej bohaterki tej sztuki jest czymś absolutnie niezwykłym. - Ona poświęcała się bezgranicznie, można powiedzieć, że ryzykując swoje życie. W tych naszych dzisiejszych, tak trudnych czasach wydaje się, że jej postać i działalność, ta jej walka ze złem i potwornościami wojny może być bardzo dobrym przykładem dla nas wszystkich - zauważa kompozytor.
Za libretto do Ireny odpowiada nie tylko Mary Skinner, ale również Piotr Piwowarczyk (wspólnie z Lesławem Halińskim odpowiedzialnym również za tłumaczenia), który nie ukrywa, że myśląc o niej, czuje się bardzo wzruszony i cały projekt traktuje jako swego rodzaju dług, który ma do spłacenia wobec jego bohaterki. - Miałem to szczęście, że mogłem poznać ją osobiście. Może się z nią nie zaprzyjaźniłem, bo to byłoby za dużo powiedziane, ale stała mi się bardzo bliska. Nasze spotkania i rozmowy były dosyć systematyczne i na pewno bardzo wpłynęły na mnie, na moje życie, na moje wartości i na to, jak widzę świat - mówił w reportażu Teatru Muzycznego Piwowarczyk, dodając, że mimo upływu tylu lat to, co reprezentowała sobą Irena Sendlerowa, może być pewną inspiracją do naszego codziennego życia. Bo pewne rzeczy są niezmienne, bez względu na to, czy żyjemy w czasach pokoju czy wojny - jeśli ktoś tonie, to trzeba podać mu rękę.
Jaka tak naprawdę będzie Irena? Jak przyznaje trenerka wokalna Kasia Rościńska, to bardzo trudny spektakl, bo godzi dwie, tylko pozornie sprzeczne, wartości: rozrywkę i głębokie przemyślenia. - Również dla mnie jest to trudna praca, by spróbować pomóc aktorom wydobyć z ich głosów pewne sprzeczności: trochę smutku, trochę radości, trochę złości i rozgoryczenia. I trochę nadziei... To ten element intymny w pracy z aktorami, ale nie jest to dla mnie jakaś wielka trudność, bo oni są doskonali w tym, co robią - przyznaje Rościńska, której przy pracy towarzyszy Łukasz Pawlik (aranżacje muzyczne i przygotowanie bandu). Pytana o swoją pracę przy Irenie Dana Solimando podkreśla, że tworzenie choreografii to zawsze dla niej pewien proces. - Zwykle najpierw czytam scenariusz, słucham samej muzyki, a potem sprawdzam, jak brzmi scenariusz w połączeniu z muzyką. Zaczynam sobie to wyobrażać, robimy burzę mózgów z reżyserem, dzielimy się pomysłami... Potem staram się rozpisać historię i ostatnią rzeczą jest przeniesienie jej na choreografię i kroki taneczne. To ostatnia część tego procesu - tłumaczy tancerka.
Jeszcze większe wyzwanie od tego, z jakim mierzyła się Solimando, wydawało się stać przed reżyserem Brianem Kite'em. Jak sam przyznaje, to bardzo trudne, wejść do czyjejś głowy, zrozumieć, co ktoś czuł, a następnie przenieść tę historię na scenę. Również dla niego Irena to niesamowity zaszczyt, ale i wielkie wyzwanie, by zrobić to dobrze lub - jak mówi - "by zrozumieć, że nawet bohaterowie biją się z myślami, chcąc zrobić to, co zamierzają zrobić". "Chodząc korytarzami i stojąc w celach dawnego obozu koncentracyjnego w Poznaniu [Fortu VII, pierwszego obozu koncentracyjnego na ziemiach polskich, do którego w czasie wojny trafiał niemal każdy zatrzymany przez Niemców poznaniak - przyp. red.], zastanawiałem się, próbowałem sobie wyobrazić, jak mogły czuć się ofiary - wspomina Kite.
To niejedyna wspólna wyprawa zespołu Ireny, mająca na celu możliwie najlepiej poznać tkankę, z jaką postanowili się zmierzyć. - Oprócz wizyty w Konzentrationslager-Posen, zwiedziliśmy też niesamowity magazyn mundurów również mieszczącej się w Poznaniu firmy Hero Collection, czyli chyba największego dostawcy mundurów dla Hollywood, która jest naszym partnerem przy tej premierze - mówi dyrektor Przemysław Kieliszewski. W tym miejscu warto dodać, że kostiumy do Ireny stworzyła Anna Chadaj, scenografię zaś Damian Styrna - ten sam duet, który miał już okazję współpracować z poznańskim teatrem przy sztuce Kombinat. Światła reżyseruje Tadeusz Trylski, za projekcje odpowiada Eliasz Styrna, a za reżyserię dźwięku Tomasz Zajma. Rozpoznawalne nazwiska pojawiają się nawet w gronie asystentów - są nimi Łukasz Brzeziński (asystent reżysera), Tomasz Manowski (choreografa), Grzegorz Tomkowski (kierownika muzycznego), Katarzyna Zawal (kostiumografki) i Mateusz Janas (scenografa).
Irena, podobnie jak inne ostatnie spektakle Teatru Muzycznego w Poznaniu - na czele z Virtuoso o Ignacym Janie Paderewskim i Kombinatem z muzyką i tekstami Republiki i Obywatela GC - wydaje się dopracowana w najmniejszych detalach. Chodzi o szacunek, ale również o symbolikę, której w Irenie nie zabraknie. - By jeszcze bardziej pokazać uniwersalność historii życia Ireny Sendlerowej, premierę zaplanowaliśmy na 27 sierpnia. Ta data nie jest przypadkowa, bo właśnie w sierpniu przypada 80. rocznica śmierci Janusza Korczaka i dzieci, z którymi zginął w obozie zagłady w Treblince - mówi Przemysław Kieliszewski. Liczy, że również ten spektakl Teatr Muzyczny będzie mógł prezentować nie tylko w Poznaniu, ale i w innych miastach w Polsce i za granicą. Irena - bez i w cudzysłowie - z całą pewnością na to zasługuje. - Myślę, że ten spektakl jest o kobiecie, która tłumi szczęście i miłość, po to by wybrać życie. Irena Sendlerowa dobrze wiedziała, co może jej grozić. I mimo to robiła to, co czuła, że musi robić... - mówi reżyser Brian Kite. Do zobaczenia w Muzycznym! Bo przecież wiemy, że musimy tam być...
Sebastian Gabryel
- Irena
- reż. Brian Kite
- Teatr Muzyczny
- 26.08, g. 19 (pokaz przedpremierowy), 27.08, g. 19 i 28.08, g. 17 (premiery)
- bilety: 43-100 zł
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2022