Kultura w Poznaniu

Teatr

opublikowano:

Jak się dogadać?

Problem odnalezienia swojego miejsca w świecie oraz trudność wypracowania wspólnego języka z ludźmi o różnych poglądach oraz potrzebach, rezonowały w całym przedstawieniu Żyjesz naprawdę w innym świecie autorstwa Huberta Fiebig, Daniela Namiotko i Jagody Stanickiej, którego premiera odbyła się w ten weekend w Scenie Roboczej.  

. - grafika artykułu
fot. Jakub Wittchen

Projekt rezydencyjny Huberta Fiebig, Daniela Namiotko i Jagody Stanickiej został nagrodzony podczas tegorocznego konkursu rezydencyjnego Sceny Roboczej pt. "Nowa Generacja". Fiebig i Namiotko są aktorami, a Stanicka zajmuje się komponowaniem muzyki. Twórcy postanowili działać kolektywnie, starając się przestrzegać zasad równości i wzajemnego poszanowania, podczas całego procesu pracy nad spektaklem. Przedstawienie Żyjesz naprawdę w innym świecie powstało z intencji opowiedzenia o osobach, które mierzą się z wykluczeniem ze względu na swoją nienormatywną tożsamość. Pracując nad projektem, twórcy zorganizowali warsztat o nazwie Akademia Czułości, do którego mogły zgłosić się osoby zainteresowane poszukiwaniem metod współpracy bez przemocy. Spotkania te stały się też przestrzenią do swobodnej i szczerej rozmowy na tematy związane z tożsamością, a także przynależnością do różnych środowisk. Wnioski oraz materiały dokumentalne wyciągnięte z Akademii Czułości pojawiają się w Żyjesz naprawdę w innym świecie.

Spektakl rozpoczął się w chwili wejścia publiczności na salę. Akcja sceniczna rozgrywała się na środku, gdzie znajdował się tylko telewizor i kilka rekwizytów, takie jak książka czy pomarańcze. Zamiast standardowo ułożonych w rzędach siedzisk, na publiczność czekały poduszki oraz przykryte kocami konstrukcje narożnikowe, na których można było się rozsiąść. W każdym z takich zakątków stał też telewizor. Rozsiadanie na prowizorycznych sofach mogło przywodzić skojarzenia z szykowaniem się do rodzinnego albo przyjacielskiego seansu filmowego w czyimś domu. Różnicą było jednak to, że zamiast grupy bliskich sobie osób, w kanapowym ścisku pleców i nóg brały udział osoby często sobie obce. Miałam wrażenie, że twórcy spektaklu stawiali publiczności małe wyzwanie integracyjne, jakby chcieli powiedzieć "rozgośćcie się - macie pełną swobodę, ale przestrzeń jest wspólna, więc znajdźcie sposób, żeby się jakoś dogadać".

Problem odnalezienia swojego miejsca w świecie oraz trudność wypracowania wspólnego języka z ludźmi o różnych poglądach oraz potrzebach rezonowały w całym przedstawieniu i stanowiły sedno większości scen. W opisie Żyjesz naprawdę w innym świecie możemy przeczytać: "Za każdym razem, kiedy wpisuję swoje imię i nazwisko, Microsoft Word podkreśla je na czerwono jako błąd. Mojej tożsamości nie ma w słowniku. (...) Nawet kiedy próbuję kliknąć »dodaj do słownika«, to system i tak wysyła komunikat »słownik niestandardowy pełny, wyraz nie został dodany«. Więc znowu wybieram »zignoruj wszystko«." Nie wiem czy za gestem "zignorowania wszystkiego" skrywała się bezradność, czy też buntownicza postawa, lecz w spektaklu nie wybrzmiała żadna z tych postaw. Gdyby pociągnąć dalej metaforę wordową, powiedziałabym, że twórcy zdecydowali się na podjęcie próby rozszyfrowania programu, żeby ustalić, dlaczego system widzi w tożsamości problem.

Czym jednak jest tożsamość? Poszukiwanie odpowiedzi na to pytanie odbywało się w spektaklu wielotorowo. Akcja sceniczna w przeważającej ilości dotyczyła zmagań z określaniem swojej tożsamości, a następnie jej obroną przez bohaterów, w których wcieli się Hubert Fiebig i Daniel Namiotko. Jeden z nich musiał zmierzyć się z odrzuceniem matki, która nieprzychylnie przyjęła jego coming-out, drugi - relacjonował nieprzyjemne spotkanie z konduktorem, który zanegował jego płeć. Z kolei projekcja fragmentu filmu animowanego Gdzie jest Nemo? zgrabnie łączyła się z koncepcją podróży sentymentalnej do czasów dziecięcych, w którym bajki Disneya, piosenki Backstreet Boys i "tazosy" z Pokemonami, stanowiły najtwardszy budulec tożsamości chłopca urodzonego w latach 90. Istotna postacią jest też Gacuś - antropomorfizowany przez Huberta Fiebig ślimak ze Sponegboba, który czasem uczył publiczność oraz bohatera granego przez Namiotko, jak znaleźć bezpieczną przestrzeń wewnątrz własnej skorupy, a innym razem pokazywał, że wyjście z niej też jest potrzebne. Bohater ten był czymś pomiędzy wymyślonym przyjacielem a mentorem afirmującym samoakceptację. Widzę w nim orędownika otwartości i odwagi, który nie wstydzi się tego kim jest i śmiało poszukuje kontaktu z innymi. Parokrotnie Gacuś opowiadał o hermafrodytach oraz zwierzętach, które potrafią zmieniać płeć, igrając tym samym z częstym przekonaniem przeciwników osób LGBT+ na temat "naturalnych" zachowań i tożsamości.

Drugą płaszczyzną spektaklu, na której rozgrywała się próba definicji tożsamości, był materiał dokumentalny zgromadzony przez twórców przedstawienia. Przypadkowo spotkane osoby, uczestnicy i uczestniczki Akademii Czułości i osoby z bliskiego otoczenia twórców, pojawiały się w projekcjach, przeplatających się z akcją sceniczną. Ich wypowiedzi były swobodne i odruchowe. Odpowiadali na pytania o to, w jakim świecie żyją, czym według nich jest tożsamość, jak sami siebie definiują oraz jak dogadują się ze swoimi rodzicami. Łatwo się domyśleć, że wizje światopoglądowe tych osób były różnorodne, czasem skrajne i wzajemnie wykluczające. Ich wypowiedzi łączyło jednak poczucie zagubienia, niezadowolenie z działań obecnych rządów oraz niepokój o przyszłość. Doceniam, że wobec różnorodności opinii poszczególnych osób, twórcy nie pokusili się o ustanowienie jednoznacznej definicji tożsamości. Czym jest tożsamość? Tym, czym jest dla ciebie i kropka.

Twórcy spektaklu zaprezentowali wachlarz sytuacji, w których różne, często bardzo skrajne wizje świata, ścierały się ze sobą. O ile celnie, często zabawnie i pomysłowo zrealizowane sceny konfrontacji pasują do koncepcji walki o prawo do stanowienia o sobie, to nie wynika z nich wiele więcej, niż powszechnie wiadomo. Oczywistością jest, że normy i stereotypy często ograniczają indywidualność, a próby dogadania się z osobami z gruntu nieprzychylnie nastawionymi do dyskusji są trudne. Jasne jest też, że wskazane w spektaklu przykłady deprecjonowania, poniżania lub lekceważenia jednostki są boleśnie powszechne. Obawiam się, że materiał zebrany przez twórców przedstawienia nie dowiódł wiele więcej niż potwierdzenie różnorodności opinii na temat świata. W spektaklu zabrakło mi podsumowania np. odautorskiego komentarza w sprawie zjawisk, o których mówią. Chętnie dowiedziałbym się też, czy twórcy mają pomysł, jak komunikować się z osobami, które nie chcą się dogadać.

W spektaklu nie wszystko wybrzmiało, bo działo się za dużo. Aktorzy "śpieworapowali", zagadywali publiczność, muzyka powstawała na żywo, a na ekranach pojawiały się wizualizacje, pisane na bieżąco komentarze, wywiady. Zagadką pozostaje dla mnie dlaczego w spektaklu pojawiają się pomarańcze oraz o co chodziło w krótkim filmiku, w którym Namiotko przykłada owoc do różnych fragmentów swojego ciała. Nie jestem też pewna, co wnosi do spektaklu pisanie na żywo tekstu, który wyświetlano raz na jakiś czas. Niemniej, scena coming-outu, ślimacze gody albo próba udowodnienia swojej męskości przez Namiotko były świetne. Humor i dystans twórców przekładają się na lekkość wykonania, a wrażliwość pomogła im zagrać subtelnie oraz przejmująco. Muzyka Jagody Stanickiej świetnie podkręcała dramaturgię spektaklu i stanowiła jego integralny element. Co więc zrobić z tym spektaklem, który ma tak wiele dobrych aspektów, ale nadmiar przeciąża jego chwiejne fundamenty? Jeśli wolno mi czynić jakieś aluzje, sugerowałabym twórcom zrezygnować z nadbagażu, bo w tej podróży im się nie przyda. Ale może niektóre pomysły będą idealne inną okazję?  

Julia Niedziejko

  • Żyjesz naprawdę w innym świecie
  • reżyseria: Hubert Fiebig
  • muzyka: Jagoda Stanicka
  • performerzy: Daniel Namiotko, Hubert Fiebig
  • Scena Robocza
  • premiera: 15.10

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2021