Kultura w Poznaniu

Rozmowy

opublikowano:

Zadania przyszłości

- Praca seksualna cały czas pozostaje w szarej strefie i to widać w sposobie mówienia, pisania i korzystania z rynku usług seksualnych. Przez to, że pracownicy często są kryminalizowani, usuwani na margines i pozbawieni prawa pracy, to naturalnie nasiąkają też mówieniem o sobie w kategoriach wykluczonych - mówi Karolina Rogaska*, autorka książki reporterskiej Bez wstydu. Sekspraca w Polsce wydanej nakładem Wydawnictwa Poznańskiego.

. - grafika artykułu
Karolina Rogaska, fot. archiwum prywatne

W swojej książce udało ci się wyważyć dwa istotne poziomy opowieści. Język bohaterów z którymi rozmawiałaś umiejętnie łączysz z partiami popularnonaukowymi, wiadomościami z dyscyplin naukowych, socjologicznymi obserwacjami. Jak udało ci się pogodzić tak różne spojrzenia?

To wyszło całkiem naturalnie. Kiedy rozmawiałam ze swoimi bohaterami i bohaterkami i potem opisywałam ich historie, szłam w tych partiach pisania za ich językiem, ich obrazem świata. Chciałam, żeby jak najmniej było tam komentarza, opinii, czy po prostu mnie - reporterki. Ważne, by poza tym co jest opowiadane pozwolić, żeby wybrzmiał też język, emocjonalny styl tej wypowiedzi. Nie chciałam od tego odchodzić. A "momenty naukowe" pojawiają się jako uzupełnienia tego, czego dowiedziałam się od bohaterów. Wiedzę włączałam jako element towarzyszący opowieściom. Zwracałam też uwagę na to, na co uczulali mnie rozmówcy - by ten bardziej merytoryczny język nie wykluczał, był jak najbardziej inkluzywny. Wcale nie jest tak, że nauka opisuje zjawisko seksworkingu w taki sposób, w jaki mówią i traktują to osoby pracujące w tej branży.

Czasami samo podejście do tematu w tekście naukowym jest prowadzone stylem, który wyklucza, deprecjonuje. Wskazówki i uważność na to, jak o pracy seksualnej mówili mi rozmówcy, pozwoliła mi na pisanie fragmentów bardziej merytorycznych językiem, który nie piętnuje, nie odwraca się od człowieka. Bardzo tego pilnowałam. Na przykład podążałam za naukowym stylem, ale nie stosowałam słowa "prostytucja", które przez moje rozmówczynie uważane jest za agresywne, wykluczające, obrażające. Chciałam zachowywać szacunek wobec osób, które opisuję.

Teksty naukowe nie nadążają za zmianami językowymi, za nowymi, wynikającymi z dyskursu szacunku technikami mówienia o pracy seksualnej?

Ten język zmienia się bardzo dynamicznie, szczególnie w ostatnich latach. W starszych pracach nie zwracano jeszcze uwagi na inkluzywność mówienia o pracy seksualnej, często stosowano terminologię tożsamą z kryminalizacją i penalizacją seksworkingu. Mam wrażenie, że nawet w badaniach powstałych cztery czy pięć lat temu widać, że autorzy nie mieli kontaktu z językiem, jakim o pracy seksualnej mówią sami pracownicy i pracowniczki tej branży. Razem z kolektywem wydałam poradnik o tym jak mówić o osobach LGBTQ+ i wiem, że już na początku przyszłego roku będziemy wydawać jego nową edycję, bo trzeba dodać kilka pojęć, kilka sformułowań, które pojawiły się w ostatnim czasie. Badacze nie mają szansy tak szybko dostosowywać języka nauki do przemian społecznych. Zmienia się też język samoświadomości osób wykonujących pracę seksualną. Dopiero zaczyna docierać to, że nie trzeba mówić o sobie w pejoratywnych czy piętnujących kategoriach, że istnieją inne, neutralne sposoby. W badaniach naukowych widać, że pracownicy i pracowniczki seksualne nie mają jeszcze często tej świadomości albo dopiero zaczynają wychodzić z opresyjnego stylu opisu. Nie każdy ma już tę wiedzę i wyczucie językowe, bo ten proces rozpoczął się wcale nie tak dawno temu.

Widzisz różnicę płci w opisywaniu pracy seksualnej? Czy inaczej językiem posługują się mężczyźni, inaczej kobiety?

Widać  różnice kulturowe i w tej dziedzinie. Pewna męska wyższość jest zauważalna i w sposobie mówienia o pracy seksualnej. Warto też zwrócić uwagę na to, że język tego obszaru jest bardziej kobiecy, istnieje w nim o wiele więcej terminów i metafor związanych z kobiecą perspektywą patrzenia na ciało. Pracą seksualną zajmują się głównie kobiety i to one w ogromnej większości wytwarzają te mechanizmy językowe. One docierają do mężczyzn i są przyswajane, akceptowane, ale wciąż widać, że przeważa technika podmiotowego traktowania pracownicy seksualnej, podejścia do ciała, oczekiwań wobec pracownicy. Wydaje mi się, że kobieta wrażliwiej i lepiej rozumie ten temat, więc to ona jest nadawczynią tego co nowe i niewykluczające. W książce też powoływałam się częściej na badania kobiet, bo łatwiej znaleźć w nich charakter empatyzujący, na którego poznaniu mi zależało. Nie wkradał się tak często element tego, że jako badacz lepiej umiem objaśnić to, co rzeczywiście na myśli mają osoby badane, że w lepszy sposób rozumiem to, o czym osoba badana mówi. Kobiety - badaczki nie zakładają tak często tego, że wypowiedź pracownika seksualnego będzie niedokładna, niepełna, niewystarczająco głęboka.

Dużo uwagi poświęcasz profesjonalizacji prawa pracy i uznaniu za w pełni legalne usług seksualnych. Wskazujesz, że dawny język mówienia w ogóle o pracy seksualnej związany był i ze wstydem i z penalizacją tego rynku. Czy to prawo zdecyduje o trwałym umieszczeniu w dyskursie szacunku wobec pracowników tej branży?

Praca seksualna cały czas pozostaje w szarej strefie i to widać w sposobie mówienia, pisania i korzystania z rynku usług seksualnych. Przez to, że pracownicy często są kryminalizowani, usuwani na margines i pozbawieni prawa pracy, to naturalnie nasiąkają też mówieniem o sobie w kategoriach wykluczonych. Realność położenia prawnego przejawia się w społecznym obrazie językowym. Na pewno jest wiele osób, o czym zresztą piszę, które chciałyby zrzeszać się w związkach zawodowych, mieć dostęp do praw pracowniczych, ale do tego nie trzeba zmieniać radykalnie prawa karnego i prawa pracy. Istotniejsza jest zmiana świadomości i zaakceptowanie tego, że pracownicy i pracownice seksualne z takiej ochrony prawnej mogą korzystać.

W społeczeństwie potrzebna jest refleksja nad tym, że nie należy piętnować i umieszczać na marginesie tych osób, a dbać o ich prawa. Bardzo dużo zmienia samo  już samo myślowe zaakceptowanie i przyznanie im prawa do funkcjonowania. Pracę seksualną da się wpisać pozytywnie w system prawny. Już teraz dziewczyny pracujące na kamerkach internetowych często starają się wpisać tę działalność jako pracę artystyczną  i w ten sposób zaczynają istnieć w świecie prawnym. Największy problem jest z escortingiem, tu najtrudniej jest zbudować rozwiązania, bo to obszar pracy o szczególnym narażeniu zasad bezpieczeństwa i higieny pracy. Potrzebna jest osobna ochrona tak pracujących. Nie wiem czy w Polsce jest to na razie jakaś wyobrażalna przyszłość, bo zanim zmieni się prawo musi zmienić się podejście, a to jest najtrudniejsze.

Czy pracownice i pracownicy seksualni są w ogóle zainteresowani takimi zmianami?

Tak, tym bardziej, że w krajach, w których jest to możliwe pracuje się o wiele bezpieczniej i godniej. W Wielkiej Brytanii istnieje związek zawodowy striptizerek. Opisuję historię, kiedy dziewczyna, Polka zresztą, została z jakiegoś błahego powodu zwolniona. Potem, mimo że była zatrudniona w formie, która przypomina naszą umowę o dzieło, z pomocą związku zawodowego dowiodła przed sądem, że w jej przypadku zachodził stosunek pracy i od tej pory dziewczyny pracujące w stripklubach mają ochronę prawną, prawa pracownicze, większe poczucie bezpieczeństwa. Wypracowały i wywalczyły to sobie. W Polsce we wszystkich sektorach tej branży zatrudnionych jest około 200 tys. osób. Gdyby choć część tych pracowników wiedziała, że może ubiegać się o swoje prawa, to zmiana i destygmatyzacja byłaby ogromna. To zadziałałoby pewnie tak jak w przypadku krajów, w jakich wprowadzono równość małżeńską dla osób LGBTQ+. Po zmianach systemowych zwiększyła się akceptacja społeczna tych rozwiązań, po prostu podążano za nowym prawem, także mentalnie.

Dostrzegasz w ogóle moment, w którym praca seksualna w historii cywilizacji nie była deprecjonowana, traktowana bez szacunku?

Myślę, że nigdy tak nie było, że to dopiero zadania przyszłości. Nawet w czasach antycznych praca seksualna związana była z niewolnictwem, posiadaniem prawa do człowieka. Szacunek językowy dopiero się buduje a wpływa na to nowoczesna i wcale nie tak stara zasada równości wobec prawa, która mimo że traktowana jest jako coś oczywistego, wcale nie jest też bezwzględnie przestrzegana przecież we wszystkich krajach świata, a nawet Europy.

Ci, którzy korzystają z usług pracowników seksualnych mają czasem wciąż nadpisane prawo do korzystania z człowieka, do posiadania jego wolności, a nie zdają sobie sprawy z tego, że tak naprawdę nawiązują najbardziej zwyczajny stosunek pracy. To jest gdzieś nieustannie wypierane. To wyparcie potem objawia się w nienawiści, w poniżaniu, w deprecjonowaniu.

Kilka lat temu pojawiła się szczątkowa debata o asystentach seksualnych osób z niepełnosprawnościami. Jak widzisz przyszłość tego zjawiska?

W niektórych krajach asystenturę seksualną wprowadzono jako jedną z form opieki nad osobami z niepełnosprawnościami. Potrzebne jest to, by taki profesjonalny zawód istniał. Tutaj pojawia się zestawienie dwóch tematów tabu - asystentury seksualnej i osób z niepełnosprawnościami. Zapomina się o tym, że potrzeby seksualne są biologiczną sferą życia. Same pracownice zwracały mi uwagę, że nie wiedzą na przykład jak postępować z kimś, kto ma jakąś niepełnosprawność intelektualną, boją się skrzywdzić, sprawić ból. Nie posiadają wiedzy na czym polegają zaburzenia, z którymi mogą mieć do czynienia. Jeśli nie sprofesjonalizuje się tej formy opieki, to wciąż będzie pojawiał się kolejny temat tabu - gwałty domowe. Młodzi silni mężczyźni, którzy zupełnie bez świadomości czynu gwałcą swoje matki, radząc sobie w ten sposób z napięciem seksualnym. A czasami w domowych zamknięciach jest to jedyna dostępna forma dla osoby z niepełnosprawnością intelektualną. By zapobiegać tym cierpieniom konieczne jest szybkie wprowadzenie ustaleń. Taki asystent seksualny potrafiłby też rozmawiać z osobą  z niepełnosprawnością o sferze seksualnej, potrafiłby profesjonalnie przejąć ogromne obciążenie wstydu, z jakim mierzą się osoby najbliższe.

Stałaś się przez swoją pracę reporterską "ekspertką od seksu"? Czy dużo osób wybiera ciebie jako rozmówczynię w temacie seksualności, pracy seksualnej.

Sporo osób przychodzi do mnie i mówi, że korzysta z usług seksualnych i że chcieliby się czegoś dowiedzieć, doedukować, w ogóle móc porozmawiać. Nie zawsze pytają czy ja sama chcę słuchać ich historii, ale wybierają mnie, bo czują do mnie zaufanie, czują, że nie zostaną napiętnowani, skrytykowani, obrażeni. Klienci chcą się dowiedzieć w jaki sposób zwracać się do pracowników, z których usług korzystają, jak nazywać relacje, w jakie wchodzą. Rozmówcy często zakładają, że samo to, że profesjonalnie zajmuję się tematyką pracy seksualnej już wystarcza, bym była właściwą osobą, z którą chcą się podzielić swoją historią, o jakiej nikomu innemu by nie powiedzieli. Niekiedy chcą zrzucić z siebie ciężar. Czasem jestem na imprezie i zaczynam rozmawiać o czyimś życiu seksualnym. Widać wtedy bardzo, że edukacja seksualna i wiedza o sferze seksualności są bardzo utrudnione. Ci, którzy chcą ze mną rozmawiać często nie mają języka, by wyrazić swoje potrzeby, nie wiedzą co i jak można powiedzieć. Wystarczy, że nie mówię, że krzywdzą kogoś, że to okropne co robią, i to buduje już nietypową więź zaufania.

Rozmawiał Michał Pabian

*Karolina Rogaska - ur. 1991, absolwentka Polskiej Szkoły Reportażu, dziennikarka "Newsweeka", autorka tekstów o tematyce społecznej. Publikowała w Onecie, Wirtualnej Polsce i "Dużym Formacie".

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2022