Kultura w Poznaniu

Rozmowy

opublikowano:

Podpowiedzi dla miasta

- Chcemy wspólnie się edukować, pokazywać dobre praktyki, brać większą odpowiedzialność za kreowanie przestrzeni - mówi Wojciech Krawczuk, nowo wybrany prezes poznańskiego oddziału Stowarzyszenia Architektów Polskich. 

. - grafika artykułu
fot. Dawid Majewski

Miałeś za mało obowiązków? Co podkusiło, żeby kandydować na stanowisko prezesa?

Po pierwsze, zaproponowali mi to koledzy z SARP. Po drugie, to konsekwencja działań w rodzimej pracowni, w której, oprócz zadań komercyjnych, staramy się znaleźć odpowiedź na bolączki poznańskiej przestrzeni, co uzupełnia się z działalnością Stowarzyszenia. Wreszcie, to swego rodzaju spłata długu, bo SARP-owi zawdzięczam bardzo wiele.

Co takiego SARP dał Tobie, innym architektom i poznaniakom?

Pokazywał miastotwórczą i społeczną rolę architektury, wskazywał na znaczenie dobrego planowania. Dzięki temu pamiętam, że jestem częścią gęstego systemu powiązań. Łatwo o tym zapomnieć, bo architekci, poświęcając się wąsko pojmowanemu projektowaniu, często nie dostrzegają zagadnień spoza swojej działki.

SARP ma odświeżony zarząd. Sam jesteś o pokolenie młodszy od poprzedniego prezesa. Idzie młode - co ze sobą przyniesie?

Nie tyle młode, co nowe. Do cennych doświadczeń starszych członków dodamy nowsze spojrzenie. Do głosu dojdą ludzie, którzy mają za sobą studia lub pracę zawodową za granicą, zdążyli te doświadczenia zweryfikować w kraju i chcą przeszczepić na rodzimy grunt dobre praktyki. Jednym z owoców takiego transferu idei jest już tzw. formuła flamandzka - nowe podejście do konkursów architektonicznych, które adaptowaliśmy w Poznaniu.

Czym przyciągniecie nowych członków?

Dostrzegamy potencjał młodych architektów, którzy nie mają okazji zaistnieć skromnymi, choć ciekawymi realizacjami. Chcemy ich promować i przyciągnąć do Stowarzyszenia. Myślimy o tym, by oprócz współpracy przy miejskiej nagrodzie im. Jana Baptysty Quadro ustanowić nagrodę regionalną, a także promującą młodych działających w województwie, chcemy wyjść poza Poznań, sprawdzić, co dokładniej dzieje się np. w Lesznie, Koninie lub Pile.

Kolejny temat: edukacja. SARP organizuje spacery architektoniczne, wykłady i warsztaty, ale brakuje porządnego miejsca na prezentację zagadnień związanych z architekturą.

Już poprzednie zarządy SARP poszukiwały takiego miejsca. Pojawił się przy tym pomysł, by stworzyć makietę całego miasta, która dobrze oddziałuje na wyobraźnię, pozwala lepiej sprawdzić osadzenie projektu w otoczeniu niż wizualizacje, do których my architekci jesteśmy chyba już zbyt mocno przywiązani. Taka makieta jest m.in. w Berlinie i dobrze się sprawdza. Marzę, żeby przestrzeń na wystawy i spotkania architektoniczne znalazła się w zajmowanej przez nas kamienicy przy Starym Rynku. Obecnie działa tu podmiot komercyjny, a na prowadzenie takiego miejsca składki nie wystarczą. SARP ma trzystu członków, choć w Wielkopolsce architektów z uprawnieniami jest prawie cztery razy więcej. 

W powszechnej świadomości siedziba SARP na Starym Rynku nie istnieje.

Widać nas za to dzięki współorganizowanym przez SARP konkursom, spacerom, poprzez współpracę z uczelniami. Ale faktycznie, musi być stałe miejsce na architekturę. Obecne władze też widzą już taką potrzebę. Od nich również zależy, czy zmieni się status prawny naszej siedziby, żebyśmy mogli korzystać z niej w całości.

Co dacie miastu w zamian?  

Chcemy podpowiadać, które obszary miasta są najatrakcyjniejsze, podkreślić ich potencjał i pokazywać inwestorom. Oprócz oczywistych obszarów, jak Wolne Tory lub tereny nad Wartą, Poznań ma wiele zapomnianych miejsc: np. system fortyfikacji twierdzy poligonalnej. W Poznaniu brakuje też - moim zdaniem - spójnej wizji rozwoju. Działa się wyrywkowo, gdy nagle pojawia się inwestor albo miasto ma interes w zbyciu nieruchomości. Potem szybko rosną budynki źle wpisane w kontekst, bo nie jesteśmy na nie przygotowani. Tak może być z tzw. dziurą toruńską przy moście Teatralnym, nad którą kiedyś pochylił się ówczesny architekt miasta Tadeusz Pełeszuk. Potem dyskusja ucichła i kiedy temat wróci, znów nie będziemy gotowi.

Idealny temat dla SARP-u.

Chcielibyśmy tworzyć podpowiedzi dla miasta, choćby w formie szkicowych rozwiązań. Warte rozważenia są też koncepcyjne konkursy przed sporządzeniem planów zagospodarowania przez Miejską Pracownię Urbanistyczną. Od nich powinna zaczynać się praca nad planami dla ważniejszych obszarów. Przy okazji: architekci mają z planami problem. Spotykamy się z różnymi interpretacjami zapisów, które autorom planu wydawały się jednoznaczne. MPU mogłaby nas w tej kwestii podszkolić.

O konieczności edukacji architektów wspominasz od lat. Ale rzadko widuje się ich na spotkaniach poświęconych miastu i architekturze. W innych miastach bywają liczniej.

Specyfika zawodu zostawia mało wolnego czasu. Ale rzeczywiście jest problem. Chcemy wspólnie się edukować, pokazywać dobre praktyki, brać większą odpowiedzialność za kreowanie przestrzeni. 

Co ze środowiskową solidarnością? Architekci na ogół nie oceniają publicznie swoich kolegów. Czy to się zmieni?

To wynika z przyjętych zasad wykonywania zawodu. Ale wydaje mi się, że powinniśmy silniej uświadamiać środowisko, że zostawiamy po sobie trwały ślad. O mniej udanych obiektach można jeszcze pomilczeć, ale na temat szkodliwych realizacji zaczniemy się odzywać.

Co z konkursami, które współorganizujecie? Dopilnujecie, żeby realizacja była zgodna z wybranym projektem? Na Świętym Marcinie nie do końca to wyszło.

Po rozstrzygnięciu konkursu SARP nie był już pytany o opinię. Zawiodło wzajemne zaufanie. Jeśli ktoś pokłada nadzieję w tym, że SARP przygotuje dobrze konkurs, to SARP ufa, że jednostki miejskie dokończą to również zgodnie ze sztuką.

Co stanie się w sytuacji, kiedy to nagrodzony w konkursie projektant wymusi na mieście gorsze rozwiązanie? Po czyjej stronie stanie Stowarzyszenie?

Mamy sąd koleżeński, który może uczciwie pochylić się nad tematem. Tym bardziej że silna pozycja niektórych projektantów w mieście daje im większą swobodę działania, nie do końca zbieżną z publicznym interesem.

Silna pozycja, średni talent.

Talent rzecz względna, ale będziemy edukować decydentów i inwestorów, że opieranie się jedynie na znanych nazwiskach nie zawsze jest efektywne.

Zajmiecie się takimi uprzywilejowanymi architektami w swoich szeregach?

Lepiej umocowanym i płodnym projektantom, którzy obniżyli loty, postaramy się przypomnieć, że ich niedociągnięcia idą na konto całego środowiska.

Twoja kadencja potrwa cztery lata. Czym chciałbyś się pochwalić w 2023 roku?

Najlepszym probierzem sukcesu byłaby uliczna sonda, w której choć jedna piąta pytanych poznaniaków bezbłędnie odpowie, co oznacza skrót SARP i czym się zajmujemy. Dziś wiedzą to w zasadzie tylko specjaliści.

rozmawiał Jakub Głaz

*Wojciech Krawczuk - ur. 1973, architekt, od 16 lat współtworzy poznańską pracownię Front Architects, członek Miejskiej Komisji Urbanistyczno-Architektonicznej

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2019