Kultura w Poznaniu

Rozmowy

opublikowano:

MY NAME IS POZNAŃ. I znów się świat zamyka

- Myślę, że pokolenie naszych rodziców miało zupełnie inne spojrzenie - mimo wszystko zmiany, jakie dokonały się w latach 80. i 90., zmierzały "ku lepszemu", świat się otwierał. A teraz mam wrażenie, że on się ponownie zamyka. Plus natłok informacji i bodźców, które powodują, że tracimy zdolność do odczuwania radości z prostych rzeczy. Dlatego całkowicie rozumiem osoby, które choćby z tych powodów nie decydują się np. na posiadanie dzieci - mówi Iza Rekowska*, liderka poznańskiego zespołu Izzy and the Black Trees, który kilka miesięcy temu wydał nowy album Revolution Comes in Waves.

, - grafika artykułu
Izzy And The Black Trees, fot. Łukasz Łukasiewicz

Dla wielu osób nowy rok to przede wszystkim nadzieja. Dla innych - strach. Bo jeśli takie były ostatnie lata... A czego Ty najbardziej dzisiaj się boisz?

Boję się, że smog nas wykończy, jeziora i rzeki wyschną, ceny zjedzą, wojna na Ukrainie będzie trwała, klimat polityczny się nie zmieni i nadal będziemy po tej ciemnej stronie księżyca. Czyli pewnie podzielam strachy wielu ludzi. Plus każdy z nas ma jakieś swoje osobiste strachy, o siebie lub swoich bliskich. No, ale miało być o tej nadziei na nowy rok... Miejmy nadzieję, że ten rok przeżyjemy, wynosząc z niego jednak coś dobrego.

Niektórzy twierdzą, że strach - może nawet jak nic innego - mobilizuje do działania. Co miniony rok powiedział ci o nas, Polakach?

Nie wiem, czy to strach, czy bardziej empatia i czysty humanitaryzm, ale pomoc dla naszych sąsiadów i solidarność z nimi były czymś ponad naszymi codziennymi podziałami. To jednak jest coś, co może nas połączyć - szkoda tylko, że to akurat wojna za rogiem...

Żyjemy dziś w chaotycznej i trudnej rzeczywistości. Za naszą wschodnią granicą dzieją się rzeczy, które jeszcze jakiś czas temu mielibyśmy za jakąś całkowitą abstrakcję. Ciebie wojna na Ukrainie zmieniła? Twoje myślenie, sposób życia? Pozwala coś zrewidować?

Wojna - i generalnie to, co dzieje się na świecie i w Polsce w ostatnich latach - zdecydowanie wpływa na światopogląd i myślenie o jutrze. Perspektywa zmienia się o tyle - może to przychodzi też z wiekiem - że już nie patrzy się w przyszłość z takim entuzjazmem jak wcześniej. Myślę, że pokolenie naszych rodziców miało zupełnie inne spojrzenie - mimo wszystko zmiany, jakie dokonały się w latach 80. i 90., zmierzały "ku lepszemu", świat się otwierał. A teraz mam wrażenie, że on się ponownie zamyka. Plus natłok informacji i bodźców, które powodują, że tracimy zdolność do odczuwania radości z prostych rzeczy. Dlatego całkowicie rozumiem osoby, które choćby z tych powodów nie decydują się np. na posiadanie dzieci.

Myślę, że chyba bardziej niż kiedykolwiek potrzebujemy prawdy. Nie tylko z uwagi na dezinformację, jakiej łatwo możemy dziś ulec, ale na prosty fakt, że w świecie, który stał się nam tak wrogi - najpierw przez pandemię, teraz przez pobliską wojnę, ale też toczącą nasz kraj inflację - prawda to rzecz, dzięki której czujemy, że trzymamy jakiś pion, ona nam daje jakąś pewność. Gdzie Ty jej poszukujesz?

Dla mnie prawda jest w muzyce artystów, których szanuję i za nimi podążam. Ostatnio, w zeszłym roku, wsłuchiwałam się w takich wykonawców, jak Julia Jacklin, Cate Le Bon, Black Midi, Tropical Fuckstorm, Idles, Dry Cleaning, Trupa Trupa... Ta lista jest naprawdę długa, ale wszyscy oni mają w sobie - w tekstach i muzyce - ten wspólny element prawdy. Prawda jest też ukryta w sztukach wizualnych, filmach... Dla mnie sztuka zawsze była formą prawdy, do której i dziś możemy się odwoływać. Ona przywraca nas do pionu, przypominając nam, skąd jesteśmy i wskazując, dokąd zmierzamy.

Zwykło się mówić, że rock jest muzyką prawdy. Bez lukru, muszę Ci powiedzieć, że Wasza nowa płyta Revolution Comes in Waves jest dla mnie jedną z najlepszych, jakie ukazały się w Polsce w ubiegłym roku, i to chyba właśnie dlatego, że jest tak prawdziwa. Co chcieliście nią nam powiedzieć?

Ta płyta to przede wszystkim zapis tego, co w ostatnich latach działo się w naszej rzeczywistości. Traktuję to jako reporterską robotę, do której dochodzą silne emocje. A stricte muzycznie to pociągnięcie naszych przeróżnych inspiracji i przekucie ich w coś swojego. Gitarowe dźwięki nadal mogą być ekscytujące, mimo że mają już tak długą historię. Nie zawsze chodzi o to, by wymyślać rock'n'rolla na nowo, ale by zawsze być w nim szczerym i świeżym.

Gdybym miał wskazać, co na tym krążku kręci mnie najbardziej, powiedziałbym, że kompozycja, produkcja i Twoje teksty. A co najbardziej kręci w nim Ciebie?

Okładka płyty! Myślę, że udało nam się nią dobrze odzwierciedlić to, co znalazło się na płycie. Jest w niej dużo muzyki acidpunkowej, nutka psychodelii i wybuchowości, kobieca zmysłowość i różne nieoczywistości. Ta okładka budzi dużo skojarzeń z innymi dziełami popkultury i rock'n'rolla - od Jimiego Hendrixa po Depeche Mode. I bardzo dobrze! Dla mnie gdzieś siedzi w niej również Andy Warhol i jego portrety.

W piosence Liberate są takie słowa (w tłumaczeniu): "Widzę tłumy czekające teraz na swoją kolej / Uwielbiam sposób, w jaki zmieniają się na moich oczach". O czym to?

Inspiracją były protesty kobiet w 2020 roku, ale też i pewna wizja zmian, które - tak myślę - jeszcze przed nami. Te tłumy protestujące na ulicach były też zalążkiem do napisania piosenki Devil on the Run, gdzie pojawia się tytuł płyty - Revolution Comes in Waves.

"Mamy poważnego kandydata na towar ekspertowy" - mówi się o Was coraz częściej. Jesteście na to gotowi? I co myślisz, kiedy już nazywają Cię "polską PJ Harvey"?

PJ Harvey uwielbiam, szanuję i takie słowa traktuję jako komplement. A jeśli chodzi o eksport, to idziemy za ciosem - pod koniec stycznia gramy koncerty w Dreźnie i Berlinie i myślę, że to nie będą nasze ostatnie zagraniczne występy w tym roku. Fakt, pojawiło się sporo recenzji naszego albumu poza granicami Polski, choćby we Włoszech, Francji, Belgii... Teraz wypadałoby zrobić tam koncerty. Jednak trzeba przyznać, że po pandemii rynek koncertowy znacznie się zakorkował i konsekwencje tego nadal odczuwamy. Wielu ludzi, którzy przedtem zajmowali się bookowaniem tras koncertowych, obecnie albo się tym już nie zajmuje, albo mają pracy aż za dużo i nie mają już miejsca na kolejne zespoły. Bez względu na to my krok po kroku idziemy dalej - mamy początek roku, zobaczymy, co on nam przyniesie.

Alternatywny, garażowy rock to coś, co od początku jest Waszą wizytówką, jednak przeglądając Waszą dotychczasową dyskografię, nie mogę ulec wrażeniu, że za chwilę znów popędzicie w jakąś nową stronę. Jaki będzie Wasz kolejny ruch?

Sami się nad tym zastanawiamy... Może klimat disco lat 70. i klubu Studio54? Na pewno będzie rockowo, ale - tak jak mówisz - za każdym razem staramy się wprowadzać coś nowego. Nie lubimy się nudzić i nie myślimy o muzyce jednowymiarowo - zarówno jeśli chodzi o gatunki muzyczne, jak i formy kompozycji utworów.

Nie ma się co bać?

Nie będziecie spali po nocach, myśląc, co nowego możemy jeszcze wam zaserwować!

Rozmawiał Sebastian Gabryel

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2023