Trwa kolejna edycja projektu. Widać, że jest na niego zapotrzebowanie. Widać ją zarówno u "akademików", jak i "więzienników", jak bym ich określiła. Przypomnijmy, jakie były początki tej inicjatywy i co się działo na poznańskim gruncie...
Małgorzata Brus: Idea projektu jest taka, żeby angażować akademickie środowiska artystyczne w pracę z osobami wykluczonymi społecznie i kulturalnie, przebywającymi w izolacji. Projekt jest realizowany w więzieniach w Polsce: w Warszawie, we Wrocławiu i w Poznaniu. Jego pierwsza edycja odbyła się w 2016 roku. Już wówczas, 8 lat temu, byliśmy w Poznaniu w Areszcie Śledczym przy ul. Młyńskiej. Pani dr Lilianna Krantz-Domasłowska wygłosiła wykład o architekturze. Był ciekawy, wzbudził duże zainteresowanie wśród osadzonych mężczyzn. Pani Lilianna opowiadała o starożytnej architekturze, o proporcjach matematycznych, o złotym podziale, twierdzeniu Pitagorasa... W tym roku w Poznaniu odbyły się zajęcia poprowadzone przez ciebie, a towarzyszyło im hasło "Autoportret w sztuce. Człowiek i (jego) świat". Był to zarówno wykład o artystach i artystkach, którzy mają w swoim dorobku autoportrety, jak i warsztaty, na których osadzeni mogli namalować swoje portrety. To pobudzało do autorefleksji i dawało możliwość przeniesienia jej na bezpieczny język sztuki. Z tego co wiem od wychowawcy w areszcie, zajęcia miały ogromny odzew. Wzbudziły dużo emocji wśród osadzonych. Otworzyły ich na sztukę, na zainteresowanie warsztatem twórczym. Osadzeni przyznali, że chcieliby uczyć się rysunku, malarstwa... Zajęcia prowadzone w ramach tego projektu to bardzo ważne spotkania. Sam Poznań jest na nas bardzo otwarty i chętny do tego, żeby gościć różne osoby ze świata kultury. Jakkolwiek by to nie brzmiało: więzienie jest bardzo gościnne i chętne do współpracy. To jest bardzo ważne, że Służba Więzienna ma świadomość, że edukacja kulturalna, społeczna ma bardzo dobry wpływ na osadzonych, że otwiera ich na świat i powoduje, że nie są zupełnie wykluczeni z naszej rzeczywistości.
Jakie są dalsze plany związane z aresztem przy ul. Młyńskiej i projektem "Akademie i więzienia"?
MB: Udało nam się zaprosić do współdziałania wybitnego polskiego artystę - Honzę Zamojskiego, który wygłosi wykład na temat sztuki współczesnej i warsztat kolażu. Panowie będą je tworzyć pod jego okiem. Mam nadzieję, że powstaną bardzo ciekawe wizualnie prace. Wydawałoby się, że jest to technika prosta, ale jednak pozwalająca na ekspresję.
Na chwilę odejdźmy od tematu projektu - fundacja powołała do życia blog eWKratke.pl, na którym osadzone i osadzeni mogą się wypowiadać. Zastanawiam się, czy jest szansa na to, żeby osadzeni z Poznania mogli dołączyć do tej inicjatywy i stać się współtwórcami strony?
MB: Oczywiście! Blog eWKratke.pl jest prowadzony przez Fundację Dom Kultury od 2014 roku. Początkowo tworzyły go tylko kobiety. W więzieniu nie ma dostępu do internetu, w związku z czym teksty są pisane ręcznie przez osadzonych, potem są przepisywane przez nas i publikowane na stronie. Blog jest platformą dla osób odbywających karę pozbawienia wolności we wszystkich polskich więzieniach i byłoby nam bardzo miło, gdyby zgłosili się do nas osadzeni z Poznania i chcieli pisać o swoich sprawach, troskach, problemach. Bardzo byśmy chcieli, aby przyłączyli się do tego projektu artyści, którzy mogliby przygotować ilustracje do tych tekstów. Wiele zależy od wychowawców, którzy mogą zachęcić osadzonych do tworzenia treści. Jak to często bywa w każdym środowisku - nie wszyscy chcą pisać, ale sądzę, że kilka chętnych osób na pewno by się znalazło. Z mojego doświadczenia wynika, że w więzieniach są osoby, które piszą wiersze, opowiadania, nierzadko powstają naprawdę znakomite teksty. Dodam, że po publikacji na blogu tekstów (napisanych przez osadzonych) społeczeństwo "wolnościowe" jest zaproszone do ich komentowania, dzielenia się uwagami, refleksjami, spostrzeżeniami. Blog jest też publikowany w mediach społecznościowych, na Facebooku. Można więc w tym uczestniczyć, zabrać głos. Osadzeni wyciągają rękę w tej inicjatywie, dobrze jest im na to odpowiedzieć.
Jakie informacje dostajecie na temat relacji, jaka tworzy się na zajęciach prowadzonych w ramach projektu "Akademie i więzienia" między osobami, które przebywają w aresztach i zakładach karnych a tymi, które przychodzą do nich z tzw. świata zewnętrznego. Co słyszycie od jednej i drugiej strony? Czy jest wiele obaw?
MB: Osoby osadzone, które z nami współpracują, to osoby, które najczęściej współpracują z nami od paru lat i są przyzwyczajone do tego, że zapraszamy do więzień ciekawych ludzi. Osadzonym czasem towarzyszy wstyd, niepewność, obawa, czy będą się potrafili odpowiednio zachować, odnaleźć. Z kolei osoby, które przychodzą z zewnątrz jako prowadzące wykłady, warsztaty i inne spotkania, są zazwyczaj pełne obaw. Wiele razy zdarzało się, że ktoś nam odmówił ze strachu, że w trakcie zajęć "coś" się wydarzy, dojdzie do jakiejś niekomfortowej, niebezpiecznej sytuacji. Ale co bardzo ważne: nigdy nie zdarzyło się na naszych zajęciach, żeby coś złego się komuś stało. Osoby przychodzące z zewnątrz były serdecznie witane. Umówmy się: w więzieniu siedzą osoby, które nie zacisnęły hamulca we właściwym czasie, ale są to osoby podobne do nas - ludzi na wolności. Mają swoje tęsknoty, problemy... Chcą się z nami tym dzielić, a my się ich boimy. Często niesłusznie. Trzeba im pomagać i wspierać.
Na pewno pojawia się dużo pytań, jak to będzie, jak to wyjdzie... Pamiętam, że dostałam pytanie od jednej z osadzonych, czy miałam obawy przed zajęciami. Uczciwie powiedziałam, że jakieś obawy się pojawiły, ale głównie związane z tym, jak przyjmie mnie grupa, jak zareaguje na moją propozycję, jak się odnajdę, co jest normalne dla każdej sytuacji, która związana jest z nowymi ludźmi i nieznanym miejscem. W więzieniu dość przerażające wydają się procedury przed wejściem. Jakby nie było - dajemy się tam zamknąć.
MB: To prawda. Musimy zostawić niektóre rzeczy osobiste, bierzemy tylko te, które były wcześniej zgłoszone. Drzwi i kraty trzaskają wte i wewte. Do tego dźwięk kluczy, zgrzytających zamków... Kiedy idzie się tam pierwszy raz, rzeczywiście robi to wrażenie. Potem się oswajamy. Musimy też pamiętać, że my, jako osoby prowadzące spotkania, wychodzimy stamtąd, możemy iść w prawo, możemy iść w lewo. A osoby, z którymi pracujemy, wracają do cel, gdzie siedzi po 4-5 osób. Mają kraty w oknach. W takich miejscach spędzają całe dnie. Ja łapię się na tym, że kiedy tam idę, telefon przed wejściem jest mi odbierany, bo nie wolno ich wnosić i przez kilka godzin jestem odcięta od świata, nie mam na nic wpływu, nic nie mogę zrobić i mam poczucie takiego tymczasowego zniewolenia.
Inne jest też poczucie czasu...
MB: To prawda, nie można też mieć zegarków elektronicznych. Osoby osadzone mają tylko zegarki analogowe. W ogóle świat więzienia jest światem analogowym, co jest związane z brakiem dostępu do internetu. Kalendarze są tylko papierowe. Komputery nie są powszechnie dostępne, więc wszystko trzeba pisać ręcznie. Obowiązuje tradycyjna korespondencja, nie można wysyłać e-maili. Taka jest więzienna rzeczywistość... Wrócę na chwilę do aresztu przy ul. Młyńskiej w Poznaniu. Kiedy miałam okazję zobaczyć to miejsce w 2016 roku, byłam zaskoczona możliwościami, jakie mają osadzeni. Były tam pracownie stolarskie i inne, chyba nawet studio telewizyjne... Takie podejście do osadzonych zrobiło na mnie wrażenie. Osadzeni mieli pole do działania i do podejmowania aktywności. W porównaniu do innych zakładów ten areszt śledczy zdecydowanie się wyróżniał i to oczywiście na korzyść.
Pozytywne wrażenie robi też otwartość wychowawców, ja sama tego doświadczyłam np. w kontakcie z młodszym chorążym Damianem Matuszakiem. Dobrze, że wśród osób zatrudnionych w Służbie Więziennej są takie, które mimo powagi swojej funkcji, konieczności dotrzymania konkretnych procedur, angażują się także w organizację przedsięwzięć kulturalnych.
MB: Tak, to ogromna przemiana. Obserwuję to od wielu lat. Otwartość na kulturę w takich miejscach się zdecydowanie zwiększyła. Doceniono uczestnictwo w kulturze i dostrzeżono, że inicjatywy w tym obszarze prowadzone w więzieniach mają znaczenie dla edukacji i resocjalizacji, że mogą wspomagać osoby osadzone i sprawiają, że wychodzą one na wolność jako lepsi ludzie, bardziej wyedukowani. Tych osób się nie dołuje, a buduje. Kultura uczłowiecza. Gen. Paweł Nasiłowski odpowiadając na pytanie, po co jest kultura w więzieniach, powiedział tak: "Po to, żeby więźniowie byli ludźmi".
Rozmawiała Justyna Żarczyńska
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2024