Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

Żyjemy w nieciekawych czasach

Podobno przypadkiem premiera Porno przypadła akurat na czas tuż przed Ogólnopolskim Protestem Kobiet.

. - grafika artykułu
fot. Bartłomiej Jan Sowa

Przypadkiem jest to spektakl o totalitarnych Węgrzech, w których aktorka pozbawiona prawa do wykonywania zawodu występuje przed bezdomnymi dziećmi, zakochuje się i zachodzi w ciążę. Przypadkiem zostaje wmieszana polityczną grę, w której znika jej ukochany Człowiek, a ona traci po kolei wolność, dziecko i życie. Te wszystkie przypadki sprawiają, że z teatru wychodzi się ze wzrokiem wbitym w chodnik.

Wspomniany Człowiek nie nosi nazwiska, ponieważ wszyscy bohaterowie są tylko figurantami w kartotekach Urzędu Bezpieczeństwa Wewnętrznego. "Porno" to nie imię bohaterki granej przez Edytę Łukaszewską, lecz pseudonim nadany jej przez szpiegów. W opowieści pojawiają się też Anti - duchowy przywódca działający w imię wolności - sąsiad zwany Skunksem oraz Matka Człowieka, lecz żadne z nich nie przybiera materialnej postaci, są tylko głosami odgrywanymi przez Porno, może głosami w jej głowie. Dramat ten bowiem pokazuje totalitarny system z najdelikatniejszej strony - z punktu widzenia kobiety, żony, matki. Porno początkowo jest pełna miłości i wiary w przyszłość. Zdaje sobie sprawę ze śledzących ją funkcjonariuszy oraz podsłuchów w mieszkaniu, lecz zagrożenie przyjmuje wzruszeniem ramion, a dopóki kocha, nie boi się niczego. Dopiero kiedy traci pierwszą ukochaną osobę - Człowieka - jej świat zaczyna się rozpadać.

Widzowie poznają tę historię z dwóch perspektyw. Pierwszą są osobiste relacje Porno, które opowiada zamknięta w sześciennej klatce stanowiącej namiastkę jej mieszkania a zarazem sceny. Przestrzeń ta stopniowo wypełnia się pluszowymi zabawkami, które wraz z rozbrzmiewającymi w tle dziecięcymi piosenkami nadają opowieściom złowieszczy wydźwięk. Są przesadnie ekspresyjne, bo jako niespełniona aktorka Porno daje ujście nieukierunkowanym emocjom w tej pozornie zwyczajnej relacji o swoim życiu. To trudna rola dla Edyty Łukaszewskiej, bo zostaje wrzucona w całe to spektrum uczuć oraz postaci, niczym otaczające ją pluszowe zabawki do klatki. Widać jednak, że jest niezwykle zaangażowana i ani przez chwilę nie odpuszcza, budując naprawdę skrajne obrazy. Taki emocjonalny roller-coaster może być dla odbiorcy wyczerpujący. Niektóre sceny wydają się zbyt długie, męczące, nachalne. Na niewielkiej Trzeciej Scenie, gdzie widownia ogląda aktorkę z dwóch stron, a do tego jest na wyciągnięcie ręki, nie ma mowy o tym, by zdystansować się do bohaterki. My również nie unikniemy absurdów tego totalitarnego świata. Wystarczy zetknąć się z nim raz, potem nie ma już ucieczki.

Drugą perspektywą opowieści są odczyty raportów z Urzędu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Ich pozornie zimna, nienacechowana treść pozbawiona uczuć i nazwisk, a jednocześnie pełna okrutnych szczegółów, zostaje przez Łukaszewską uczłowieczona - aktorka odgrywa rozkosz i cierpienie, nadając bezdusznym faktom ludzki, fizjologiczny wymiar. Tak przedstawiona systemowa nowomowa w ogóle nie bawi - tak mogłoby być u Mrożka czy u Barańczaka - lecz po prostu przeraża. Pokazuje jak bardzo te słowa oderwane są od rzeczywistości nie przez ich śmieszność, lecz obcość oraz brak jakichkolwiek związków z ludzką cielesnością i duchowością.

Nie wiem, czy jest to spektakl, który może się podobać. Porno raczej budzi żal, smutek i strach przed tym, co polityka potrafi zrobić z życiem człowieka. Przypomina, że wojna, choćby ukryta, domowa, polityczna - każda wojna jest kobietą. W dniu premiery oraz pierwszych seansów w Polsce dramat węgierskiego pisarza Andrasa Visky'ego nabrał jeszcze aktualniejszego przesłania, więc tym bardziej nie jest to sztuka przyjemna w odbiorze. Nie należy jednak przed nią uciekać - i tak się nie uda.

Anna Rogulska

  • "Porno" András Visky
  • reż. Cezary Studniak
  • przeł. Jolanta Jarmołowicz
  • Teatr Nowy w Poznaniu
  • premiera: 30.09