Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

PROSTO Z EKRANU. Kulinarne sny

Podobno w kinie było już wszystko, a i ja już przecież niejedno obejrzałem, ale muszę przyznać, że z komedią obyczajowo-romantyczną inspirowaną książką kucharską spotkałem się po raz pierwszy. A to za sprawą ukraińskiej produkcji o jakże dwuznacznym dziś tytule Smak wolności.

Dwójka bohaterów, kobieta i mężczyzna, stoją naprzeciw siebie w dużej, restauracyjnej kuchni. Ona jest ubrana na biało, on na czarno, patrzą na siebie. - grafika artykułu
fot. materiały dystrybutora

Varia to młoda Ukrainka obdarzona niezwykłą kulinarną fantazją. Pracuje jednak w przydrożnym barze, w którym jej szalone pomysły, delikatnie mówiąc, nie budzą zachwytu. W matce również nie znajduje zrozumienia ("może jeszcze wywierć dziurę w dachu, żeby Bóg mógł zobaczyć twoje marzenia"), dziewczyna postanawia więc wyjechać do Lwowa i zacząć żyć na własny rachunek. Jej poszukiwania pracy długo palą na panewce, ale nieco bardziej kreatywne CV daje jej zatrudnienie w najlepszej restauracji w mieście. Z początku jest ciężko niczym na stażu u Gordona Ramsaya, ale odnalezienie zapomnianej książki kucharskiej autorstwa Olgi Franko oraz wsparcie ze strony sąsiada Tarasa zmienia życie bohaterki nie do poznania.

Wspomniane dzieło Olgi Franko jest autentyczną pozycją traktującą o narodowej kuchni ukraińskiej, wydaną w czasach międzywojnia, a następnie zakazaną przez Sowietów. Również w czasach Varii nie jest mile widziane - najlepsze lwowskie restauracje stawiają bowiem na kosmopolityzm. Główna bohaterka, na przekór trendom, spróbuje udowodnić, że lokalne dania, oparte na regionalnych składnikach, mogą być nie mniej wykwintne niż europejskie potrawy.

Recenzenckim nietaktem, który niniejszym popełniam, będą porównania Smaku wolności do francuskiej Amelii (pozytywnie nastawiona do życia Varia pragnie po swojemu uszczęśliwiać ludzi) czy Pixarowego Ratatuj (kulinarny kopciuszek musi udowodnić swoją wartość i talent) - wszak film traktuje przede wszystkim o ukraińskiej tożsamości i kultywowaniu narodowego dziedzictwa. To ostatnie w filmie Oleksandra Berezana nie ogranicza się wyłącznie do kuchni, bowiem malownicze brukowane uliczki oraz stylowe kamienice w obiektywie kamery cieszą oko i emanują aurą archetypowego miejskiego romansu - w takim wydaniu Lwów spokojnie mógłby konkurować z dowolną europejską stolicą miłości.

Z estetyką lokacji współgra charakter głównej bohaterki, granej przez Irynę Kudashową, która z pasją i energią prowadzi widza przez fabułę. Można jednak, a nawet trzeba filmowi zarzucić, że Varia radzi sobie z przeciwnościami losu nieco zbyt łatwo, jest postacią niemalże bajkową, ale twórcy są w tej bajkowości konsekwentni - zdaje się nie bez powodu. Nawet po samej recenzji łatwo wywnioskować, że w tym wewnątrzfilmowym świecie nie ma wzmianki o agresji rosyjskiej czy toczących się krwawych walkach na terenie Ukrainy. Smak wolności ma na czas seansu odwrócić uwagę od trudnej rzeczywistości i przypomnieć o lepszych czasach. Dlatego opowieść może jest banalna i naiwna, ale z pewnością nie głupia, a malowniczy, leżący na spokojniejszym zachodzie Lwów stanowi jej doskonałe tło. A przy okazji stanowi również nieco kiczowatą, ale na swój sposób stylową wizytówkę ukraińskiej kultury.

Adam Horowski

  • Smak wolności
  • reż. Oleksandr Berezan

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2024