"Pozytywna szkoła" to ośrodek kultury dla młodzieży w jednej z dzielnic Casablanki, Sidi Moumen. Poznajemy to miejsce w dniu, w którym Anas, były raper, rozpoczyna tu pracę wychowawcy prowadzącego zajęcia z hip-hopu. Już na starcie widzimy, że jego podejście do nauczania różni się od utartych w konserwatywnej społeczności schematów - Anas dekoruje ściany klasy własnoręcznie wykonanym grafitti, by stworzyć swojej grupie idealne warunki do wczucia się w istotę prowadzonego przedmiotu. Jak sam tłumaczy na pierwszych zajęciach - rap powstał z rasismu, biedy i poniżenia, a hip-hop jest sztuką, która pozwala głośno mówić o swoich problemach i zmieniać to, co nas uwiera, a co dotąd nie zostało zmienione. Sęk w tym, że w muzułmańskiej rzeczywistości, w której żyją na co dzień podopieczni Anasa, ich sposób wyrażenia siebie szokuje i wzbudza ogromne kontrowersje. Zwłaszcza, że rapują u niego także dziewczyny, wciąż uważane przez ortodoksyjnych ojców i braci za w pełni zależne od decyzji męskich członków rodziny. Jesteśmy więc świadkiem zderzenia cywilizacji, o którym (oczywiście na znacznie większą skalę) amerykański politolog Samuel P. Huntington pisał już w latach 90-tych. Po odpowiedź na pytanie, co z tego wyniknie w historii opowiadanej przez Ayoucha zapraszam do kina, ale mogę powiedzieć jedno - pewne rzeczy raz wprawione w ruch nie tak łatwo zatrzymać.
Francusko-marokański dramat Nabila Ayoucha, reżysera znanego polskiej publiczności z takich filmów jak Boskie konie czy Tyle miłości, nie jest filmem odkrywczym w tym sensie, że pokazuje widzom świat, o którym nie mieli dotąd pojęcia lub zjawiska, o których istnieniu nie wiedzieli. Młodość i wiążącą się z nią kontestację zastanego porządku, zwłaszcza tak opresyjnego jak w tym wypadku, filmowcy opowiadali już na tak wiele sposobów, że nie sposób wyliczyć ich wszystkich. Tym razem, mimo pewnej dozy beztroski czy wręcz naiwności w oglądanej na ekranie historii - której i tak, jako widzowie, mimowolnie kibicujemy - to, co zdecydowanie wyróżnia Rytmy Casablanki na tle podobnych produkcji, to oryginalny z lingwistycznego punktu widzenia marokański rap, łączący w sobie język arabski i francuski, a nawet elementy angielskiego. Dla fanów rodzimego hip-hopu lub rapu zza Atlantyku to nie lada gratka - daję słowo, że nie wypada on wcale gorzej od swojego protoplasty. Osobne brawa należą się zatem i tłumaczowi, który potrafił zręcznie oddać "nawijkę" filmowych bohaterów polskiej widowni.
Niezaprzeczalnie bardzo ważnym elementem filmu Ayoucha, przy okazji wnoszącym do całości estetyczne piękno, jest również taniec lub szerzej - ruch, który pełni dla jego bohaterów dodatkowy, nie mniej ważny niż rapowe wersy, środek wyrazu. Filmowa szkoła prowadzi również zajęcia z tańca, który to młodzi - głównie dziewczyny - dosłownie przenoszą na marokańskie ulice. Właśnie tak powinna wyglądać kropla, która drąży skałę - tworzyć się u źródła, a następnie rozlewać coraz szerzej, by na końcu stać się elementem krajobrazu, który już nikogo nie dziwi.
Anna Solak
- Rytmy Casablanki
- reż. Nabil Ayouch
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2022