Poznańskie pieścidełko

Teatr Polski w Poznaniu zaczyna jubileuszowy sezon 150-lecia istnienia. Na początek - 25 września - premiera "Pieścidełka". O historii, znaczeniu nowego tytułu i rocznicowych planach opowiada dyrektor artystyczny teatru Maciej Nowak.

Mężczyzna w czerwonym kapeluszu, żółtych okularach i wzorzystej koszuli na tle równie wzorzystej ściany. - grafika artykułu
Maciej Nowak, dyrektor artystyczny Teatru Polskiego w Poznaniu, fot. Grzegorz Dembiński

Historię Teatru Polskiego w Poznaniu niełatwo podsumować, ale spróbujmy... Na czym polega jego fenomen?

Ma wiele warstw. To, co dla mnie było najbardziej interesujące, gdy 10 lat temu przyjechałem pracować do Poznania, to fakt, że to jest najstarszy nieprzerwanie działający teatr w Polsce. Gdy napisałem o tym w tekście, wywołałem kontrowersje wśród osób znających historię teatru. Nawet próbowano mi z tego tekstu to usunąć, przekonując, że to nadużycie, ale jestem dumny, że po tych 10 latach stwierdzenie weszło w obieg. To jest coś, co bardzo dobrze określa nie tylko nasz teatr, ale w ogóle środowisko poznańskie. Oczywiście są teatry, które mają dłuższą tradycję symboliczną. Teatr Narodowy w Warszawie liczy swoją historię od 1765 roku, Stary Teatr w Krakowie chyba od początku XIX wieku, ale w obu przypadkach te sceny nie mają swej ciągłości materialnej. Nie funkcjonowały przez cały czas w jednym budynku. Tymczasem w Poznaniu, tak jak wasi dziadowie i wasze prababki ufundowali ten teatr w 1875 roku, tak istnieje on do dziś. Mam głębokie przekonanie, że ta ciągłość jest wyjątkowa, inna. Polska historia ma niewiele momentów trwałych. A Teatr Polski w Poznaniu przetrwał wszystkie burze i miejmy nadzieję, że przez kolejne 150 lat również będzie opoką. To jest dla mnie rzecz fundamentalna.

Dość istotną w kontekście Teatru Polskiego kwestią jest napis znajdujący się na jego frontonie - "Naród sobie". On wciąż znaczy?

Myślę, że ten napis znajduje swoją interpretację właściwą dla każdego dziesięciolecia, każdej epoki. Gdy się pojawił gdzieś pod koniec XIX wieku - bo nie był na naszym gmachu od samego początku - oznaczał moim zdaniem coś innego niż dziś. Był oczywistym odwołaniem do idei narodowych, które wtedy w Europie były bardzo modne i stanowiły symbol nowoczesności. Myśl narodowa i integrowanie ludzi wokół tego typu idei zostały wymyślone właśnie w XIX wieku i dość długo społeczeństwa do tego się przekonywały. Było to wtedy coś niesłychanie nowoczesnego, coś, co dawało siłę. Widać to najwyraźniej w procesie integracji odrodzonych Prus. Druga Rzesza Niemiecka i idea nacjonalistyczna były wówczas czymś atrakcyjnym zarówno dla państwa pruskiego, w którym Teatr Polski powstał, jak i dla społeczności polskiej, która tę część ówczesnego Cesarstwa Niemieckiego od zawsze zamieszkiwała.

Z drugiej strony nie można zapominać, że teatr ten jest tworem pewnej idei społecznej. Powstał z oddolnego działania, a jego budowa została sfinansowana ze zbiórek.

Absolutnie tak! Ten napis mieni się rozmaitymi znaczeniami i każda epoka nadaje mu jakiś sens. Dzisiaj najistotniejsze dla nas są kwestie już nie tyle narodowe, ile społeczne czy społecznościowe. Dziś w ten sposób interpretujemy ten napis - że to po prostu społeczność poznańska stworzyła dla siebie przestrzeń teatralną. Gdy powstawał Teatr Polski, czyli w XIX wieku, teatr był jedną z najsilniejszych instytucji wspólnotowych. Ja z tego napisu jestem bardzo dumny i często się do niego odwołujemy, jako do łącznika nie tylko ze wspólnotą współczesną, ale i z tymi wszystkimi pokoleniami, które tworzyły i tworzą tożsamość zarówno Wielkopolski, Poznania, jak i naszego teatru.

Repertuar, który proponujecie, odwołuje się do tej wspólnotowości i historii. Często krytycznie, ale również włączająco. Jaki jest pomysł na dzisiejszy teatr?

Bardzo się cieszę, że Pani tak to interpretuje. Nasz teatr ma być miejscem, które służy dialogowi przeszłości z przyszłością, z teraźniejszością. Miejscem, w którym identyfikujemy nowe sprawy wspólne i te tradycyjne. Przyglądamy się klasycznemu repertuarowi, szukamy w nim sensów, które są dla nas aktualne. A z drugiej strony tworzymy świeże scenariusze, nowe opowieści, które wydaje nam się, że spełniają i w przyszłości będą spełniać funkcje integrujące naszą publiczność. Wymiar ponadindywidualny w teatrze jest zawsze istotny. W związku z tą misją, która od samego początku stworzyła Teatr Polski, fundamentalne jest to, by nie zapominać, że nie jest to teatr bulwarowy, stworzony tylko dla rozrywki, ale że ma swoje poważne obowiązki społeczne.

Bogatej historii Teatru Polskiego nie jesteśmy w stanie streścić w krótkiej rozmowie, ale jej najważniejsze elementy chcecie zamknąć w jubileuszowym spektaklu, którego premierę zaplanowano na 25 września. O czym będzie "Pieścidełko"?

To będzie spotkanie z historią, ale nie w formie wykładu czy lekcji. Ma to być przechadzka po dziejach teatru i po pewnych analogiach, które dzisiaj dostrzegamy, przeglądając karty jego historii. Przez tę scenę przewinęła się cała czołówka polskiego aktorstwa - od Heleny Modrzejewskiej, którą publiczność kochała. Każdy jej pobyt w Poznaniu i występy na naszej scenie były wielkim wydarzeniem patriotycznym, społecznym. Ona jest tą największą, ale wcześniej jeszcze (co prawda naszego teatru wtedy nie było) z tą tradycją poznańskiego teatru związany jest żywot Wojciecha Bogusławskiego, czyli człowieka, który stworzył polski teatr publiczny, a który mieszkał pod Poznaniem i chodził piechotą do centrum miasta.

Potem aktorką była tutaj Gabriela Zapolska (później znana pisarka - przyp. red.), choć nie znosiła tego miasta i napisała nawet paszkwil na Poznań publikowany w jednej z warszawskich gazet. Nie podobało jej się to ówcześnie pruskie miasto garnizonowe i postawy polskiej publiczności, która bywała tłumnie w teatrze tylko wtedy, gdy na scenie pojawiały się gwiazdy z innych miast, a lokalnych artystów nie zawsze doceniała. Później grała tutaj Stanisława Wysocka, wielka tragiczka, jedna z największych postaci polskiego teatru. Naszym aktorem był też Władysław Hańcza. Naprawdę to przeglądanie galerii postaci, które przewinęły się przez naszą scenę, jest pasjonujące. Gdy oglądam stare polskie filmy, to właściwie w każdym jest ktoś, kto grał w naszym teatrze. Te rozmaite historie w scenariusz poukładał nasz aktor Konrad Cichoń, który jako reżyser zdobył serce publiczności swoimi koncertami - "Rautami". "Pieścidełko" ma mieć podobną formę. Nie nudnego wykładu o historii, ale właśnie koncertu, w którym będziemy pokazywali szczególnie ważne epizody i postaci z historii teatru. Będą materiały archiwalne, piosenki, które wygrzebaliśmy w naszej bibliotece. Zagra Orkiestra Antraktowa, której tradycja też sięga XIX wieku, a którą za moich czasów zrekonstruowaliśmy...

...do tego Chór Pogłosy i prawie cały dzisiejszy zespół Teatru Polskiego.

Zagrają wszyscy, którzy są dostępni. Mam poczucie, że wszyscy mieli dużą chęć i gotowość udziału w takim spektaklu. To ma być nasz rachunek sumienia, odwołanie do przeszłości i do współczesności. Konrad Cichoń pracował nad scenariuszem od wiosny zeszłego roku. Spędził ze swoimi współpracowniczkami i współpracownikami sporo czasu w Bibliotece Raczyńskich, w archiwum. Dla mnie ten spektakl jest trochę spełnieniem marzeń. Przed wieloma laty widziałem taki spektakl jubileuszowy w Teatrze Narodowym w Tallinie. Chciałbym, by to przedstawienie przypomniało nam, że przeszłość nie jest jakimś martwym materiałem, który pochowano w grobowcach i zwieńczono pomnikami. Historia jest ciągła, tak jak pamięć o naszych dziadach i babciach, z którymi jesteśmy w dialogu, sprzeczamy się albo zgadzamy i dopieszczamy.

To właśnie z tego "dopieszczania" pochodzi tytuł "Pieścidełko"?

Ten tytuł jest cytatem z najważniejszej, trzeba chyba powiedzieć, kronikarki dziejów Teatru Polskiego w Poznaniu, czyli pani profesor Dobrochny Ratajczakowej, która w jednym ze swoich artykułów użyła tego określenia. Pisała, że wnętrze Teatru Polskiego w Poznaniu jest takie przyjemne, przytulne, jak "pieścidełko". Tego pojęcia użyto już zresztą w XIX wieku. Pani profesor wykorzystała je w swoich opowieściach, a nam wydało się uroczo ludzkie.

Premiera to niejedyne wydarzenie związane z jubileuszem. Co jeszcze nas czeka?

Rozmaitych działań, które przypominają, że historia naszego teatru nie jest kartą zamkniętą, tylko czymś, czym żyjemy i co ciągle inspiruje, mamy kilka. Pół roku temu zaprosiliśmy nasze widzki i widzów do wspólnego rodzinnego zdjęcia. Co roku, od końca XIX wieku, były robione takie zbiorowe fotografie wszystkich pracowniczek i pracowników. Ale przecież ten teatr tworzą nie tylko ci, na których się patrzy, ale również ci, którzy patrzą. Odwróciliśmy więc obiektyw aparatu. Wspólnie z prof. Waldemarem Kuligowskim, antropologiem i socjologiem, stworzyliśmy zespół badawczy, który w trakcie robienia zdjęcia przeprowadzał wywiady z bohaterami fotografii. Będzie więc ona obudowana indywidualnymi opowieściami o relacjach z naszym teatrem, wspomnieniami. Storytelling jest jedną z metod badania, uwieczniania historii i właśnie ona została tutaj zastosowana. Premiera tego projektu odbędzie się jesienią.

Zbieraliście też teatralne klunkry.

To kolejny aspekt włączającego myślenia o historii naszego teatru. Wystosowaliśmy apel do społeczności poznańskiej o teatralne klunkry. Pani jako poznanianka lepiej rozumie sens tego pojęcia. (śmiech) Gdy je pierwszy raz usłyszałem, strasznie mi się spodobało i natychmiast zakochałem się w tym słowie. Wspólnie z Wydawnictwem Miejskim Posnania poprosiliśmy o przejrzenie kufrów, szaf, strychów i sporą liczbę takich nieoglądanych nigdy publicznie świadectw związków poznańskiego społeczeństwa z Teatrem Polskim dostaliśmy. Na ich podstawie powstanie plenerowa wystawa, a wszystkie zbiory zostaną opracowane i włączone w zdigitalizowanej formie do zasobów Cyryla - wirtualnego muzeum historii Poznania.

Ma także powstać miniserial o teatrze.

Nad tym też pracujemy. Rozmawiamy o tym z TVP Poznań. Chcielibyśmy stworzyć 10 odcinków serialu z wykorzystaniem tutejszego archiwum. Dla mnie to jest powtórzenie pomysłu, który realizowałem dla TVP, gdy byłem dyrektorem Instytutu Teatralnego, który okazał się też bardzo pożytecznym i potrzebnym materiałem dydaktycznym dla szkół. Ten miniserial będzie mógł być wykorzystywany jako pretekst do rozmowy o teatrze w Poznaniu. Zaręczam jednak, że nie będzie miał charakteru belferskiego, a wymiar filmowy i artystyczny. Ten projekt dopiero zaczniemy realizować, więc myślę, że na koniec sezonu pochwalimy się premierą.

A co jeszcze zobaczymy na scenie w tym sezonie?

Zaraz po uroczystościach jubileuszowych i pierwszej premierze, w październiku, po raz drugi zaprosimy na QueerFest. To przegląd spektakli o tematyce queerowej, które od 2-3 sezonów pojawiają się często na afiszach polskich teatrów. Uważam za nasz obowiązek, żeby przyszpilać rozmaite zjawiska, które się w życiu społecznym i w teatrze pojawiają. W tym czasie zaczynamy też prace nad naszą nową premierą. Będzie to inscenizacja "Nory" Henrika Ibsena. Przygotowuje ją Tadeusz Pyrczak, który kończy reżyserię w Krakowie. Będzie to "Nora" opowiedziana z perspektywy jej dzieci, co wydaje mi się ważne, bo jak pamiętamy, małżeństwo bohaterki się rozpada, ale zdaje się, że do tej pory nie zadano sobie pytania, co dzieje się z nimi dalej. Myślę też, że Ibsen jest na tyle ważnym autorem, że nie można go zlekceważyć.

I nie mieć go w repertuarze... Co jeszcze?

Przed nami koprodukcja z Teatrem Nowym w Warszawie. Będzie grana w Poznaniu i w stolicy. To spektakl na podstawie powieści "Pulverkopf" Edwarda Pasewicza w reżyserii Katarzyny Kalwat. Warto też wspomnieć już teraz, choć to plan na przyszły sezon, że planujemy współpracę z Remigiuszem Brzykiem, który zajmie się adaptacją "Kolumbów. Rocznik 20". Bardzo jestem podekscytowany tym pomysłem. Powieść Romana Bratnego została trochę zapomniana, a jest olśniewająca, to polski Hemingway. Prawie nie ma w niej przymiotników, wszystko się dzieje, są w niej wspaniałe typy ludzkie.

A czego życzyć Teatrowi Polskiemu z okazji jubileuszu? Co będzie największym wyzwaniem na kolejne lata?

Naszym największym marzeniem i największym lękiem jest zbliżający się remont teatru, który jest bardzo potrzebny. To oczywiście wspaniałe, ekscytujące wyzwanie, bo będzie można zaprezentować naszej publiczności cały blask tego gmachu, ale przeszedłem już kilka inwestycji w swoim życiu i to jest ogromna odpowiedzialność. To przed nami - za sezon lub dwa. Będzie to wymagało też znalezienia jakichś alternatywnych sposobów funkcjonowania dla teatru, żebyśmy mogli za 3-4 sezony powitać poznańską publiczność w jeszcze piękniejszym pieścidełku.

Rozmawiała Agnieszka Nawrocka

  • "Pieścidełko",reż. K.M. Cichoń
  • Teatr Polski
  • premiera: 25.09

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2025

Zobacz także: