Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

Ożywcza myśl o końcu świata

"Koniec jest zawsze bliski. Work in progress" Michała Domagalskiego to zbiór esejów, które prowokują do myślenia i autorefleksji. Dystopijna opowieść o kresie świata, jaki znamy, o końcu cywilizacji, która wydaje się naszym największym osiągnięciem, podczas gdy - jak zdaje się zasiewać ziarno niepewności autor - być może jest ona naszą największą słabością.

Czarna okładka książki z białymi napisami. Motyw graficzny to zaokrągląne linie, płynące jedna za drugą, jak ślady na wodzie. - grafika artykułu
Michał Domagalski, "Koniec jest zawsze bliski. Work in progress", fot. materiały prasowe

Autor sam o sobie pisze, że jest "z obowiązku ojcem, z wyboru poetą, z przekonania prozaikiem, czasami eseistą, sporadycznie nauczycielem". Swoją trzecią książkę - zbiór esejów "Koniec jest zawsze bliski. Work in progress" - napisał w ramach zeszłorocznego stypendium Marszałka Województwa Wielkopolskiego w dziedzinie kultury. Ma już na koncie wydany w 2018 roku przez Biuro Literackie tomik poezji "Poza sezonem", za który otrzymał nominację do Nagrody Poetyckiej Silesius oraz do Nagrody im. Kazimiery Iłłakowiczówny, oraz (wydany trzy lata później) zbiór wierszy "za lasem", o którym poeta i prozaik Adam Kaczanowski pisze tak: "Poleciłbym tę książkę ludziom, którzy nie czytają poezji, bo zakładają - częściowo słusznie - że w poezji nie ma życia. A przynajmniej nie ma w niej «ich życia». W tej książce jest życie i także «ich życie». Jeśli człowiek nieczytający poezji miałby przeczytać jedną książkę poetycką, niech to będzie ta. Polecam ją słowami: jest to poezja praktyczna, bezpretensjonalna, piękna, bo wie, co mówi, i nie p******i głupot".

Gdyby chcieć sparafrazować te słowa w kontekście najnowszej publikacji, ujęłabym to tak: "Poleciłabym tę książkę ludziom, którzy nie czytają esejów, bo zakładają - częściowo słusznie - że w esejach na temat końca świata czy cywilizacji nie ma życia. Wręcz przeciwnie". Domagalski w sześciu przekrojowych szkicach na temat ewentualnego końca wszystkiego, co znamy, pisze o naszym życiu w sposób intrygujący, bo ujęty z nietypowej perspektywy. Mianowicie nie przygląda się temu, co było (jak święcący triumfy w eseistycznym fachu Juwal Noah Harari), ani temu, co jest (jak choćby świetna Rebecca Solnit), ale bierze na warsztat to co, będzie.Pod lupę brany jest więc i homo sapiens, i planeta Ziemia, a z sugerowanych (bo nigdy nie jednoznacznie narzucanych) wniosków i podsumowań wyłania się prawda brutalna, bo wypierana przez większość z nas do głębokiej podświadomości - jako gatunek jesteśmy tu tylko na chwilę, a kiedy nas zabraknie, nic wielkiego się nie stanie. Pozostałe gatunki odetchną z ulgą, inne być może nawet tego nie zauważą. Wbrew temu, co zwykliśmy sądzić w swojej narcystycznej, bo już od czasów starożytności antropocentrycznej wizji świata.

"Człowiek jest najważniejszy, a wszystko powinno służyć jego interesom", "Jesteśmy celem ostatecznym stworzenia", "Powinniśmy być głównym przedmiotem poznania naukowego i filozoficznego". Bzdura! - zdaje się mówić Domagalski w ślad za innymi autorami wychodzącymi w swoich dziełach literackich poza utarte ścieżki - Herbertem George'em Wellsem, Stanisławem Lemem, Philipem K. Dickiem czy Kurtem Vonnegutem. To ich kultowe powieści, jak choćby "Wehikuł czasu" (Wells) czy "Pokój na Ziemi" (Lem) autor "Końca..."  traktuje jak trampolinę do filozoficznych, a jednocześnie niebywale praktycznych w swoim wydźwięku dywagacji na temat kształtu przyszłości. Na niespełna 130 stronach zbioru migoczą więc futurystyczne motywy od ludzi-fok, przez sztuczną inteligencję biorącą górę nad swoim "stwórcą", aż po postaci z "Planety małp". Zajmująco czyta się o wizji "zezwierzęcenia" gatunku ludzkiego, regresie edukacji, w której od lat głównie powtarza się i odtwarza istniejący stan wiedzy, czy o ewolucyjnej ruletce, w której nie zawsze cechy uznawane przez nas samych za decydujące - jak inteligencja, która jest "tylko jednym z przedmiotów w bagażu" - muszą być przez naturę promowane. Równie orzeźwiająca jest myśl, że to, co uważamy dzisiaj za największe dokonania i arcydzieła w dziedzinie kultury i sztuki, w obliczu końca może zniknąć w mgnieniu oka. "Mona Lisa" czy "V Symfonia" Beethovena? Są ważne tak długo, jak istniejemy. W obliczu końca książki zbutwieją, obrazy zgniją, a dźwięki rozpłyną się w kosmicznej próżni. Warto o tym pamiętać, by móc choć na chwilę złapać zdrowy dystans.

Od literackich źródeł i tropów aż iskrzy, ale narracja jest poprowadzona w tak przemyślanie precyzyjny sposób, że czytelnik nie ma prawa się zgubić. Daje to ogromny komfort lektury, nawet tym, którzy na co dzień wybierają inne gatunki i dopiero po przeczytaniu tych esejów z większym zainteresowaniem sięgną po klasyki science fiction czy literatury popularnonaukowej na temat ewolucji lub kosmosu. Domagalski pisze wartko, zajmująco i z ujmującą swadą. Mam wrażenie, że o ile esej, już sam w sobie jako gatunek, jest kwintesencją syntezy, o tyle w tym przypadku autor uczynił z tego sztukę.

Przekonuje mnie również fakt, że Domagalski nie stawia siebie w roli nieomylnego eksperta, nie rości sobie prawa do bycia niepodważalnym autorytetem. Wyraźnie zaznacza, że książka ma stawiać kolejne znaki zapytania, nie ostateczne kropki. Zbiór nie jest kompletny, wciąż może zostać przeredagowany lub uzupełniony, nie rości sobie prawa do bycia kompendium. Jak zresztą wskazuje sam jego podtytuł - "work in progress" (z ang. "praca w toku"). O ile oczywiście wszyscy wcześniej nie wyginiemy.

Anna Solak

  • Michał Domagalski, "Koniec jest zawsze bliski. Work in progress"
  • wyd. Gęba Pełna Frazesów Sylwia Stemplewska

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2025