Na nieco zaskakujący, ale i zdumiewająco odkrywczy pomysł wpadł Jarosław Borowiec, znawca twórczości Krystyny Miłobędzkiej, jej wydawca, prezentujący też w ostatnich latach m.in. kolejne tomy Marcina Świetlickiego czy Justyny Bargielskiej (i wielu innych autorów). Postanowił sprawdzić jak poezja doświadczonej autorki połączy się z muzyką Hani Rani.
Ufam, że nie trzeba udowadniać jak wielka i znacząca jest twórczość Krystyny Miłobędzkiej. Nawet nie ze względu na powszechne uznanie krytyki wobec jej dokonań, także nie za sprawą obchodzonego przez poetkę niedawno dziewięćdziesięciolecia, ani z uwagi na fakt, że od lat mieszka w niedalekim od Poznania Puszczykowie. Nie dlatego, że jest laureatką Poznańskiej Nagrody Literackiej. Wszystko to są dodatkowe okoliczności, które mają niewątpliwie swoje znaczenia. Najważniejsze jest jednak to, co niesie ze sobą głos artystki zapisany w kolejnych tomach jej twórczości, także w najnowszym wyborze, dla którego - przyznajmy - pretekstem stała się dziewięćdziesiąta rocznica urodzin. Przyznać wszakże trzeba: rocznica piękna, a jednak, chyląc wobec niej głowę, zachwycić należy się przede wszystkim literackim kunsztem Miłobędzkiej. Bo też charakteryzują jej twórczość swoiste paradoksy. To, jak przed kilkoma laty napisał prof. Piotr Śliwiński: "Aura nieugiętej słabości, emanowana przez jej utwory, przenikanie się intelektualnej wybredności z przedstawieniami konkretnych doświadczeń i sytuacji, komunikatywność będąca nierzadko efektem eksperymentowania, charyzma autentyczności". Krystyna Miłobędzka pisze w sposób oryginalny, odmienny od innych, własny. Być może niełatwy, ale zachwycający.
I druga bohaterka tej publikacji: Hania Rani. Jedna z artystek, o których mówi się jako o największych (i autentycznych, nie wypromowanych sztucznie przez media) objawieniach krajowej sceny muzycznej ostatnich lat. Publiczności dała się poznać jako członkini duetu Tęskno, a potem autorka szeregu bardzo świetnych płyt (Esja, Home, Music for Film and Theatre), zwieńczonych wspólnymi nagraniami z Dobrawą Czocher wydanymi przez renomowaną wytwórnię Deutsche Grammophon. Specyfika jej twórczości to plastyczne, liryczne, uduchowione, a jednocześnie intelektualne frazy znajdujące swe miejsce gdzieś w kręgu współczesnej muzyki kameralnej, czasami łypiącej okiem (uchem?) w stronę muzyki filmowej, ilustracyjnej, etnicznej.
Co mogą mieć ze sobą wspólnego dwie artystki tak różniące się wiekiem, doświadczeniem, wybraną estetyką? Okazuje się, że szalenie wiele. Powiedzieć można, że znakomita poetka niejako zdaje sprawę ze swego życia, bo taki niemal narracyjny charakter ma układ tekstów pomieszczonych w omawianym tu tomie, a młoda kompozytorka uważnie, czule, z dyskrecją, subtelnością - i prawdziwym zrozumieniem - interpretuje jej opowieści muzycznie. Wolno bowiem uznać, że nie akompaniuje, raczej równolegle opowiada na fortepianie te same historie. Jeśli to nie zbyt duże uproszczenie: Miłobędzka zaczynała, mając niemal trzydzieści lat, cyklem Anaglify, w tym samym mniej więcej wieku była Rani, wydając swą pierwszą płytę. Pewnie i to powoduje, że jest między ich "narracjami" takie porozumienie, a zarazem, że tak przejmująco się dopełniają. Kruchy głos poetki i czujne frazy pianistki są sobie bardzo bliskie. Bliskie też słuchaczowi, niezależnie od wieku i płci.
Nie pierwsza to próba umieszczenia poezji Miłobędzkiej w muzycznym kontekście. Przed dekadą podobne zadanie (w Poznaniu!) wziął na warsztat Wacław Zimpel. Próba podjęta przez Hanię Rani mieści się w nieco innych okolicach stylistycznych, ale jest nie mniej świetna. Ten muzyczno-słowny dialog, zawarty na płycie, do której dołączona jest pięknie wydana książka, to swoiście rozumiany audiobook. Nie pierwszy w zbiorach podpoznańskiej (bo wywodzącej się z Lusowa) oficyny. Ledwie kilka tygodni temu ukazała się dwupłytowa publikacja z wierszami Marcina Świetlickiego. Nie da się ich porównać. Do obu warto jednak zajrzeć, obu posłuchać. Szczerze polecam!
Tomasz Janas
- Krystyna Miłobędzka, Hania Rani, ciebie ode mnie
- Wydawnictwo Wolno
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2022