Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

Lektura na czas beznadziei

Dobra jaskółka pojawiła się na wydawniczym horyzoncie. Bo Co nas (nie ) zabije  Jennifer Wright otwiera nową popularnonaukową serię Wydawnictwa Poznańskiego. Hasło tej linii to "zrozum". Podoba mi się, a pierwsza publikacja z sukcesem odpowiada na to wyzwanie.

. - grafika artykułu
fot. materiały prasowe

Jeśli kolejne pozycje utrzymają ten poziom jest szansa, by na polskim rynku czytelniczym wypełnić pewną lukę. Obszar między powiedzmy tym, co wydaje krakowski Copernicus Press (publikacje czołowych naukowców ze  świata fizyki, antropologii, co przeznaczone jest bardziej dla lubiących naukowość czytelników), a badziewnymi, pospiesznie pisanymi półfabrykantami literackimi, ktore niestety szturmują - na szczęście zwykle jedynie przez kilka dni - listy bestsellerów. Co nas (nie) zabije spełnia bowiem dwa zadania popularnaukowości - ma wyważoną liczbę informacji, nie epatuje nadmiernie faktografią i (raczej) dobrze się czyta.

Tematem tej pracy jest epidemiologia. Autorka nie poprzestaje jednak na suchym opisie poszczególnych plag ludzkości, ale sięga po konwencję, która stara się opowiedzieć o tym jak to jest, że człowiek potrafił poradzić sobie z falami niektórych chorób. Opowieści o dżumie, tyfusie i zarazie Antoninów towarzyszy nienachalne pisanie o dumie i wyjątkowości postaci, które włączyły się w ratunek dla ludzkości. Dzięki takiemu dwutorowemu pisaniu cała praca nie nudzi i nie przytłacza faktografią.

Poszczególne rozdziały chronologicznie poświęcone pandemiom napisane są w różnych formach znanych z literatury non fiction. Rozmaitość narracji nie wprowadza chaosu kompozycyjnego, wręcz przeciwnie, te wybory uzsadnione są dostępem do materiałów źródłowych i - w epokach późniejszych - bibliografii specjalistycznej.

Czytelnik ma szansę zapoznać się z wyborem antycznych traktatów historycznych, by przenieść się w czasy Marka Antoniusza. I to wcale nie nudzi, nie przytłacza, bo rozdziały poświęcone Zarazie Antoninów pisane są jak pamiętanik z czasów katastrofy. Można też poczuć się jak Sherlock Holmes śledząc kucharskie perypetie Tyfusowej Mery, prowadzić dochodzenie w sprawie kolejnych zakażeń, za którymi stała mistrzyni sztuki cukierniczej XIX wieku. W biograficznym rytmie  czyta się natomiast rozdział poświęcony epidemii trądu - postać świętego Dominika prowadzi opowieść o zarazie przez meandry pierwszej światowej obowiązkowej kwarantanny wprowadzonej powszechnym prawem.

Tych wyborów literackich jest sporo, w przeważającej większości są trafne i stylistycznie dopracowane. Walorów tej książki jest więcej - przejrzysta, konsekwentna, merytoryczna, ale i napisana z pewnym wyczuciem literackim. Właściwie mogłaby być być znakomitą propozycją czytelniczą gdyby nie jeden szkopuł. Jeden jedyny, ale jak bardzo drażniący.

Autorka zbytnio uwierzyła w uwielbienie siebie, w tę moc sprawczą bycia przewodnikiem pomiędzy historiami. I jeśli są to jeszcze domorosłe komentarze publicystyczne, to da się je potrakotwać jak spowalniacze rytmu, da się je przeczytać i zapomnieć, wybaczyć. Niestety Jennifer Wright uznała, że koniecznie niezbędne jest podzielenie się z czytelnikiem własnym poczuciem humoru i domniemaną błyskotliwością autoironii. I te fragmenty są niewybaczalne! We własnym egzemplarzu używałem nożyczek i ciemnych zakreślaczy, by pozbawić tę książkę "momentów" wywołujących zażenowanie. No kiepsko jest, gdy Wright zaczyna stawiać pytania retoryczne czy tworzy "suchary", by zaznaczyć swoją autorską obecność. To wszystko jest ani inteligentne, ani zabawne, ani potrzebne. I choć statystycznie stanowi na szczęście bardzo małą część książki, to uwiera niezwykle dosadnie. Zabrakło autoskiej skromności i redaktora, który poskromiłby ten zapęd do bycia stand-uperką.

Trudno nie odnieść się do obecnej sytuacji, gdy czyta się Co nas (nie) zabije. To jednak lektura pełna nadziei, do tego nie bezpodstawnej. Rzetelność nauki i odpowiedzialność społeczna o jakiej mowa między wierszami są tym, co sytuuje tę pozycję jako inteligentną i poszerzającą horyzonty lekturę na czas beznadziei. Gdyby jednie autorka potrafiła zamilknąć, byłaby to wzorcowa poczytna propozycja popularnonaukowa. Wierzę jednak, że nawet z własnymi nożyczkami warto odbyć tę reportersko-naukową przygodę. A potem, będąc zachęconym erudycją Wright, rozwijać samodzielnie wyczytane zagadnienia. Czyli dokładnie tak, jak wydaje się, głosi idea nauki popularnej. A w końcu i ja wybaczam te osobliwości humorystyczne, bo gdy wiedza i jasny cel pisania istnieją wspólnie, to o wielu sprawach da się wspaniałomyślnie zapomnieć.        

Michał Pabian

  • Jennifer Wright, Co nas (nie) zabije
  • Wydawnictwo Poznańskie

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2020