Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

Ja wierszy nie wymyślam

Paweł Koñjo Konnak był gościem kolejnego spotkania z cyklu "Seryjni poeci". Wiersze czytane przez poetę pochodziły z jego najnowszego tomu "Konkurs wiedzy o duszy" wydanego przez WBPiCAK.

. - grafika artykułu
Stopklatka z filmu zamieszczonego na FB/ZamekCzyta

Podczas spotkania  wyświetlane były zdjęcia poety z czasów młodości. Jak wyjaśnił  prowadzący spotkanie prof. Piotr Śliwiński: - Nasz gość jest postacią legendarną i w dodatku wie o tym. Ta jego legendarność zakotwiczona w zdarzeniach lat 80. przenika do wierszy z jego najnowszego tomu - tłumaczył. Wspomniany okres jest bardzo ważny dla polskiej kontrkultury, a dla poety był momentem szczególnego wzmożenia ekspresji twórczej, która wpisywała się w nurt awangardowy.  Jak przystało na punka jego artystyczna oraz społeczna działalność były zarówno formalnie, jak i treściowo odmienna od ówczesnych tendencji obrazowania rzeczywistości. Mimo to część jego twórczości została wyciągnięta z podziemi na światło mainstreamu - jego poprzedni tom "Król festynów" został nominowany do Literackiej Nagrody Nike, o czym wspomniał podczas spotkania, przywołując jednocześnie słowa Marcina Świetlickiego: - Ja dostałem trzy takie nominacje, nigdy tej nagrody nie otrzymałem i powiem ci jedno - da się z tym żyć.

Konnak nie tylko pisze. Znany jest też jako dziennikarz, konferansjer, reżyser i performer. Na spotkanie przybył ubrany w kolorowy strój, mówił szybko i swobodnie. Tym większe było zdziwienie, gdy zaczął czytać swoje zupełnie nie zabawne, nie prowokacyjne wiersze. Komentując najnowszy tom poety, Śliwiński powiedział: - Muszą się państwo pozbyć złudzeń. Mamy do czynienia z poetą lirycznym, piszącym poważne wiersze, które często są nacechowane moralna niezgodą na to co się w Polsce dzieje.

Autor zachował dystans do swojej twórczości i skomentował ją tymi słowy: - Moje wiersze, jakby nie wydawały się głupkowate, to z jakiegoś powodu je napisałem i widocznie tak miało być. Miałem kiedyś taktykę, którą można nazwać "im głupsze tym lepsze". Ja wierszy nie wymyślam, one do mnie przychodzą lub nie. Niezależnie od tego - wiersze zawarte w tym tomie są ułożone chronologicznie. Zaczęło się od śmierci mamy, potem była śmierć kota, nieszczęsna miłość i nagle przyszła ta nieszczęsna IV RP, na którą trzeba było zareagować - mówił.

Komentując swoją wcześniejszą i obecną twórczość powiedział: - Uważam, że moje poprzednie tomy były poważne, po czym nagle, nie wiadomo skąd zjawił się tom "Nikt nie odda się za zupę", który mnie samego zdziwił. Ryłem się nad każdym wierszem. Nagle zaczęły spływać na mnie wiersze tak głupkowate i zlewne, że krytycy wstrząśnięci poetyką poprzednich tomów, zaczęli zarzucać mi nieszczerość. A ja ich sobie przecież nie wymyślam. Uważam, że wiersze to jest tak intymna sprawa, która się sama dzieje i nie da się kreować pisania poezji - przekonywał.

Podczas spotkania najwięcej czasu upłynęło na wspomnieniach Konja i licznych anegdotach z obsadą polskich artystów: - Kiedy wydawałem swój pierwszy tom "Sztuka restauracji" w 1997 roku, istniał zespół Szelest Spadających Papierków, którego działalność z lat 80. zainspirowała mojego kolegę Tymona Tymańskiego oraz całą scenę improwizowaną do aktywności muzycznej. Zrobiliśmy wtedy wspólnie, z ówczesnej perspektywy, dużą trasę koncertową, podczas których czytałem swoje wiersze. Z tej współpracy powstała nawet później płyta. Niestety w dniu premiery nasz wydawca strzelił samobója.

Sporo uwagi poświęcono rodzinie poety. Konjo z chęcią czytał swoje wiersze o mamie i tacie, który ma szczególne miejsce w jego życiu. Wspomniał nawet: - Moja była powiedziała kiedyś, że żadna normalna kobieta nie wygra z moim ojcem. To prawda, bo on jest najwspanialszym tatą w kosmosie. Wiedziała o tym też moja mama i pewnego razu wyznała: "może byłam dziwną matką, ale ojca znalazłam wam najlepszego na świecie". Poeta przytoczył też historię życia swojego ojca, dziadka oraz przebieg choroby matki. - Kiedyś Tymon powiedział mi, że nie ma już ośmiusetparu odmian schizofrenii. Teraz jest już ponoć dziewięćset ich wersji - powiedział, tłumacząc swoje wiersze o mamie.

Opowiedział też anegdotę z czasu studiów. - Studiowałem polonistykę, bo nie chciałem iść do wojska. Chyba wydawał mi się, że będziemy tam wiersze czytać, ale niestety okazało się inaczej. Przeciągałem tą sprawę i w końcu nie obroniłem magisterki. Po latach, w czasie kiedy wydałem tom "Gangrena" spotkałem swojego niedoszłego promotora. Powiedział, że moje książki tak mu się podobają, że zapyta, czy nie można ich uznać za pracę magisterską. Okazało się, że tak się nie da, ale mój promotor dodał: "niech pan napisz jeszcze z pięć takich książek i zobaczymy".

Mówiąc o współczesności poeta koncentrował się głównie na losach swojej rodziny i podróżach. Ważna okazała się jego relacja z Berlinem, w którym często się pojawia. Poświęcił mu nawet kilka wierszy, które przeczytał. A tak odpowiedział na pytanie o plany na przyszłość: - Nadal działam na wielu frontach. Założyłem z Tymonem formację "Księgowi", której działalność przez jakiś czas była w uśpieniu ze względu na zaangażowanie mojego kolegi w produkcję filmu "Polskie gówno". Jeśli chodzi o wiersze - co przyjdzie, to zostanie zapisane i tyle. Nie wiem jaki będzie następny tom, bo nie wiem jaka będzie energia w kosmosie.

Julia Niedziejko

  • Z cyklu "Seryjni poeci": Paweł Koñjo Konnak wokół tomu "Konkurs wiedzy o duszy"
  • prowadzenie: prof. Piotr Śliwiński
  • CK Zamek
  • 5.11

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2019