Warsztatowe ciało pracuje, rośnie w siłę i umiejętności. Jesteśmy sprawniejsi, bardziej wydajni, coraz więcej rozumiemy, zyskujemy świadomość. Zaskakująco się przeobrażamy i najbardziej zaskakujemy sami siebie.
Jeśli mowa o zaskoczeniach - "Cicindela" Krakowskiego Teatru Tańca to spektakl kończący się wielką niespodzianką, która zadziwia mnie za każdym razem, choć widziałam to przedstawienie wielokrotnie. Jego choreografem jest Eryk Makohon.
Hanna Raszewska: Jak cicindele, czyli owady-drapieżniki, trafiły do spektaklu?
Eryk Makohon: Na ich opis trafiłem podczas lektury "Kobiety z wydm" Abe Kobo. Zachowania cicindeli przywiodły mi na myśl analogiczne zachowania ludzkie.
Spektakl kończy się wielką niespodzianką i wyrywa widzowi spod nóg cały grunt interpretacyjny budowany w ciągu przedstawienia. Czy trudno było wydobyć z wykonawców umiejętność tak konsekwentnego zachowania pokerowej twarzy aż do finałowej sceny?
To wiąże się z technikami obecności scenicznej, którymi teraz się intensywnie zajmujemy. Wykonawcy podążają naturalnym rytmem spektaklu i sami dają się sobie zaskoczyć. Chcę, żeby podchodzili do spektaklu w taki sposób, aby za każdym razem odczuwali pewnego rodzaju świeżość, tak jakby spektakl dział się naprawdę, a nie był rutynowo odtwarzany. Aby skupiali się na swoich bieżących odczuciach, tym, co dzieje się tu i teraz, a nie na tym, co stanie się za minutę.
Warto wspomnieć, że spektakl wcześniej był grany w innej obsadzie - kilka lat temu na miejsce Katarzyny Ziemskiej weszła Agata Syrek.
To oczywiście bardzo zmieniło spektakl. Nie tylko ze względu na odmienną osobowość tancerek-aktorek, ale też z powodu innej reakcji partnera, wywoływanej przez działania danej wykonawczyni.
Elementem scenografii spektaklu są arbuzy, stające się rekwizytami. Podobno wiążą się z nimi jakieś teatralne anegdoty?
Paweł Łyskawa, tancerz: Nie należymy z Agatą do osób szczególnie rozgarniętych technicznie, często gubimy różne śruby i haki. Arbuzy są umieszczone na metalowej konstrukcji, skręconej z kilku części. Ponieważ spektakl ma już kilka lat, konstrukcja dość się powyginała pod wpływem naszego ciężaru. Lekkie zdezelowanie dotyczy też drutu, na który nabity jest arbuz...
Agata Syrek, tancerka: Zanim zacznie się spektakl, przyglądamy się arbuzowi ze wszystkich stron i modlimy się, żeby nie spadł.
P.Ł.: Mnie to wykańcza nerwowo. Mam opracowany milion planów awaryjnych, co zrobić, gdyby jednak...
A.S.:...ale na szczęście nigdy nie było potrzeby wcielenia ich w życie. I na szczęście już nie mamy tego stresu, bo konstrukcja została pięknie odrestaurowana, a hak jest stabilny. Na Dancing Poznań nie grozi nam arbuzowa kompromitacja.
Rozmawiała Hanna Raszewska
- 23.08, g. 21, Hala nr 2 MTP, Polski Teatr Tańca "Desert"
- 23.08, g. 21, Teatr Ósmego Dnia, Kino Variatino "Kobieta, która zamiata las", Krakowski Teatr Tańca "Cicindela"