Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

BIENNALE SZTUKI DLA DZIECKA. Bawmy się w zabawę

Czy za pomocą siedmiu kolorów, trzech cyfr, kilu klocków i paru słów można sprawić, że świat staje się jasny? Jasne!

. - grafika artykułu
fot. materiały organizatorów

Uczymy dzieci różnych języków żeby sobie jak najlepiej radziły w życiu - wkładamy im do głowy kolejne konwencje: domowe, podwórkowe, przedszkolne. Każda z nich jest coraz bardziej dorosła. Dajemy im wciąż nowe narzędzia do poznawania świata: im bardziej nowoczesne i multimedialne, tym lepiej. Rosną nam więc ludzie, którzy od najwcześniejszych lat mówią po angielsku, oglądają animowane bajki na setkach kanałów telewizyjnych, są zaprzyjaźnieni z komputerową myszą, tabletem, telefonem komórkowym. To dobrze, bo to się przydaje w życiu. Ale jeszcze lepiej jest wtedy, kiedy przy tym wszystkim potrafimy (choć czasem) porozumieć się z dziećmi za pomocą ich własnego języka i używać do wspólnych działań (także tych "edukacyjnych") ich własnych narzędzi. Po co? - zapyta ktoś. Ano po to, żeby się nasze światy spotykały i uzupełniały, a nie wykluczały. Żebyśmy je i my, i nasze dzieci umieli w razie potrzeby "przetłumaczyć". Żeby wyrastali nam dorośli, którzy są zaprzyjaźnieni z dzieckiem w sobie, zamiast mieć z nim permanentny wewnętrzny konflikt.

Mogłoby się wydawać, że ten dziecięcy język jest prosty, za prosty nawet, żeby poświęcać mu czas i uwagę. Ot, jakieś wygłupy mniej czy bardziej infantylne. Tymczasem okazuje się, że to jednak "wyższa szkoła jazdy", a my, nie wiedzieć kiedy i nie wiedzieć czemu, szybko się jej oduczamy. Nie zostaje nam w głowie, jak umiejętność pływania czy jazdy rowerem. Szkoda.

Mistrzynią w operowaniu tym dziecięcym językiem (a co za tym idzie - dziecięcą konwencją) jest poetka Krystyna Miłobędzka. Jej znakomitymi uczniami są zaś aktorzy ze Studia Teatralnego Blum. Za ich sprawą powstał spektakl "Gra" - przeznaczony dla bardzo, bardzo małych dzieci.

Z zachwytem patrzyłam, jak maluchy wpatrują się w scenę, gdzie troje aktorów... Co właściwie robi? Skacze. Układa puzzle. Przerzuca się słowami:

- Puk, puk...

- Klap, klap...

- Tędy, tędy, tędy...

Nie da się opowiedzieć tej "bajki", choć ona sama opowiada wszystko: cały świat, który można poznawać, którego trzeba się uczyć, który jest przygodą i wyzwaniem. Nie da się opowiedzieć tej bajki, ale można się w nią bawić. Grać. Wejść. Zmienić. I zostać autorem, aktorem, twórcą.

Po kilku minutach zaciera się podział na scenę i widownie. Wciąż są aktorzy, ale są też dzieciaki z oczyma okrągłymi jak spodki, z buziami otwartymi w zachwycie i "połykającymi" to, co się wokół nich dzieje. Z rączkami, które się wyciągają do tego świata. Z nóżkami, które rwą się, żeby znaleźć się w jego środku. Jedne maluchy są bardziej ciekawe, niecierpliwe i odważne, inne mniej. Jedne dłużej wytrzymują w bezruchu, inne nie wysiedzą ani chwili.

Są i dorośli siedzący na krzesłach za kręgiem kolorowych poduszek zajętych przez dzieci. Niektórzy powstrzymują swoje maluchy przed wejściem w pole gry, kilkoro oswaja ich lęk przed tym nowym światem. Wielu robi zdjęcia i nagrywa tę sytuację. Są i tacy, którzy patrzą zdziwieni: o co tu chodzi? co one widzą w tej bezładnej bieganinie i paplaninie? co je tak wciąga?

Kolorowy spektakl kończy się wspólną zabawą. Wtedy wszystko staje się jasne: dzieci doskonale wiedzą, co mają robić, a dorośli właśnie sobie przypominają, że wystarczy się bawić w... zabawę. Wszyscy robimy się od tego i szczęśliwsi, i mądrzejsi. Mała, prosta rzecz, dzięki której jakoś łatwiej nam przyjąć, że "łąka", na której sobie właśnie radośni hasamy, stanie się z czasem "rozłąką". Przecież zawsze można na nią i do siebie wrócić.

Ewa Obrębowska-Piasecka

  • "Gra" wg Krystyny Miłobędzkiej Studia Teatralnego Blum
  • Scenariusz: Lucyna Winkel
  • Reżyseria: Lucyna Winkel i Katarzyna Pawłowska
  • Oprawa plastyczna: Dodoplan
  • Występują: Zofia Michalik, Hubert Kożuchowski, Jakub Kociński
  • Recenzja spektaklu granego w ramach Biennale Sztuki Dziecka w Malarni Teatru Polskiego