Jak to jest z tymi winylami - chwilowa moda czy coś więcej?
Moim zdaniem to nie jest chwilowa moda. Popularność płyt winylowych to efekt tęsknoty za dźwiękiem zapisanym w sposób fizyczny, a nie cyfrowy. Płyta ma widzialną formę, która zajmuje pewną przestrzeń. Można jej dotknąć, wziąć ją do ręki. W istotny sposób odbija się w niej rzeczywistość. Dodatkowo każdy zapis jest czymś odrębnym. Nie ma dwóch takich samych płyt, bo każde odtworzenie może trochę zmienić jej strukturę. Co do reszty - czy dźwięk jest lepszy czy gorszy, bardziej czy mniej naturalny - zdania są podzielone. Zasadniczą różnicą jest jej fizyczność i wielkość. Jakiś czas temu próbowano wznowić zainteresowanie taśmami, ale nie przerodziło się to w taki zachwyt, jaki wzbudziły płyty winylowe. Kasety magnetofonowe okazały się za małe. Nie towarzyszy im radość związana z samym oglądaniem.
Wizualność, sposób zapisu... Co jeszcze wyróżnia płytę winylową?
Według mnie i innych osób, którym słuchanie płyt winylowych sprawia dużo przyjemności, jej dźwięk jest inny. Dla miłośników winyli zanieczyszczenie zniekształceniami nie stanowi żadnego problemu. Najważniejsze są głębia i ciepło dźwięku. Ale to są cechy, które trudno zobiektywizować.
Czyli płyty winylowe wróciły na dobre? A może nigdy nie zniknęły z rynku?
Trochę zniknęły. Przez pewien okres, około 10-15 lat, praktycznie ich nie było. Rzadko zdarzały się nowe wydawnictwa na winylach. Te, które w tym czasie w małych ilościach pojawiały się na rynku, są teraz wyjątkowo cenne. Jednak płyty winylowe wróciły i według mnie zostaną z nami na dłużej. Nie jest to kwestia jednorazowej mody. Pewnie zainteresowanie nimi nie będzie wzrastać w tak lawinowym tempie, jak w ciągu ostatnich 8-10 lat, ale będzie się utrzymywać na poziomie podobnym do tego, który jest w tej chwili.
W ostatnich latach w Poznaniu powstaje coraz więcej miejsc związanych z winylami. Jednym z nich jest Twój sklep. Wynika to właśnie ze wzrostu zainteresowania tym nośnikiem?
Trudno mi odpowiadać w imieniu innych. Akurat wcześniejszy właściciel naszego sklepu wytrzymał dużą presję czasu i finansów. Utrzymywał się tutaj bardzo długo i gdy zobaczyliśmy, że nie dał sobie rady, pomyśleliśmy, że trzeba to kontynuować, nawet przy niedużych osiągnięciach finansowych. Postanowiliśmy przedłużyć czas tego miejsca i jak na razie to się udaje. Niestety trafiliśmy na najgorszy moment. Pandemia podcięła nam skrzydła już w trzecim czy czwartym miesiącu funkcjonowania. Mimo to staramy się utrzymywać. Nie po to powoływaliśmy ten pomysł do życia, żeby teraz z niego rezygnować. Tym bardziej że Wino i Winyle to miało być miejsce spotkań. Siłą rzeczy spotkania są obarczone teraz dużym ryzykiem, więc jesteśmy trochę pod kreską.
Mam nadzieję, że sytuacja pandemiczna niebawem umożliwi organizację spotkań. Chciałam zapytać o Twoją indywidualną kolekcję. Ile liczy płyt?
Nie wiem, naprawdę. Nawet nie staram się wiedzieć. Pamiętam, że jak byłem nastolatkiem, zachwycałem się, gdy dochodziłem do kolejnych granic - pięciuset czy tysiąca płyt.
Skoro takie wyniki osiągałeś, będąc nastolatkiem, ta liczba musi być faktycznie duża.
To nie tak. Miałem swoją przerwę. Na długi czas zdradziłem winyle. Powróciłem do nich dopiero po okresie abstynencji. Po latach nieinteresowania się nimi tym bardziej mnie cieszą.
Nie jesteś pierwszą osobą, od której słyszę, że wejście na rynek kompaktów spowodowało, że zajęły one miejsce płyt winylowych.
Wydawało się, że płyty kompaktowe to raj dla kogoś, kto lubi muzykę, ze względu na trwałość, czystość dźwięku i precyzyjność. Musieliśmy zatoczyć duże koło, żeby odkryć, że w międzyczasie zgubiliśmy to, na czym najbardziej nam w muzyce zależało, czyli dotknięcie rzeczywistości, namacalność. Stąd też myślę, że fascynacja płytą winylową będzie się utrzymywała. Nie ma drugiego takiego nośnika. Można dyskutować o jego następcach ze względów technicznych, ale możliwość wzięcia płyty do ręki, zachwyt okładką czy strukturą materiału, na którym nagrany jest dźwięk, powoduje, że nie można go porównać do żadnego innego nośnika.
Czy pamiętasz swój pierwszy winyl? Jak trafił do Twoich rąk?
Oczywiście, że pamiętam. Myślę, że można tak potraktować pierwszą płytę winylową, która została w moim posiadaniu, chociaż to nie ja ją kupiłem.
Możesz zdradzić, co to było?
To była druga płyta SBB Nowy horyzont. Do dzisiaj jest jedną z moich ulubionych. Mam ciarki, jak tylko pomyślę o początku drugiej strony czy fragmentach, które mam już w siebie wżarte. Niestety później ani Pink Floyd, ani inne zespoły nie zrobiły na mnie takiego wrażenia.
Czy ta płyta cały czas znajduje się w Twojej kolekcji?
Tak. To naprawdę fantastyczna rzecz.
W jaki sposób Twoja miłość do winyli zmieniła się w sklep? Kiedy stwierdziłeś, że to już tak mocno w Ciebie wniknęło, że chciałbyś działać w tym zakresie także zawodowo?
Pierwszy raz ta myśl pojawiła się, kiedy już nie byłem w stanie wykorzystać swojego dostępu do źródła płyt. W tym samym czasie sklep, który był tutaj przed nami, został zamknięty. Pomyślałem, że skoro mam dużo płyt, których nie jestem w stanie spożytkować ze znajomymi, i jest miejsce, gdzie mogę to zrobić, to czemu tego nie połączyć? Kolekcjonowanie cieszy mnie tak bardzo, że ta myśl przyszła automatycznie. W życiu czasem tak bywa, że wpadamy na pomysł, który wcześniej nie przychodził nam do głowy.
Mówisz, że sklep trafił na pechowy moment epidemiologiczny. Czy mimo to wytworzyła się wokół niego stała grupa klientów?
Tak, mamy swój krąg, może krążek, wielbicieli, którzy doceniają nasze nietypowe podejście do muzyki. Nie podchodzimy do niej jak do znaczków i nie szukamy wyjątkowych egzemplarzy, np. odwróconego labelu. Staramy się m.in. trafić do ludzi, którzy po raz pierwszy wyrazili zainteresowanie winylami. Takie osoby przychodzą do nas i pytają, skąd bierze się ten zachwyt płytą winylową, o co tutaj chodzi. Puszczamy im wtedy płytę, a oni zaczynają czuć, że dźwięk, który płynie z gramofonu, jest inny niż ten, który znali do tej pory. I to jest fajne! Muzyka to nie jest numizmatyka ani filatelistyka.
Widzę, że sprzedajecie płyty reprezentujące różne style muzyczne. Ograniczacie się do konkretnych gatunków czy można u Was znaleźć wszystko?
Jest nas tutaj kilkoro. Każde z nas jest w innym wieku i ma inne doświadczenia muzyczne. Niektórych gatunków nie znosiłem jako dużo młodszy człowiek, a w tej chwili do nich wracam. Nie ma gatunku, którego byśmy unikali. No, może poza zbyt lekko traktowanym popem, muzyką jarmarczno-popularną. Chyba wszyscy wiemy, o jakie subgatunki muzyczne może chodzić. Ale nie mamy żadnych wykluczeń płynących z naszych upodobań.
Czy ta reguła dotyczy również Twojej prywatnej kolekcji?
Tak się złożyło, że to jest dokładne odzwierciedlenie mojej kolekcji i tego, czym jestem zainteresowany. Nie mam absmaku dotyczącego konkretnego gatunku. Są rzeczy, które lubię bardziej, mniej albo których po prostu nie lubię. Ale to nie jest kwestia gatunku muzycznego.
Czy dzisiejsze kolekcjonowanie płyt mocno różni się od kolekcjonowania przed przerwą na kompakty, o której mówiłeś?
Tak, zasadniczo się różni. Kiedyś braliśmy wszystko, co się dało. Mieliśmy mniejsze możliwości finansowe i mniejszy dostęp do płyt. Teraz, tak jak w przypadku innych dziedzin sztuki, chcemy spróbować wielu rzeczy. Sam sięgam po gatunki muzyczne, po które kiedyś bym nie sięgnął. Dawniej byłem nastawiony na muzykę rockową czy nowofalową i z tego gatunku brałem wszystko, co było dostępne. Obecnie interesują mnie różne obszary muzyczne, ale z tej wielości wybieram tylko to, co mi się naprawdę podoba. A jest z czego wybierać. Niestety zdaję sobie sprawę, że nie jesteśmy w stanie przesłuchać wszystkiego. Inspiruje i wzmacnia mnie wiele rzeczy, które wcześniej nie przyszłyby mi do głowy.
Mogę poprosić o przykład? O słuchanie jakiej muzyki nie podejrzewałbyś siebie w przeszłości?
Myślę, że o bardzo dużo rzeczy funkowo-soulowych, zahaczających nawet o wczesne disco. Kiedyś nie byłbym w stanie uwierzyć, że będę tego słuchał. Wyrastałem w pokoleniu, które żyło w zdecydowanym sprzeciwie do kultury disco, a funk i soul były traktowane jak pożywka dla tego gatunku. Mówiłem absolutne "nie" wszystkim trąbkom, dęciakom i postękiwaniom. Teraz jest to jeden z najbardziej eksplorowanych przeze mnie obszarów. Mieszczą się w nim niezwykłe rzeczy.
Rozmawiała Magda Chomczyk (Radio Afera)
*Igor Greczko - założyciel sklepu Wino i Winyle. Z zawodu lekarz, a po godzinach kolekcjoner płyt, miłośnik dobrej muzyki, Węgier i wina. W październiku 2019 roku postanowił wykorzystać swoją pasję i otworzyć w Poznaniu własny sklep z płytami, które zbierał od lat oraz z węgierskim winem produkowanym przez swojego przyjaciela, winiarza z Egeru.
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2021