Przyjeżdżali do Poznania z odległych stron Polski z różnych powodów, zawsze z nadziejami, planami. Był wśród nich także Pejsach Bergman, skromny kupiec z Widawy, ojciec Barucha (przez polskich przyjaciół nazywanego Bronkiem), który na początku lat 20. XX wieku. właśnie tu, w ciasnym mieszkaniu przy Żydowskiej 32, postanowił z żoną Sarą wychowywać trzech synów. "Nikt wśród nas nie był z Poznania i jak mawiała mama, wszyscy jechali na tym samym wózku, który i tak lepiej kulał niż w czasach, gdy nasi rodzice i dziadkowie ciągnęli go gdzieś w sztetlu na wschodzie Polski" - opowiada w książce Bronek (rocznik 1925). "Naszą dzielnicą było miejsce, gdzie stały synagogi. Tu mieszkała większość żydowskich rodzin. Pamiętam Abrama Wollsteina, miał zakład przy Żydowskiej 26 (...), był jedynym żydowskim fryzjerem w Poznaniu; miał psa bernardyna, który mu towarzyszył w zakładzie. Zawsze uśmiechnięty, skory do żartów, był lubiany i wszyscy Żydzi strzygli się u niego" - wspomina. Przywołuje z pamięci nazwiska bliższych i dalszych sąsiadów: cukiernika Israela Grünbauma, handlarza Barucha Frejmana i jego żonę Rywkę, Franciszkę Propstową - kierowniczkę żydowskiej szkoły powszechnej, rabina Dawida Sendera... Wydobyte z pamięci twarze, miejsca, detale układają się w wyjątkowy obraz dawno już nieistniejącego miasta.
Dzieciństwo Bronka i jego kolegów toczyło się na ulicy. Z kromką chleba w kieszeni urządzali wyścigi Dominikańską, Stawną, Żydowską, grali w srulki, sztekla, palanta. Nad dziecięcymi wspomnieniami ciążą jednak i takie, od których cierpnie skóra: "W Poznaniu oddychaliśmy antysemickim powietrzem. Ukazywały się pisma "Pająk" i "Pod Pręgierz", których jedynym celem było zohydzenie Żydów. Kupowałem je (...). To była jakaś perwersja, której nie rozumiałem. Żydowski chłopak chciał czytać o Żydach krwiopijcach, których trzeba wysłać na Madagaskar. I o tym że najważniejszym obowiązkiem Polaka jest odżydzenie Polski" - opowiada. W innym miejscu: "Gdy do miasta przyjechała Hanka Ordonówna, redakcja ["Pod Pręgierz"] przekonywała artystkę, by wyjechała na stałe do Palestyny, bo Poznań nie lubi chałatów. Redaktorzy nazywali ją upadającą gwiazdą i pieśniarką Nalewek" - tak zapamiętał wizytę przedwojennej gwiazdy w Poznaniu kilkunastoletni wówczas Bronek.
Krótko po wybuchu wojny z całą rodziną opuszcza Poznań. Ojciec i najstarszy brat Dawid giną w powstaniu warszawskim. Z mamą i młodszym Gersonem po wyzwoleniu wyjeżdża do Stanów Zjednoczonych, gdzie będzie mieszkał do śmierci. Emocjonalnie czuł się z Poznaniem jednak bardzo związany. Wracał tu wielokrotnie po 1989 roku, pierwsze kroki zawsze kierował na Żydowską 32. Dążył do spotkania tych, którzy ocaleli - garstki z liczącej kilka tysięcy żydowskiej społeczności międzywojennego Poznania. Zmarł 6 marca 2018 roku w Nowym Jorku.
Wspomnień Bronka Bergmana, nagranych w Poznaniu w 2014 roku, można posłuchać także na stronie Poznańskiego Archiwum Historii Mówionej.
Sylwia Klimek
- Zbigniew Pakuła, Poznan. Majn hejm - historia Barucha Bergmana
- Stowarzyszenie Miasteczko Poznań
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2020