Kultura w Poznaniu

Książki

opublikowano:

Przegapiony zwrot konserwatywny

Ci, których zdezorientowała chimeryczna wystawa Mateusza Kuli Gorączka antykwaryczna, prezentowana półtora roku temu w Galerii Miejskiej Arsenał, mogą dzięki niedawno wydanemu katalogowi poznać i zrozumieć montaż mitologiczny dokonany przez 1. laureata Nagrody im. Leszka Knaflewskiego. Z jego pomocą artysta eksploruje genezę narastania postaw ultraprawicowych, które z peryferii przeszły do codzienności.

. - grafika artykułu
fot. Galeria Miejska Arsenał

Wystawa Gorączka antykwaryczna szokowała odstręczającą, eklektyczną estetyką zmiksowanych kiczowatości, oddającą osobliwą wrażliwość ekscentrycznego, radykalnego prawicowca, faszysty ze skłonnością do różnych intelektualnych i wrażeniowych wycieczek. Fana gotycyzmu, pogaństwa, słowiańskości, okultyzmu i niesamowitości, posiadającego w głowie istny śmietnik, zlepek idei, jawiących się niegdyś jako niegroźne, bo przecież zgoła marginalne. W samym centrum ekspozycji znajdował się frapujący film. W jego narracji Kula zaprezentował, w formie monologu, kolaż wypowiedzi zebranych od różnych osób, z których część znał osobiście, jeszcze z czasów młodości. Niegdyś wraz z nimi zaczytywał się w literaturze fantastycznej, fascynując się Lovecraftem, a potem ich drogi się rozeszły. "W dzieciństwie spędzaliśmy czas jak typowe nerdy: graliśmy na komputerze, w gry planszowe i RPG-i, włóczyliśmy się po mieście, czytaliśmy fantasy i niesamowite opowieści, potem odkrywaliśmy muzykę metalową" - pisze artysta.

Po latach zdezorientowany Kula uświadomił sobie, że jego dawni koledzy pogrążyli się tymczasem w pielęgnacji nostalgii, którą można by określić mianem restoratywnej. To destrukcyjne pożądanie niemożliwego, mitycznego powrotu do fetyszyzowanej przeszłości, utraconej niewinności, świata o jasnych granicach i wartościach. To duszny sen o transhistorycznym powrocie do "domu rodzinnego". Czytając w katalogu fragmenty monologu możemy odkryć, jak niepostrzeżenie "szczeniackie" obsesje przekształciły się u bohaterów w zgoła paskudne sprawy. Jeden z fragmentów wydaje się to szczególnie dobrze to ilustrować: "Bardzo mi się podobało, kiedy Limonow poszedł do miasta z flagą narodowo-bolszewicką, a na jego drodze stanęły jakieś dziadki, jacyś starzy moskwianie i mówią do niego oburzeni:

- Panie, co to za flaga? Pan wie, jak się taka flaga naszemu pokoleniu kojarzy?

Na co Limonow odparł:

- Wasze pokolenie niedługo umrze.

Bardzo mi się to podoba".

Z niepokojem przypomniałem sobie kolegę z liceum, który zaczytywał się Mein kamf Adolfa H. i fascynował się japońską bronią białą. A że mieszkaliśmy na prawicowym południowym-wschodzie Polski, to takie "dziwactwa" mogły nawet za bardzo nie dziwić. Zastanowiło mnie to, dlaczego traktowałem go wówczas jako niegroźnego indywidualistę-dziwaka, który z czasem wyrośnie z zielonego, szczeniackiego oblubienia faszyzmu, zaprzestając wypowiadania tych szpetnych "bzdur", co mu się czasem cisnęły na usta. I przestanie marzyć o krzywdzeniu innych. Być może się pomyliłem. Ogarnia mnie smutek na myśl o tych wszystkich kolegach ze szkolnej ławy, z którymi niegdyś łączyły mnie wspólne lektury fantasy i SF. Ta literatura przeszła w ostatnich dekadach niepokojącą przemianę, okazując się przy tym dość toksyczna dla dorastających z nią czytelników. Prawicowy zwrot w polskiej prozie fantastycznej błyskotliwie opisała rysowniczka Kasia Babis w artykule Dziadersi polskiej fantastyki,podkreślając: "Tak wielu popularnych w tamtym okresie pisarzy fantasy, szczególnie związanych z Fabryką Słów, okazało się skrajnymi konserwatystami, że trudno nie zastanawiać się, jak do tego doszło i jak wpłynęło na pokolenie, które ich prozą zaczytywało się w młodości".

Kuli udało się oddać ten proces za pomocą szalonego zbioru o estetycznej szpetocie, zaczerpniętej ze szmirowatych ścinków kultury masowej, które urzekły jego ultraprawicowych bohaterów. W katalogu prof. Marek Wasilewski pisze we Wstępie: "Kula szuka wytłumaczenia dla zaskakującego, bo przegapionego przez większość analityków zwrotu konserwatywnego, jaki się dokonał po roku 2010 w Polsce i na świecie". Sam artysta tłumaczy, że zastosowany przez niego montaż mitologiczny polega "na zestawianiu przedmiotów i obrazów, które odsyłają do różnych światów wyobrażeniowych, rozpoznawalnych dla użytkowników rynku (nas wszystkich). Znaczenie wytwarzane jest przez połączenia (...) Poprzez dziwaczną aurę tego połączenia powstaje coś, czego nie można opisać w żaden inny sposób. W ramach tej metody próbuję unikać ilustracyjnej funkcji obrazu".

Tę niepokojącą, toksyczną, kwaśną aurę towarzyszącą Gorączce antykwarycznej doskonale zawarł Zachar Szerstobitow w dokumentacji fotograficznej wystawy. Chciałoby się rzec: klarownie wyodrębnił elementy pozornego bałaganu. Z pomocą katalogu, a zwłaszcza zamieszczonego w nim tekstu Kuli Studium współczesnej subiektywności faszystowskiej, czyli jak wszystko poszło koszmarnie nie tak możemy nie tylko poznać proces konceptualny artysty, ale i zrozumieć, dlaczego Gorączka antykwaryczna była w pewnym sensie "najobrzydliwszą" wystawą w Galerii Miejskiej Arsenał ze wszystkich prezentowanych tam w ciągu minionych dwóch lat - i czemu w ma ogóle służyć to wywołane na odbiorcach wrażenie. Gdyby przecież chodziło o powielenie ukazania faszysty jako bezpiecznie odległego nam, a przy tym pogardzanego przez nas Innego, byłoby to działanie zbyteczne i nudne. Gdy jednak osoby z pokolenia trzydziesto- i czterdziestolatków zmierzą się z tą pracą i odnajdą w niej zaklętą wrażliwość dawnych kolegów z czasów młodości, być może poczują podskórne dreszcze, konfrontując się z tym, że zwrot konserwatywny nie miał przecież miejsca w próżni i gdzieś tam, daleko.

Marek S. Bochniarz

  • Mateusz Kula, Gorączka antykwaryczna
  • wyd. Galeria Miejska Arsenał 2020


© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2021