Kultura w Poznaniu

Książki

opublikowano:

Ludowość na sprzedaż

O książce "Ludowość na sprzedaż" mówi autor Piotr Korduba. 

"Ludowość na sprzedaż". Wyd. Bęc Zmiana (2013) - grafika artykułu
"Ludowość na sprzedaż". Wyd. Bęc Zmiana (2013)

Nakładem wydawnictwa Fundacja Bęc Zmiana ukazała się w czerwcu książka Piotra Korduby pt. "Ludowość na sprzedaż". To książka o fenomenie, jakim w XX wieku było polskie wzornictwo, wnętrzarstwo i moda inspirowana sztuką i rękodziełem ludowym.

W książkach o Sołaczu i Grunwaldzie budujesz opis dzielnicy z historii poszczególnych domów i ich mieszkańców. W najnowszej książce także zajmujesz się zamieszkiwaniem, ale bohaterem jest tym razem nie miejsce, a nurt estetyczny i ideowy silnie obecny w polskich wnętrzach i wzornictwie. To ludowość, a właściwie "ludowość na sprzedaż". Co to za kategoria?

Kategorię ludowości na sprzedaż wymyśliłem, żeby wyrożnić te wyroby, ktore w zamyśle tworcy są czymś więcej niż tylko przedmiotem stricte użytkowym, noszą cechy artystyczne, ale przy tym trafiają do handlu, są częścią przedsięwzięcia gospodarczego. Przez to wkraczają w inną sferę niż dzieło sztuki; rożnią się też od tych, ktore były wykonywane przez tworcę ludowego dla potrzeb jego domu, sprzedawane w niewielkich ilościach na jarmarku. Chodzi o fenomen, jakim w XX wieku w Polsce był wyrob powszechnego dostępu, dla klienteli wielkomiejskiej, inteligenckiej, wykonany pod nadzorem wykształconych gremiow: etnografow, historykow sztuki, artystow, odwołujący się do tradycji sztuki i rękodzieła ludowego jako tej, w ktorej polskość, rodzimość miały przetrwać.

Popularnie ludowość we wnętrzu XX- -wiecznym kojarzona jest z potężną peerelowską instytucją Cepelią i ideą promowania przez ludową władzę ludowej sztuki. Czy to wyczerpuje tradycję tego nurtu?

Zdecydowanie nie - był to niezwykle wyrafinowany pomysł gospodarczy, kulturowy i polityczny, ktory całkowicie został zaprojektowany przed wojną, do czego Cepelia oczywiście nie mogła się przyznać. Został ukuty w Towarzystwie Popierania Przemysłu Ludowego przy udziale urzędnikow ministerialnych oraz czołowki naukowcow - etnografow, historykow sztuki. Było to zakrojone na większą skalę niż czasy pozwalały zrealizować, bo zakładano monopolizację wytworczości i sztuki ludowej przez państwo. Do tego w warunkach wolnego rynku międzywojennej Polski dojść oczywiście nie mogło. Ale ten pomysł się świetnie sprawdził po 1945 roku, kiedy Cepelia, przejęła większość dawnych prywatnych wytworni sztuki i rzemiosła ludowego i powołała kolejne.

Do kogo Cepelia adresowała swoją ofertę?

Jeśli wziąć oficjalne druki - do mas ludowych, ale to są dokumenty, ktore wybrzmiewają tylko w czasach stalinowskich. Nikt w Cepelii nie miał wątpliwości, że do warstw ludowych, ktore nagle znalazły się w mieście i spotkał je awans społeczny - pasiaki, kilimy, gliniane dzbanki nie trafią. Przecież ludzie, ktorzy wyrośli w takiej kulturze, nie zamierzają w niej trwać, tylko chcą się urządzić w estetyce, ktora kojarzy im się z awansem społecznym i z miastem. Tak jak przed wojną, te przedmioty były ofertą dla wykształconej, wyrobionej estetycznie, na ogoł inteligenckiej publiczności. Wyposażały przed 1939 rokiem wnętrza ekskluzywne, np. restaurację na Gubałowce w Zakopanem. Po wojnie Cepelia miała utorowaną drogę, bo wobec braku produkcji przemysłowej to rękodzieło, stojące wtedy na niezwykle wysokim poziomie, było po prostu bezkonkurencyjne. Jeżeli ktoś chciał ciekawym detalem ozdobić mieszkanie czy zawieźć elegancki prezent za granicę - był skazany na Cepelię i w dodatku musiał tam niemało zapłacić.

Prawie każdy poznaniak pamiętający czasy PRL-u zrobił kiedyś zakup w salonie Cepelii przy ul. Ratajczaka czy przy Starym Rynku na Woźnej. Te sklepy miały swoją specyfikę.

To było miejsce wyjątkowe pod względem wystroju, oferty, obsługi. Pracowały tam na ogoł panie z tzw. dobrych domow, znające języki, czujące te przedmioty, potrafiące o nich opowiedzieć. Szefową poznańskiej Cepelii była przez lata Janina Turno ze znanej rodziny ziemiańskiej.

Jak ludowość na sprzedaż ma się do nowoczesności?

Cepelia nie proponowała instalowania ludowej chaty we wspołczesnym mieszkaniu. Jej koncepcja to połączenie modernistycznego wnętrza z elementami sztuki i przemysłu ludowego, czyli meble segmentowe i gliniany dzbanek, dobra tkanina, rzeźba ludowa, malarstwo na szkle. Ciekawym przykładem jest tworczość Bogusławy Michałowskiej-Kowalskiej, wspołautorki modernistycznych mebli "Kowalscy", a jednocześnie projektantki poznańskiej społdzielni Cepelii.

Piszesz też o modzie.

Ludowość w modzie promowana była już w okresie międzywojennym, ale wśrod elit - artystek, arystokratek, to miało posmak snobizmu. Dlatego zaraz po wojnie ten nurt nie mogł ruszyć. To się zaczęło w latach 60. - z jednej strony trend dzieci kwiatow z Zachodu, z drugiej - działania Cepelii i Mody Polskiej, łączące wspołczesną modę z elementami ludowości. Kolekcje Grażyny Hase dla Cepelii uchodziły za hity. Była to na ogoł produkcja ograniczona, nieseryjna, wykonywana wielkim nakładem pracy. To jeden z ostatnich wartościowych akordow Cepelii.

Kiedy słabnie prestiż cepeliowskiej oferty?

W latach 70., kiedy Cepelia rozrosła się w gigantyczne przedsiębiorstwo obecne nie tylko w obszarze handlu, ale i na uroczystościach państwowych; ciągle odbywały się Cepeliady - po prostu publiczność się tym zmęczyła. Wtedy też zaczęto likwidować w Cepelii naukowe gremia merytorycznego nadzoru. Silny stał się też napływ wzorow z Zachodu. Opiniotworcze elity w latach 70. już się w Cepelii nie ubierały, nie urządzały.

W książce pokazano wnętrza poznańskich domów zaprzeczające opinii lwowiaka Władysława Czarneckiego o tym, że poznaniacy wybierają ciężkie, ciemne, rzeźbione meble i kurzące się plusze.

Trzeba jednak przyznać Czarneckiemu trochę racji, bo rzeczywiście nurt dominujący taki był. Detale ludowe w przedwojennym Poznaniu nie trafiły na podatny grunt. One prędzej znalazły uznanie elity Warszawy, Wilna, Lwowa, gdzie do kultury ludowej było trochę bliżej. Takiej tradycji Wielkopolska nie miała. Ale wielkim zaskoczeniem było odkrycie w jednej z poznańskich willi przy ul. Warszawskiej, należącej przed wojną do rodziny przemysłowcow Radajewskich. Zlecili oni w 1928 r. wykonanie wystroju holu, ktory składa się z malowanych w barwne ornamenty ścian, nowocześnie podświetlanego stropu i wspaniałej ściany z kryształowych szyb. Całość przypomina pawilon polski na wystawie sztuki dekoracyjnej w Paryżu w 1925 r. kojarzony ze stylem Zofii Stryjeńskiej i właściciele ten hol nazywali a la Stryjeńska. Ale nie wydaje mi się, żeby gust poznański szczegolnie lubił ten nurt ekskluzywnego rustykalizmu, chociaż poznaniacy mieli możliwość oglądania tego co roku we wspaniałych wystawowych aranżacjach Cepelii na targach.

Rozmawiała Agata Schneider-Wawrzaszek

  • "Ludowość na sprzedaż" Piotr Korduba
  • wydawnictwo: Fundacja Nowej Kultury Bęc Zmiana
  • rok wydania: 2013