Kultura w Poznaniu

Książki

opublikowano:

KULTURA W KAPCIACH. Czeski humor w natarciu

"Wreszcie odnalazłem swoją mantrę: niczemu się tutaj nie dziwić" - taką zasadę przyjął świeżo upieczony kasztelan zamku na Morawach, bohater Dziennika kasztelana Evžena Bočka, który od razu po przybyciu do swojego nowego domu mógł przekonać się, że jest to miejsce co najmniej nietypowe, żeby nie powiedzieć - dziwaczne. Taką zasadę czytając książki Bočka powinniśmy przyjąć i my. Równocześnie świetnie się przy nich bawiąc!

. - grafika artykułu
fot. materiały prasowe

Na Dziennik kasztelana zwróciłam uwagę przy okazji przeglądania portali o książkach. Z pewnością moje zainteresowanie w dużej mierze było podyktowane faktem, że tematyka jest mi dość bliska. Jestem przecież muzealnikiem, historykiem sztuki, tropicielem przeszłości (tu mrugam porozumiewawczo na znak, że mam do siebie wiele dystansu!), więc kto inny jak nie ja mógł z chęcią poczytać o Wiktorze, który postanawia wraz z rodziną uciec z praskiej metropolii, by zacząć nowe życie w miejscu od piwnic po sam dach wypełnionym sztuką i antykami? Sprawa wydawała się oczywista, a nawet przesądzona. Tym bardziej, że książka miała też dostarczyć zdrowej dawki przerażenia i...

... trzeba przyznać, że Bočkowi udało się mnie bardzo przerazić. Sytuacjami o tyle absurdalnymi, co prawdopodobnymi. Prawie też umarłam. Ze śmiechu. Co najdziwniejsze, oba te doznania - rozbawienia i przestrachu - mają jedno źródło. Wszystko przez wspomniane groteskowe sytuacje, które wydają się zupełnie niepoważne i wręcz niegodne, a jednocześnie realne. Akcja toczy się przecież w miejscu, które każdemu rozsądnemu, cywilizowanemu i obytemu w świecie człowiekowi, który wakacje spędza nie tylko na wylegiwaniu się na plaży z drinkiem z palemką w ręce, ale też na zwiedzaniu interesujących lokalizacji i oglądaniu zabytków wszelkiej maści, powinno kojarzyć się z doznaniami estetycznymi. Z namysłem nad przeszłością i - nie da się ukryć - dostojeństwem. Tymczasem okazuje się, że zarówno bohaterowie tej powieści, mieszkańcy zamku, których Wiktor poznaje po przybyciu do posiadłości, jak i wszystko, co robią i czego nie robią, nosi wszelkie znamiona podważania powagi tego miejsca. I nie ma w tym niczego fantastycznego lub paranormalnego - te rzeczy mogły się zdarzyć! Więcej - istnieje duże prawdopodobieństwo, że się zdarzyły, zdarzają i będą zdarzać.

Nie inaczej sprawa wygląda w przypadku cyklu pt. Arystokratka. Kolejne tomy (do tej pory ukazały się cztery), opowiadają o losach rodziny Kostków, która po wielu latach życia w Stanach Zjednoczonych, zachęcona odziedziczeniem posiadłości w Czechach, postanawia wywrócić swoje życie do góry nogami i przeprowadzić się do kraju, którego właściwie nie zna. Narratorką tej opowieści, również spisanej w formie pamiętnika, jest Maria Kostka - córka dziedzica. Maria jest jedyną osobą, którą można określić mianem "normalnej" i przytomnej obserwatorki oraz uczestniczki zdarzeń. Referuje poczynania zarówno członków swojej rodziny, jak i dotychczasowych mieszkańców posiadłości. Wśród nich należy wymienić kucharkę-alkoholiczkę, leniwego kasztelana oraz hipochondryka "złotą rączkę".

Kostkowie ze swojej posiadłości pragną uczynić miejsce pielgrzymek turystów, którzy zostawiać tam będą krocie pozwalające wszystkim żyć jak pączki w maśle. Okazuje się jednak, że stworzenie z zamku turystycznej mekki nie jest takie proste. Tym bardziej, że każdego dręczą własne demony. Pan Kostek ubolewając nad niefrasobliwością swoich przodków, którzy ród doprowadzili niemal do ubóstwa, staje się coraz większym sknerą żałującym zwiedzającym nawet papieru toaletowego. Jego małżonka usiłując stać się arystokratką z prawdziwego zdarzenia, żyje mrzonkami o zaistnieniu na arystokratycznych salonach. Kasztelan Józef sabotuje każdą akcję, która miałaby uatrakcyjnić turystyczną ofertę zamku i kręci nosem na konieczność wykonywania swoich obowiązków, nieustannie paradując w szlafroku. Ogrodnika prześladuje łysienie, a kucharkę uzależnienie. Sytuacja przedstawia się dramatycznie, ale na szczęście - nie dla czytelników!

Evžen Boček jest nie tylko pisarzem, ale również kasztelanem na zamku w Miloticach, co jest faktem chyba wartym w tym przypadku odnotowania. Debiutował w 1999 roku Dziennikiem kasztelana,  który wydał pod pseudonimem Jan Bittner. Książka zyskała zainteresowanie dopiero po ukazaniu się kolejnej jego powieści - Ostatniej arystokratki, którą w 2013 roku wyróżniono nagrodą Miloslava Švandrlíka w kategorii "Najzabawniejsza książka roku". Książki Bočka nie są opasłymi tomiskami - każda pozycja do lektura na jeden wieczór. Lekka i przyjemna, dostarczająca niemałej dawki śmiechu i sympatycznej rozrywki. Podejrzewam, że dla niektórych może być też bodźcem do snucia refleksji nad stanem kultury, nie tylko czeskiej. Tu powinno nastąpić kolejne porozumiewawcze mrugnięcie. I proszę nie drążyć tematu!

Justyna Żarczyńska

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2020