Kultura w Poznaniu

Książki

opublikowano:

JA TU TYLKO CZYTAM. Zawsze głodna, nie tylko życia

"Straciłam dekadę" - zwykła mawiać Susan Sontag. I choć nigdy nie precyzowała, o które 10 lat jej życia chodzi, to nie sposób oprzeć się wrażeniu, że tej niezwykłej kobiecie i tak wszystkiego wciąż było za mało: czasu, wrażeń, rozmów, myśli, ludzi wokół.

., - grafika artykułu
rys. Marta Buczkowska

Wydawnictwo Agora oddało niedawno do rąk polskich czytelników książkę Benjamina Mosera Sontag. Życie i twórczość. Opasłe tomiszcze liczy 854 strony, co z nagrodzonej Pulizerem w 2020 roku biografii jednej z najwybitniejszych intelektualistek XX wieku czyni wręcz wymarzoną lekturę na długie jesienne i zimowe wieczory, o ile naturalnie ktoś nie zechce tej książki przetrzymać na letnie wakacje. Jedna z internetowych księgarni charakteryzuje dzieło Mosera jako "portret totalny".

Zanim jednak ta lektura w rozmiarach niemal biblijnych ukazała się w Polsce, Wydawnictwo Pauza wiosną wypuściło niedużą książeczkę (139 stron) Sigrid Nunez Sempre Susan. Wspomnienie o Susan Sontag. Nazwałabym to dzieło krótko - portret osobisty. Tak się bowiem składa, że znana w Polsce z powieści Przyjaciel oraz Pełnia miłości Nunez spotkała na swojej życiowej drodze Susan Sontag. Ponad 40 lat temu w Nowym Jorku była asystentką pisarki oraz życiową partnerką jej syna; przez pewien czas w trójkę dzielili nawet jedno mieszkanie.

Sempre Susan jest książką niezwykłą. Raz, że to naprawdę osobiste wspomnienie. Dwa - jak to u Sigrid Nunez - frazy są oszczędne, a dzięki temu głęboko przemyślane i celne; nie ma tu zbędnego słowa. Trzy - i to chyba najcenniejsze - pisarka zaprasza nas do świata, do przyglądania się pewnej relacji dwóch kobiet, z której obie potrafią czerpać, w której obie zazwyczaj darzą się szacunkiem. Nie znaczy to, że zawsze jest tutaj różowo. Bo nie jest. I być nie może, skoro Nunez pojawia się w życiu Sontag jako konieczne wsparcie już wówczas, gdy znana intelektualistka zmagała się z rakiem piersi. Dla żadnego człowieka walka z nowotworem nie jest łatwa, a co dopiero dla kogoś, kto całe życie był tak głodny, że wciąż chciał więcej i więcej. I to wszystkiego. Myśli, rozważań, rozmów, doznań, kontaktów z innymi ludźmi.

Bo taką Susan Sontag maluje w swoich wspomnieniach Sigrid Nunez. To kobieta totalna, zawłaszczająca niemal wszystko, co ją otacza, potrzebująca niemal stale obok innych ludzi. Zakochana na zabój a to w Josifie Brodskim, który właśnie osiadł w USA, a to w swojej partnerce, z którą dzieliła życie w Paryżu. Matka? I tak, i nie - choć syna Davida traktuje jak przyjaciela, to jest w niej jakaś niesłychana matczyna zaborczość. Jest we wspomnieniach Nunez także Sontag wciąż czytająca, niemal zatopiona w książkach, bez przerwy tworząca. Z niesłabnącym uporem chcąca zostać pisarką, autorką prozy. Sontag nierozumiejąca, że o ile jest mistrzynią eseistyki najwyższych lotów, o tyle tworzona przez nią proza jest raczej miałka, powierzchowna, umiarkowanie ciekawa; podobnie zresztą jak filmy, bo i tego próbowała. Ale jest na kartach Sempre Susan także Sontag, która mimo permanentnego wysiłku intelektualnego, zawsze potrafiła znaleźć czas na głęboką i wartościową rozmowę z drugim człowiekiem. Jak to się robi? Nie mam pojęcia. Może ta niesamowita kobieta potrafiła rozciągać dobę w sobie tylko znany sposób.

To wspomnienie to także obrazy Sontag będącej niemal stałą gościnią nowojorskich restauracji czy muzeów. Oto kobieta, która ukochała miejskie życie i ludzkie osiągnięcia tak bardzo, że o ile sztuka wciąga ją bez reszty (syn David dostał imię na cześć słynnej rzeźby Michała Anioła), o tyle natura, krajobrazy właściwie mogłyby nie istnieć. Pozostają kompletnie poza jej obszarem zainteresowań. Ciekawe, jak byłoby dziś, prawda? W czasie, gdy globalnie, przynajmniej w zachodnim kręgu kulturowym, żyjemy katastrofą klimatyczną. Ciekawy jest też stosunek Sontag do feminizmu. Tworzyć zaczyna bowiem w czasach, gdy myśliciel czy intelektualista oznaczał mężczyznę; i to właściwie bez wyjątku. O tym, co kobiety zdobyły, co wywalczyły do dziś w świecie zachodnim, o należnym im miejscu w przestrzeni i debacie publicznej, Susan Sontag mogła jedynie marzyć. Ale nie marzyła. Dzień w dzień, z mozołem, dostosowawszy się do twardych zasad męskiego świata, wykuwała dla siebie miejsce pośród nowojorskich intelektualistów.

Gdzieś zresztą na marginesach Sempre Susan, mniej czy bardziej świadomie, Sigrid Nunez kreśli obraz Nowego Jorku jako światowego intelektualnego tygla. Ale to też taki światek, w którym jedni lubią się i szanują, a inni niemal bezustannie kopią pod sobą dołki. Wreszcie mamy tutaj Sontag z jej niemal nabożnym szacunkiem dla wszystkiego, co europejskie i dla niej już tylko przez to więcej warte niż to, co intelektualnie czy kulturalnie rodzi się w Stanach. Czy ma rację? Rzeczywistość zdaje się zaprzeczać, ale to rzeczywistość kultury masowej. A gdyby tak wznieść się ponad nią?

Aleksandra Przybylska

  • Sigrid Nunez, Sempre Susan. Wspomnienie o Susan Sontag
  • tłum. Dobromiła Jankowska
  • Wydawnictwo Pauza

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2021