Żeby jednak dokądś dojść, trzeba najpierw wyruszyć w podróż. Może więc na początek wystarczy zamknąć oczy i zanucić: "Gdy musisz wstać,/ Bo słońce już zawiesza na szczytach wież/ Poranny swój szal i rusza, cień w długi marsz, / Wokół drzew krząta się ptaków rzesza - witaj!/ Zacznij od Bacha, nim słońce po dachach..." Bo na pewno pamiętają Państwo ten właśnie przebój Zbigniewa Wodeckiego. Wątpię, by znał go architekt Jonathan F.P. Rose, a jednak swoją koncepcję dobrze nastrojonego miasta stworzył dzięki kompozycjom Jana Sebastiana Bacha, którego zresztą jest wielbicielem.
Czy zatem miasto może być jak muzyka? O, tak! I w jednym, i w drugim potrzebna jest bowiem harmonia. Opierając się na zbiorze utworów Bacha Das Wohltemperierte Klavier (dobrze nastrojony klawesyn), Rose przekonuje nas, że i w dobrze nastrojonym mieście potrzebne są: spójność, kołowość, odporność i - last but not least - wspólnota oraz współczucie. Ta książka to lektura niezwykła i fascynująca podróż - będziemy i w starożytnym mieście Mezopotamii Uruk, i w Memfis (tak właśnie pisanym egipskim, starożytnym, a nie w tej współczesnej amerykańskiej karykaturze miasta pisanej przez ph), i w portugalskiej Lizbonie zaraz po trzęsieniu ziemi i tsunami, które nawiedziły miasto w połowie XVIII wieku. Autor Dobrze nastrojonego miasta nieraz bowiem sięga do historii, by pokazać, co dziś możemy zrobić w naszych miastach lepiej.
To lepiej z kolei jest ogromnie ważne, bo - jak wielokrotnie podkreśla Rose - żyjemy w epoce VUCA. Skrót VUCA - od angielskich wyrazów volatility, uncertainty, complexity, ambiguity, a więc: zmienność, niepewność, złożoność i niejednoznaczność - robi od kilku lat światową karierę. Gdyby jeszcze Państwo nie wiedzieli - takie właśnie są czasy, w których przyszło nam żyć. W dodatku na VUCA nakładają się megatrendy, jak choćby zmiany klimatyczne. Tylko szaleńcy mogą myśleć, że w takiej epoce da się wciąż funkcjonować w państwach narodowych rodem z XIX wieku. Bo czyż zmiany klimatyczne, bezdomność, bieda albo kryzys migracyjny robią sobie cokolwiek z jakichkolwiek granic miast i krajów, wypracowanych przez ludzi wieki lub lata temu?
Dobrze nastrojone miasto, o jakim pisze Rose, powinno więc być i dobrze zaplanowane (czas skończyć z rozlewającymi się kosztem podupadających centrów suburbiami), i niemarnujące wody (!), i bogate w zieloną infrastrukturę oraz takie właśnie budynki. Wreszcie - i to jest chyba najistotniejsze - powinno być miejscem, w którym powstają społeczności stwarzające szanse. Miasta, te dobrze nastrojone, powinny dawać nam, mieszkańcom, możliwie najwyższą jakość życia i wpływać na nasze poczucie szczęścia. Ale ta relacja działa w obie strony - my także możemy i powinniśmy współtworzyć miasta jako miejsca szans i potencjalnego wzrostu ludzkiego potencjału. Każdy z nas może coś dla swojego miasta zrobić. A jest to o tyle istotne, że przyszłość świata to przyszłość miast - już dziś w metropoliach w skali globalnej żyje więcej ludzi niż poza nimi. To kolejny megatrend, przed którym nie uciekniemy.
Dla tak zafascynowanych miejskością jak ja Dobrze nastrojone miasto to właściwie - obok Miasta szczęśliwego Charlesa Montgomery'ego - lektura obowiązkowa. Dodatkowym smaczkiem będzie porównanie amerykańskiej perspektywy Jonathana F.P. Rose'a z kanadyjskim spojrzeniem Montgomery'ego. Choć nie spodziewajmy się wielkich różnic: zapewne w samych Stanach Zjednoczonych Rose jest nieraz postrzegany jako lewicujący, wielkomiejski przemądrzały intelektualista.
Wystarczy się jednak rozejrzeć wokół, właściwie w jakimkolwiek mieście, w którym jesteśmy czy będziemy, by przekonać się, kto ma rację.
Aleksandra Przybylska
- Jonathan F.P. Rose, Dobrze nastrojone miasto
- Tłum. Dariusz Żukowski
- Wydawnictwo Karakter
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2020