Urodził się w 1942 roku na Brooklynie, jako Lewis Allan Reed w rodzinie żydowskich emigrantów. Gdy miał 18 lat, rodzice wysłali go na terapię elektrowstrząsami, co siedziało w nim aż do śmierci na raka wątroby w 2013 roku. Grał od końcówki lat 50. W połowie lat 60. poznał Johna Cale'a, z którym założył The Velvet Underground. Kariera Reeda "obejmowała praktycznie wszystkie etapy rozwoju rock'n'rolla". Kochał go punk i grunge. Szacując jego wpływ na rówieśników i artystów z młodszych roczników trudno przeszacować. Brian Eno, ważny amerykański producent, stwierdził ponoć, że pierwszą płytę The Velvet Underground kupiło zaledwie 30 tysięcy osób, ale każda z nich założyła zespół.
Po rozpadzie kapeli w 1970 roku (sławę zyskała dopiero pośmiertną), Reed kontynuował karierę solową, która trwała aż do 2011, kiedy to ukazał się jego nagrany wraz z Metalliką, dość chłodno przyjęty przez krytykę album z podtytułem "Lulu". Po drodze stworzył tak ważne dla historii muzyki popularnej albumy jak "Transformer" (ze słynnymi kawałkami "Perfect Day" i "Walk on the Wild Side"), "New York" czy "Songs for Drella" (z Johnem Calem). Inspirował jako świetny (choć nie wszystkie albumy były dobre) songwriter i ambinty muzyk oraz jako ikona buntu i uosobienie rock'n'rollowego żywiołu. A także queerowy outsider, w skórzanej kurtce i wielkich ciemnych okularach, przez dekady faszerujący się amefetaminą i jej pochodnymi, upijający się do utraty racjonalności myślenia. Kiedy w końcu w latach 80. poszedł na odwyk, jeden z anonimowych narkomanów na jego widok oburzył się, ponieważ miał trafić tu właśnie przez jego piosenki.
Pisanie o Reedzie, co odnotowuje Hermes, jest dość problematyczne. Z jednej strony mamy bowiem bardzo wpływowego i płodnego twórcę, z drugiej - może nie potwora, ale potworka. Piosenkarz wielokrotnie wchodził w rolę "bad boya" lekceważącego normy społeczne, stawał się "awatarem dekadencji i perwersji". Ale przecież o takich postaciach pisać niezwykle łatwo! Z Reedem jest jednak inny problem - był zmienny, niespójny, prezentował "pełen wachlarz tożsamości". A to przecież dla biografa tragedia. Agresja, problemy ze wszystkim, ataki furii i wyzwiska rzucane w stronę dziennikarzy to element legendy piosenkarza. Podobnie jak bójka z Bowiem. Z drugiej strony mamy jednak empatycznego Reeda, poetyckiego wrażliwca, który chce podarować umierającemu na raka przyjacielowi kolorowy telewizor (ten odmówił). Twórcę zaangażowanego w sprawy czarnych, gejów, lesbijek i transseksualistów, któremu zdarzało się wszelako rzucić od czasu do czasu kilka kontrowersyjnych uwag. Zdaje się, że wspólnym mianownikiem dla wszystkich wcieleń Reeda był gniew. "Wściekłość była jednym z lejtmotywów jego piosenek, wściekłość outsidera, który specjalizował się w pisaniu o zaburzonych, neurotycznych ludziach takich jak on sam", jak to sformułował inny z biografów artysty, Howard Sounes.
Wracając jednak do Hermesa - pisząc o Reedzie, dziennikarz związany z magazynem "Rolling Stone" oferuje o wiele więcej, choć to przecież już bardzo wiele. Od autora otrzymujemy zatem wnikliwy obraz środowisk artystycznych Nowego Jorku lat 60., 70., i 80., oraz kronikę rozkwitu rock'and'rolla i kolejnych odmian rocka. Równolegle rozgrywa się oczywiście wielka Historia XX wieku - transformacja społeczna, walka o równouprawnienie czarnych, stygmatyzacja i destygmatyzacja homoseksualistów, pandemia AIDS i MTV. Dowiadujemy się wiele o relacjach Reeda z innymi artystami, zwłaszcza członkami The Velvet Underground: Johnem Calem (który w marcu, w wieku 83 lat, w Berlinie dał półtoragodzinny koncert - wiem, bo byłem), Moe Tucker, Sterlingiem Morrisonem i Nico; Andym Warholem i jego środowiskiem; licznymi muzami z Candy Darling i Rachel Humprey na czele, czy w końcu innymi gigantami branży muzycznej.
Szczególny nacisk Hermes kładzie na zagadnienia genderowe. Choć nie podlega kwestii fakt, że niepewna tożsamość płciowa i orientacja seksualna były ważnymi tematami w twórczości Reeda (a on sam był w długim związku z transseksualną Rachel Humphreys), wydaje się, że Hermes stara się kluczem nieheteronormatywności otworzyć dosłownie każdy zamek, choćby na siłę. Momentami odnosiłem wrażenie, że dziennikarz traktuje każdą wypowiedź artystyczną muzyka jako manifest. Naprawdę nie powinniśmy wszystkiego sprowadzać wyłącznie do queeru, jakkolwiek był on nieodłączny choćby dla glam rocka. To uproszczenie. Autor uczciwe jednak przyznaje, że kiedy tylko może, przykłada do przeszłości współczesną miarę, co objawia się choćby wielką obawą przed missgenderowaniem. Jeśli ktoś jednak obawiał się cancelowania Reeda, może odetchnąć. Nic z tych rzeczy.
"Lou Reed. Książę Nowego Jorku" to książka wielka i ciężka, nasycona (czy przesycona?) nazwiskami i tytułami, bardzo silnie związana z topografią Nowego Jorku. Tytuły kolejnych rozdziałów to nazwy dzielnic Wielkiego Jabłka, z którymi związane były kolejne etapy kariery Reeda. Pomocna okazuje się wyklejka z mapą przedstawiającą Manhattan i lokalizację tak istotnych dla amerykańskiej kultury miejsc jak klub CBGB, Fabryka Warhola, klub nocny Max Kansas City czy bar gejowski Stonewall Inn. Książka jest ładnie wydana, chociaż uważam że biało-żółta kolorystyka okładki z wielką żółtą twarzą Reeda to wybór nieco nietrafiony zważywszy na to, że Reed zmarł na wątrobę i jego skóra przed śmiercią faktycznie miała żółty odcień. A przez całe życie zmagał się z następstwami młodzieńczej żółtaczki.
Książka odpowiednia jest dla wszystkich tych, którzy chociaż trochę orientują się w twórczości Reeda i choć przez chwilę znajdowali się pod jego urokiem. Hermes co prawda wszystko tłumaczy jak dziecku i prowadzi narrację w sposób przejrzysty, jednak nagromadzenie informacji (jak np. szczegółowy opis powstawania poszczególnych utworów) może przytłoczyć, jeśli nie mamy pojęcia o czym mowa. Albo mogłoby przytłoczyć w czasach przed Wikipedią i Spotify/YouTube i możliwości tak łatwego parowania znaków z dźwiękami. Pamiętajmy, że to najlepsza książka muzyczna 2023 roku według "Rolling Stone", czyli redakcji, dla której Hermes pisał przez długi czas. Oraz Pitchforka, z którym też był związany.
Jacek Adamiec
- Will Hermes, "Lou Reed. Król Nowego Jorku"
- tłum. Andrzej Wojtasik
- Wydawnictwo W.A.B.
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2025