Zanim ruszy nowe
Kiedy Daria Ryczek-Zając wybierała dla siebie pseudonim, nie kierowała się modą na lokalne etykiety. "Daria ze Śląska" to pewna deklaracja terytorialna - jakby w tym jednym regionie mieściły się wszystkie jej wątpliwości, przerwane plany, niepewności i dziwna energia, którą czuje się dopiero wtedy, gdy tramwaj w Katowicach zatrzymuje się na rondzie. Była sportowa ścieżka, był indeks z historii, były zapiekanki, drogerie, gabinety stomatologiczne - zestaw tak egzotyczny, że w wielu biografiach nie pojawiłby się nawet w przypisie. Ale w jej przypadku to był fundament. Niekonsekwencja, z której powstała konsekwencja. Chaotyczna mapa, z której wyłonił się jeden, dobrze brzmiący kierunek.
W 2015 roku była częścią The Party Is Over - projektu, który mógł wtedy uchodzić za polską odpowiedź na bristolski trip-hop. Zostawił po sobie pewien ślad, ale dopiero solowa ścieżka Darii - rozpoczęta dziewięć lat później - okazała się jej właściwą narracją. Debiutancka płyta "Tu była" (2023) wprowadziła ją do alternatywnego obiegu, mimo że nie rozpychała się łokciami. Można zaryzykować stwierdzenie, że jej temperament nie bardzo jej na to pozwalał. Mówi o sobie, że cierpi na niezdecydowanie, ufa bardziej, niż powinna, a w smutku ma bezpieczne gniazdo. I to było słychać od razu.
Debiutancka płyta przyniosła jej dwa Fryderyki. Dla wielu słuchaczy "Tu była" zadziałała przede wszystkim dzięki temu, że niosła w sobie przenikliwość, za którą równie mocno można cenić choćby Kaśkę Sochacką czy Jakuba Skorupę. A jednocześnie była to płyta świadomie nieefektowna. Nowoczesna, zanurzona w popie, elektronice, z jazzowymi podcieniami, ale zbudowana bardziej na tekście niż na przeboju.
Kiedy wiosną 2024 roku ukazało się "Na południu bez zmian", tytuł albumu sugerował powtórkę. Jednak Daria - choć w tekstach pozostała blisko siebie, czasem wręcz brutalnie szczera - otworzyła sobie drzwi do brzmień, które wcześniej trzymała na dystans. Lekkie hip-hopowe zacięcie, za które odpowiadał Czarny HiFi, silniejsza współpraca z producentami niestroniącymi od "brudu" i powietrza blokowisk, gościnne zwrotki Małpy i Młodego zaowocowały materiałem stawiającym słuchacza w sytuacji: "albo wchodzisz, albo zostajesz przed drzwiami".
Zaraz po premierze drugi album Darii ze Śląska wystrzelił w ogólnopolską trasę. Najpierw jednak były festiwale: Open'er, Nowa Muzyka, Męskie Granie. Potem ponad dwadzieścia jesiennych koncertów w całym kraju, większość z nich wyprzedanych - w Warszawie aż trzykrotnie. Nieprzypadkowo rok 2024 piosenkarka zamknęła nominacjami do Paszportów "Polityki" i do Olśnień Onetu, a ten rok rozpoczęła trzecim Fryderykiem. Przyspieszony termin realizacji marzeń? Dla niej raczej miły efekt uboczny konsekwencji.
Teraz trasa domykająca cykl płyty "Na południu bez zmian". Dwukierunkowa, bo z jednej strony zapowiadająca odświeżone aranżacje na żywo, a z drugiej - nowe utwory z trzeciej, jeszcze niewydanej płyty. Możliwe, że oznaczająca zwrot w inną stronę. A może kontynuację, która nie będzie miała nic wspólnego ze stagnacją? W końcu w świecie Darii to, co wygląda na bezruch, często jest wstępem do największego ruchu.
Sebastian Gabryel
- Daria ze Śląska
- 3.12, g. 20
- Tama
- bilety: 135 zł
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2025
Zobacz również
Kultura na weekend
Wtedy poezja przychodziła na ratunek
Teatr Wielki w Poznaniu - promocja książki