Kultura w Poznaniu

Muzyka

opublikowano:

ZA PARTYTURĄ. To jest bodziec

- Wiem, że wielu kompozytorów w trakcie pracy nad utworem wyłącza się, aby słyszeć tylko siebie. Ja chyba jestem odwrotnym przypadkiem. Uważam, że twórczość nie zaczyna się ode mnie - mówi kompozytorka Ewa Fabiańska - Jelińska.

. - grafika artykułu
fot. Ksenia Shaushyshvili

Fascynująca, wyjątkowa, inteligentna, precyzyjna, a nawet piekielnie zdolna - takimi przymiotnikami opisywana była Pani muzyka, jak i Pani sama. Nie czuje Pani presji?

Presji nie. Raczej mobilizację, żeby cały czas rozwijać się, poszukiwać, za każdym razem podchodzić do utworów na nowo, szukać świeżego spojrzenia i inspiracji.

Dosyć wcześnie zaczęła Pani komponować.

W szkole podstawowej. Na początku to były proste próby kompozytorskie w szkole muzycznej w Toruniu. Nie wystarczyło mi odtwarzanie utworów z nut, starałam się bardziej twórczo podchodzić do muzyki. Mój pierwszy koncert kompozytorski odbył się, gdy miałam 12 lat. Wówczas pokazałam swój utwór fortepianowy Janosik. Na początku pisałam właśnie utwory ilustracyjne, inspirowane polską muzyką ludową i twórczością Karola Szymanowskiego.

Przez ten wczesny początek ma Pani już pokaźny dorobek. Co uważa Pani za swój największy sukces?

W tym roku skończę 30 lat i jest to dla mnie na pewno jakieś podsumowanie. Za swój największy sukces życiowy uważam to, że jestem mamą. A kompozytorski, że udaje mi się pisać utwory na zupełnie różne składy: solowe, kameralne, orkiestrowe... Że potrafię podejść wszechstronnie do kompozycji, współpracować z różnymi wykonawcami, cały czas odkrywać i odnajdować się w różnych gatunkach.

Rzeczywiście, różnorodność obsady jest bardzo zauważalna w Pani twórczości. Ma Pani swoje ulubione instrumenty?

Od kilku lat moimi ulubionymi instrumentami są altówka i puzon. Mój mąż jest puzonistą, często ze sobą współpracujemy. Moje zainteresowanie altówką wzięło się natomiast z inspiracji relacją kompozytor - wykonawca za sprawą Ewy Guzowskiej, poznańskiej altowiolistki, Lecha Bałabana oraz prof. Stefana Kamasy. W mojej drodze kompozytorskiej bardzo ważne jest nawiązywanie relacji z wykonawcami.

A jak wygląda Pani praca nad prawykonaniami? Ingeruje Pani w interpretacje artystów?

Moja otwartość w kwestii różnych gatunków i obsad przejawia się także w życiu, a więc również we współpracy z wykonawcami. Bardzo cenię sobie to, co mają do powiedzenia w kwestiach technicznych, dotyczących instrumentacji, ale też jako artyści, interpretatorzy. Często mają interesujące pomysły. To próby są momentami, kiedy dużo rozmawiamy, nawiązujemy relację, a mi zdarza się wprowadzać zmiany do partytur. Uważam, że wykonawca jest na swój sposób współtwórcą utworu.

W Pani twórczości istotne są także aranżacje.

Aranżacje są bardzo ważne w kształtowaniu warsztatu kompozytorskiego, zwłaszcza w sferze instrumentacji. To niezwykle twórcze projekty. Gdy byłam kompozytorem-rezydentem w Salonie Nowowiejskiego, miałam przyjemność stworzenia aranżacji utworów Nowowiejskiego na kwartet puzonowy. Pracowałam nad utworami fortepianowymi, orkiestrowymi, chóralnymi - to było niezwykłe doświadczenie, aby zamknąć esencję tych kompozycji w brzmieniu puzonów. Uważam, że każdy kompozytor powinien zmierzyć się z aranżacją.

Co daje Pani impuls do rozpoczęcia pracy nad utworem? Czy jest to kwestia zamówień kompozytorskich, czy zewnętrznej inspiracji?

To zależy. Na pewno zamówienia kompozytorskie mobilizują do tego, aby poszukać jakiejś inspiracji. Czyli te dwie sfery często się łączą. A jeśli chodzi o samą inspirację, to w moim przypadku jest nią często sfera sacrum. W twórczy sposób staram się odnieść do brzmienia instrumentu lub grup instrumentalnych. Poszukuję nowych technik kompozytorskich i wykonawczych, a także nowych form. Bardzo lubię odnosić się do tradycji przez pryzmat współczesności.

Czyta Pani recenzje po prawykonaniach?

Czytam, ale nie są one dla mnie najważniejsze. Najważniejsza jest współpraca z wykonawcami. Nawet nie tyle sam moment prawykonania, ile samych prób, kiedy mogę z nimi być w trakcie procesu tworzenia muzyki.

Dlaczego Pani pisze?

To jest bodziec wewnętrzny. Nie wyobrażam sobie siebie w innym zawodzie. Moi rodzice mówili, że już jako małe dziecko wymyślałam swoje piosenki, melodie, nie znając nawet nut. Zawsze odczuwałam wewnętrzną potrzebę, żeby tworzyć. Czasem jest to aż trudne do zniesienia, bo nie mogę się zrelaksować, cały czas z tyłu głowy kwitną nowe pomysły, inspiracje. Nie można się od tego uwolnić.

Realizuje Pani wszystkie te pomysły?

Staram się. Chociaż jako młoda mama mam teraz znacznie mniej czasu na taką pracę twórczą. Staram się jeszcze lepiej organizować niż dotychczas.

Czy coś zmieniło się w Pani komponowaniu, odkąd została Pani matką?

To trudne pytanie. Pewnie to, co się zmieniło, to kwestia inspiracji. Częściej sięgam po idiom dziecięcy, inspirują mnie pierwsze reakcje: dźwięki płaczu, różnych emocji, które się rodzą w dziecku, pierwszy śmiech, gaworzenie, różne rodzaje ekspresji. Jako mama zaczęłam też odkrywać w sobie dziecko.

A jak odnajduje się Pani w środowisku kompozytorskim jako kobieta?

Bardzo dobrze! Nie odczułam nigdy, że moja płeć mi przeszkadza w tym zawodzie, zwłaszcza w naszym środowisku, gdzie w poznańskiej Akademii Muzycznej jest tyle samo, jeśli nie więcej, kompozytorek. To chyba jedyne takie miasto w Polsce.

Czy czyjaś twórczość stanowi dla Pani inspirację w trakcie tworzenia?

Wiem, że wielu kompozytorów w trakcie pracy nad utworem wyłącza się, aby słyszeć tylko siebie. Ja chyba jestem odwrotnym przypadkiem. Uważam, że twórczość nie zaczyna się ode mnie. Jak mam skonkretyzowany cel, np. piszę koncert na altówkę, to zapoznaję się z twórczością altówkową innych kompozytorów. Przygotowując się do procesu komponowania, słucham, przeglądam partytury, robię swego rodzaju research.

Nad czym teraz Pani pracuje?

Nad wieloma rzeczami jednocześnie, to chyba cecha kobieca. Jak dziecko się obudzi, to trzeba wrócić do świata dziecka, a potem z powrotem do twórczości. Człowiek musi dostosować się do warunków, które ma, prawda? Teraz kończę utwór na klarnet i fortepian, który zostanie wykonany we Włoszech w ramach Forum Klarnetowego. Będę też pisała utwór na kontrabas i orkiestrę. Chciałabym zapoznać się ze sferą brzmieniową kontrabasu, bo nigdy nie pisałam na ten instrument solo.

rozmawiała Aleksandra Kujawiak

*Ewa Fabiańska-Jelińska - ur. 1989 r. w Toruniu. Ukończyła z wyróżnieniem poznańską Akademię Muzyczną w klasie prof. Zbigniewa Kozuba. Jest także absolwentką studiów podyplomowych z kompozycji (2014) na Universität für Musik und darstellende Kunst w Wiedniu pod kierunkiem prof. Reinharda Kargera.

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2019