Kultura w Poznaniu

Muzyka

opublikowano:

Wystawa obrazów dźwiękowych

Dla Janusa Rasmussena to ważny rok. Choć swoją pierwszą płytę solową Vin wydał już w 2019 roku, to z uwagi na szereg obostrzeń z powodu pandemii, w pełni może zaprezentować ją dopiero teraz. Ten farerski wokalista, kompozytor i producent najbardziej znany jest ze współpracy z islandzkim multiinstrumentalistą Ólafurem Arnaldsem w ramach ich wspólnego projektu Kiasmos, ale i jego solowy debiut ma w sobie wszystko, by zauroczyć, poruszyć, a nawet wstrząsnąć. Jeśli jesteście spragnieni naprawdę hipnotyzującej elektroniki, to koniecznie przybądźcie na jego koncert do Tamy.

. - grafika artykułu
Janus Rasmussen, fot. materiały prasowe

Przypatrując się dotychczasowej działalności Janusa Rasmussena - nieco introwertycznego i tajemniczego muzyka z Wysp Owczych - trudno nie ulec wrażeniu, że największą siłą jego muzyki jest stawianie na niuans i wrodzona powściągliwość. To wyjątkowa skromność, dzięki której zamiast znużenia czujemy fascynację, wsłuchując się w poszczególne detale. I tak jest również w przypadku pierwszego solowego albumu Rasmussena, na który zdecydował się po osiągnięciu wielu sukcesów - najpierw w ramach electro-popowego zespołu Bloodgroup, a później duetu Kiasmos, który za sprawą takich przebojów jak Jarred czy Blurred, zachwycił świat szeroko pojętą muzyką elektroniczną.

Jednak Vin to bardziej skok Rasmussena na niezbadane dotąd terytoria, aniżeli eksploracje znanych już sobie dźwiękowych terenów. Jak czytamy w opisie płyty, który możemy znaleźć na stronie wydawcy - Ki Records, labelu prowadzonego przez znanego w ambientowych kręgach Christiana Löfflera - dopiero na tym materiale artysta w pełni rozwinął skrzydła, ujawniając pełen zakres swoich talentów. Zapoznając się z dwunastoma tworzącymi go kompozycjami, trudno mieć co do tego wątpliwości. Teraz stojąc w pojedynkę, bez wsparcia kolegów, jego twórczość tylko zyskała na brawurze, choć z zachowaniem rozpoznawalnego brzmienia, misternie utkanego z muzyki house, downtempo i ambientu.

"Często pracuję bardzo szybko i ciągnie mnie do naprawdę dziwnych pomysłów. Mam swego rodzaju obsesję na punkcie rzeczy, które tak naprawdę nie powinny działać i sprawiania, by działały. To bardzo satysfakcjonujące" - opisuje Rasmussen swoją pracę nad Vin, którego najnowsza muzyka musi idealnie sprawdzać się na żywo. Zwłaszcza, jeśli najbardziej cenimy sobie elektronikę, która nie tyle zaprasza nas do szaleńczego tańca, ale do kojącego, hipnotyzującego transu na granicy medytacji i doświadczenia katharsis. To wszystko sprawia, że Vin to jedna z najlepszych płyt z gatunku micro-house, jaka ukazała się w ciągu ostatnich dziesięciu lat.

Ciekawostką jest, że tytuły poszczególnych utworów odpowiadają miesiącom, w jakich powstały lub kolorom, które zdaniem Rasmussena je uosabiają. To o tyle trafny zabieg, że mając choć odrobinę wrażliwości, jego skojarzenia można z łatwością przenieść na nasze własne. Potrafią sugestywnie roztoczyć przed nami całą paletę barw, wyrażonych ciepłymi i zimnymi tonami, przez co jego ostatnie dokonania - choć oparte głównie o struktury stricte cyfrowe - przypominają organiczne, impresyjne obrazy dźwiękowe. Ich "wystawa" już niebawem w Tamie.

Sebastian Gabryel

  • Janus Rasmussen
  • 6.05, g. 23
  • Tama
  • bilety: 35-50 zł

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2022