Kultura w Poznaniu

Muzyka

opublikowano:

W falach i w kolorze

Po niemal dekadzie od premiery kultowej już płyty "In Colour" (2015) - albumu, który zdefiniował jego solową karierę, splatając w sobie esencję londyńskiego brzmienia klubów z melancholijną wrażliwością - Jamie xx powraca. I podobnie jak tamten krążek, również "In Waves" (2024) już od pierwszych chwil budzi niemałe emocje. W końcu Jamie to nie tylko DJ i producent - to kurator brzmienia, który z chirurgiczną precyzją buduje narracje swoich kompozycji, przenosząc słuchacza przez kolejne etapy klubowej euforii i introspekcji. Koncertowej prezentacji jego nowego materiału możemy spodziewać się już za kilka dni na Międzynarodowych Targach Poznańskich.

Młody mężczyzna w fioletowym T-shircie stoi na wprost obiektywu z rękami w kieszeniach. - grafika artykułu
Jamie xx, fot. materiały prasowe

Gdy w 2015 roku ukazywało się "In Colour", wielu uznało album za współczesny odpowiednik klasycznych tanecznych manifestów z UK - od "Leftism" Leftfield (1995) po "Remedy" Basement Jaxx (1999). Jamie czerpał pełnymi garściami z brzmień garage, jungle, house i breakbeat, ale robił to w sposób bardzo nieoczywisty, bo refleksyjny - jakby opowiadał historię nocy spędzonej na parkiecie, widzianej oczami outsidera. Album balansował pomiędzy celebracją a nostalgią - słychać było w nim tęsknotę za sceną klubową sprzed lat, której sam, z racji swojego wieku, nigdy w pełni nie doświadczył.

Najnowsze "In Waves" przychodzi już w zupełnie innej rzeczywistości. Materiał powstawał na przestrzeni czterech lat, a jego fundamentem był Essential Mix z 2020 roku - set, który sam Jamie uznał za jeden z najważniejszych w swojej karierze. Pandemia, powolny powrót do klubowej rzeczywistości, odkrycie surfingu jako nowej formy eskapizmu - to wszystko rezonuje w nowym materiale, jednak zamiast nostalgii z solowego debiutu, nowe tracki emanują czystą energią, jakby ich autor chciał przypomnieć słuchaczom, dlaczego taneczna muzyka w ogóle istnieje.

Już pierwsze single zapowiadały płytę z rozmachem. "Baddy On The Floor", nagrany z Honey Dijon, to pulsujący house'owy hymn, który równie dobrze mógłby wybrzmiewać w Hacienda w latach dziewięćdziesiątych, co na współczesnych festiwalach. "Treat Each Other Right" to breakbeatowa bomba - pulsująca linia basu, emocjonalne wokale i produkcja, która pokazuje, że Jamie nie boi się igrać z tanecznymi archetypami. Ale prawdziwa siła "In Waves" tkwi w detalach, czego przykładem może być "Daffodil" z Kelsey Lu, Panda Bearem i Johnem Glacierem, w którym Jamie bawi się przestrzenią, samplem i wokalem, tworząc coś na pograniczu tripu i jawy.

Ważnym punktem jest też "Waited All Night" - długo oczekiwana współpraca z Romy i Oliverem Simem, czyli pierwsze od lat nagranie, na którym cała trójka słynnego projektu The xx znów łączy siły. Nostalgia? Być może, a może raczej celebracja wspólnych korzeni. W przeciwieństwie do "In Colour", które równie dobrze sprawdzało się w domowym odsłuchu, "In Waves" wydaje się bardziej bezkompromisowe. Jak w "Breather", w którym Jamie sampluje fragmenty medytacyjnych nagrań wellness guru, ale zamiast efektu ukojenia uzyskuje coś na pograniczu atawistycznej euforii.

Jamie xx zawsze był artystą, który balansuje pomiędzy przeszłością a przyszłością. Jego podejście do samplingu i struktury utworów często przywodzi na myśl The Avalanches, ale jednocześnie jest w nim coś niezwykle współczesnego - to ta sama perfekcja, którą można znaleźć u Floating Points czy Four Teta. Nic dziwnego, że "In Waves" spotkał się z niezwykle entuzjastycznym przyjęciem fanów, ale i krytyków - NME określiło go jako "nieskazitelny album", a "Rolling Stone" przyznał mu maksymalną notę, podkreślając, że Jamie xx to jeden z największych skarbów brytyjskiej muzyki elektronicznej.

Sebastian Gabryel

  • Jamie xx
  • 15.03, g. 18
  • MTP, Hala 3A
  • bilety: 246 zł

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2025