Kultura w Poznaniu

Muzyka

opublikowano:

Tam, gdzie kończy się blask

W death metalu słowo "konsekwencja" często bywa nadużywane, ale w przypadku wielkopolskiego zespołu Obsidian Mantra z pewnością nie jest używane na wyrost. To ich praktyka codzienna - dziesięć lat pracy w cieniu, budowania własnego języka i odrzucania wszystkiego, co mogłoby zacuchnąć kompromisem. Grupa założona w 2014 roku nie próbuje przypodobać się nikomu, ani nie udaje wskrzesicieli "złotej ery". I jak pokazał również ich najnowszy album "As We All Will" (2024), nie flirtuje z trendami, które co parę sezonów przewracają do góry nogami całe metalowe podziemie. Obsidian Mantra wie, kim jest. I wie, że tożsamość trzeba wykuwać cierpliwie, o czym będziemy mogli przekonać się już za kilka dni na żywo podczas koncertu, przed którym zaprezentują się również inne ciekawe projekty -  Toughness, Halny i Sighs of Death.

Trzech mężczyzn stoi na cmentarzu. - grafika artykułu
Obsidian Mantra, fot. Jakub Tomczak

Od początku działalności Obsidian Mantra przypomina przytłaczającą budowlę z czarnego granitu - jest ciężka, surowa, groove-centryczna, a jednocześnie pełna szczelin, przez które przesącza się rozmyty blackmetalowy chłód. Są gitarowe labirynty i rytmiczne zapadnie - panowie grają technicznie, ale bez popisywania się. Można by powiedzieć, że to trio - dziś tworzone przez Kacpra Kajzderskiego, Mateusza Wróbla i Mateusza Witana, który porzucił perkusję na rzecz gitary - reprezentuje rzadką postawę: zero grania "pod kogoś". Z pewnością dlatego tak świetnie odnajduje się na scenach, które wymagają od zespołu bezwzględnej szczerości, dzieląc je choćby z kultowym Suffocation, za każdym razem udowadniając, że nie ma znaczenia, czy gra się przed pięćdziesięcioma, czy pięciuset osobami. Ciężar gatunkowy zawsze jest taki sam.

"As We All Will" (2024), trzecia płyta Obsidian Mantra, to pół godziny bezkompromisowego ataku, który mimo zwartej formy nie nuży ani przez sekundę, na różne sposoby wymierzając nam ciosy. Na dobry początek "What Is Not, Is Not" zasysa jak czarna dziura, "Cult of Depression" dusi klaustrofobiczną atmosferą, a dalsze "Condemned to Oppression" czy "Chaos Will Consume Us All" pokazują, jak daleko można zajść w czarnym death metalu, jednocześnie nie idąc w żadne progresywne rozwlekłości. To muzyka, którą - patrząc na mainstream - można porównać do Vader, Decapitated czy nawet Behemoth z czasów "Zos Kia Cultus" (2003), choć w tym porównaniu zawsze będzie pewne "ale". Bo nawet jeśli operuje się tu podobnym arsenałem, to robi się to na swój sposób, tj. bardziej ziemisty i egzystencjalny. Zamiast diabolicznego teatru i pompatycznego monumentalizmu, jest skupienie na człowieku - na jego cierpieniu, uzależnieniach, konfliktach wewnętrznych i skłonności do autodestrukcji.

Jednak koncert Obsidian Mantra w poznańskim klubie Pod Minogą to nie jedyny powód, dla którego tego wieczoru warto będzie do niego zawitać. To również trzy inne spojrzenia na ekstremalny metal, każde osadzone w nieco innej tradycji. Najpierw Toughness - puławska ekipa, która od lat drąży techniczny, poskręcany death metal, w którym chaos i brutalność idą pod rękę z progresją, co w ich wykonaniu wypada znakomicie, a co pokazali na "The Prophetic Dawn" (2022) i "Black Respite of Oblivion" (2025). Z kolei Halny przyniesie zupełnie inny rodzaj mroku - black metal inspirowany polskim folklorem i górską mitologią. Ich debiutancki materiał pod tytułem "Zawrat" (2024) to dziedzictwo biesów, które równie dobrze operują lodem, co ogniem. A na dokładkę Sighs of Death, czyli młody death/groove metalowy projekt z Krakowa, który od trzech lat sumiennie pracuje na opinię jednego z najzdolniejszych gniewnych mających nie tylko sporo paliwa do koncertowego headbangingu, ale i wiele narzędzi do tworzenia intrygujących, społecznych komentarzy.

Sebastian Gabryel

  • Obsidian Mantra + Toughness, Halny, Sighs of Death
  • 12.09, g. 18.30
  • Pod Minogą
  • bilety: 50 zł

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2025