"Jutro znowu gonić, biec, latać ponad! / Ile sił mam, krzyczę: to ja! / Kiedy miga świat w twoich oczach / Naucz mnie, naucz mnie od nowa" - jeśli chodzi o polską muzykę rozrywkową w 2015 roku, to chyba nie ma bardziej znanego refrenu. Niemal wyskakiwał z lodówki, jednych ciesząc, drugich śmiesząc, w czym pomagał Letni ze swoją viralową parodią z jego prześmiewczą parafrazą: "Jutro znowu będzie pomidorowaaa...". I choć Sarsie można wiele zarzucić - choćby grafomanię, o jaką Piotr Rogucki nie pokusił się w chwili nawet najgorszego kryzysu - to ostatecznie, po tych siedmiu latach od debiutu, trzeba przyznać, że wciąż radzi sobie świetnie. Tym bardziej, że - jak uważało wielu - dziewczyna błyśnie i zniknie po jednym przeboju.
Tak się nie stało. Po platynowym Zapomnij mi (2015) przyszedł czas na złote płyty, dzielnie trzymające się wysokich miejsc na OLiS. Zarówno Pióropusze (2017), jak i Zakryj (2019), wydają się naturalną kontynuacją kształtnej, radiowej (i trochę stylizowanej na alternatywną) myśli, z którą Sarsa na swoich najnowszych, wydanych pod koniec lutego tego roku Runostanach radykalnie zrywa, czym bardzo zaskakuje. W końcu raczej mało kto spodziewał się, że zdecyduje się uderzyć w rockowe tony. A na to wpływ miało kilka życiowych przewrotów...
Przemiana - to pierwsze słowo, jakie ciśnie się na usta, po przesłuchaniu jedenastu zawartych na tej płycie utworów. "To działo się, kiedy byłam w ciąży i czekałam na narodziny mojego synka. I niewątpliwie on coś takiego dokonał w moim wnętrzu, że zapragnęłam wyjść ze strefy komfortu" - tłumaczyła wokalistka w jednym z wywiadów, bez ogródek przyznając, że poprzednie albumy były nośne i radiowe, za czym szło bardzo dużo sukcesów i wyrazów uznania, jednak na pewno nie dawały jej poczucia rozwoju.
Runostany to zdecydowanie najciekawszy krążek Sarsy - zwłaszcza muzycznie. Gitary, trąbka, pianino, wiele odniesień do new romantic, kilka nawiązań do post-apokaliptycznych ścieżek dźwiękowych rodem z Mad Maxa. I teksty - o świecie, która stanął na głowie w czasie pandemii, ale i tym jej własnym, prywatnym: "Nie chcę już o tym wiedzieć! / Ja nie chcę już na to patrzeć! / Nie chcę czuć, że nic nie znaczę!" (Tramwaj nr 9). Dziś Sarsa nie tylko wie, że nie trzeba dopasowywać się za wszelką cenę i zawsze być w centrum, w mitycznym świetle jupiterów - ona to polubiła. Efekt jest taki, że sama daje się lubić bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Wejdźcie do jej świata, choćby z ciekawości. Jest już zupełnie inny niż te siedem lat temu.
Sebastian Gabryel
- Sarsa
- 28.10, g. 20.30
- Tama
- bilety: 79 zł
@ Wydawnictwo Miejskie Posnania 2022