Komponowanie nie było jedynie epizodem w życiu urodzonego w Dźwińsku (dziś to łotewski Dyneburg) artysty. Po studiach w Warszawie grał na skrzypcach w orkiestrze Filharmonii Warszawskiej, ale dużo czasu poświęcał tworzeniu. Jego utwory zdobywały nawet nagrody w konkursach. Paradoksalnie do decyzji o poświęceniu się dyrygenturze kosztem kompozycji przyczyniło się właśnie jego własne dzieło - Symfonia e-moll, której prawykonanie w Warszawie w 1904 roku było jednocześnie dyrygenckim debiutem Fitelberga.
Rok później wraz z kilkoma innymi twórcami - Ludomirem Różyckim, Apolinarym Szelutą i Karolem Szymanowskim - Fitelberg stworzył kompozytorską grupę Młodej Polski i Spółkę Nakładową Młodych Kompozytorów Polskich. Ta pełniła funkcję wydawcy i organizatora koncertów, na których muzyk prezentował swoje utwory, w tym jeden z najbardziej chwalonych - poemat symfoniczny Pieśń o sokole. Okres Młodej Polski uformował Fitelberga na całe życie. Na prośbę Szymanowskiego orkiestrował jego utwory oraz ukończył Epizod na maskaradzie Mieczysława Karłowicza, który zginął tragicznie w tatrzańskiej lawinie. Kompozytorski warsztat Fitelberga najpełniej widać jednak w jego własnych utworach, jak ten nagrany przez Filharmonię Poznańską
Tradycyjną w konstrukcji Symfonię e-moll op. 16 otwiera Andante - Allegro agitato. Silny, burzliwy kontrast między dwoma tematami - niespokojnym i liryczno-romantycznym - ubrał Fitelberg w gęstą orkiestrową szatę. Nastrój z Allegro agitato znajduje kontynuację w Andante. Oparte na kolejnym miłosnym temacie instrumentalne dialogi podszyte są permanentnym niepokojem, który nie zostawia przestrzeni na emocjonalne ukojenie. Odmianę przynosi jaskrawe Scherzo, które budzi we mnie odległe skojarzenia z ironiczną i wspomnieniową ilustracyjnością muzyki Mahlera. U Fitelberga galopujący temat i krzykliwe tryle mają w sobie coś karykaturalnie jarmarcznego, a wyciszone trio to sielankowa reminiscencja, w której dosłuchać się można odległego bicia kościelnych dzwonów. W finałowym Allegro agitato wraca muzyczny materiał części pierwszej, choć tutaj Fitelberg aż tak nasyconego napięcia nie buduje. Prowadzi za to do optymistycznego końca.
Nagranie Filharmonii Poznańskiej powstało w październiku 2023 roku podczas koncertu w Auli UAM. Mankamentem rejestracji na żywo jest lekko przytłumiony, momentami brzydki dźwięk i nie zawsze zbalansowane proporcje między sekcjami. W interpretacji Łukasza Borowicza brakuje mi z kolei neoromantycznej gęstości brzmienia i barwowej różnorodności w części pierwszej. Kolejne fragmenty wypadają lepiej, zwłaszcza lekko szalone Scherzo. Nawet jeśli Symfonii przysłużyłoby się więcej emocjonalnego rozbuchania i agogicznej (opierającej się na zmianie rytmu i tempa) swobody, album ma ogromną wartość poznawczą. Stanie się z pewnością punktem odniesienia dla kolejnych wykonań i nagrań. Liczę też, że zachęci innych dyrygentów, by po Symfonię Fitelberga sięgnąć i poszukiwać sposobów na dalsze jej dopieszczenie.
Płytą tą Borowicz zrealizował kolejną odsłonę swojej niestrudzonej misji odkrywcy i ratownika muzyki, którą zaniedbaliśmy. Repertuar Filharmonii pokazuje, że pomysłów dyrygentowi nie brakuje, więc być może czekają nas kolejne fonograficzne odkrycia. Dla miłośników okładek płytowych może takim być warstwa wizualna albumu, którą tworzy fragment strony tytułowej I Symfonii z 1905 roku lipskiego wydawnictwa Breitkopf & Härtel.
Paweł Binek
- Grzegorz Fitelberg, Symfonia e-moll op. 16, wyk. Łukasz Borowicz
- wyd. Filharmonia Poznańska
- płyta CD i LP (winyl)
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2024