Kultura w Poznaniu

Muzyka

opublikowano:

Na kłopoty Baciary

Wstałeś lewą nogą? Brakuje ci energii? Masz chandrę? Wpadaj do Tamy na koncert zespołu Baciary i daj się trochę rozkręcić! Ci podhalańscy wariaci dobrze wiedzą, jak rozruszać nawet największych ponuraków. I robią to już od ponad dwudziestu lat, przy okazji udowadniając, że góralska biesiada to czasem najlepsza recepta na smutki.

. - grafika artykułu
fot. materiały prasowe

Trochę popu, trochę rocka, porządna garść swojskiej biesiady i suta porcja melodii na góralską nutę - to muzyczny przepis zespołu Baciary, którego popularność już dawno wykroczyła poza jego rodzime Podhale. Pochodzą z maleńkiej, półtoratysięcznej wsi Ząb - tej samej, w której wychowywał się nasz słynny skoczek Kamil Stoch. I podobnie jak on, również oni szybko pokazali, że potrafią wysoko skakać - i to dosłownie, mając na uwadze, jak żywiołowe są ich koncerty. "Naszym zadaniem jest rozweselanie ludzi" - powiedział w jednym z wywiadów Zdzisław Szymczyk, perkusista zespołu, co pasowałoby do małej legendy zespołu Baciary o jednym z jego koncertowych leitmotivów. Bo kiedy bracia Andrzej i Janusz Body - założyciele kapeli - rykną ze sceny z góralskim zaśpiewem: "rączki do góry, a dziewczyny piszczą", to te piszczą tym głośniej, im głośniej oni krzyczą ze sceny.

Eksperci od muzyki podhalańskiej z pewnością podzieliliby ją na cztery niemal równe części - ozwodne, wierchowe, krzesane i drobne. Cześć z nich przeznaczona jest do tańca, część do śpiewania pasterskich pieśni, niektóre mają marszowy rytm, a niektóre jeszcze szybszy, nawiązujący do zbójnickich tańców polskich, węgierskich i słowackich. Jednak jest jeszcze piąty element - muzyka zespołu Baciary, w której wszystko to wiruje niczym w kalejdoskopie, mieszając się z brzmieniami, o których większość góralskich muzyków nawet byśmy nie posądzali. To disco, rock i pop, który równie dobrze sprawdzi się na tanecznej zabawie, jak i w ramówce Radia Eska. Posłuchajcie choćby takich ich piosenek jak Żyje się raz czy Siedem czerwonych róż i pewnie przyznacie to sami.

Podobno Baciar to hulaka, łobuz i kpiarz, ale i dobry kompan, który krzywdy swojemu nie zrobi, a jak kogoś polubi, to pójdzie za nim jak w dym. Jak oni, spotykający się z sympatią zarówno starszej, jak i młodszej publiczności, która tłumnie przybywa na każdy z koncertów bez względu na jego lokalizację. I pomyśleć, że był czas, kiedy grali niemal wyłącznie na lokalnych weselach... "Wielu nam zazdrości, nie raz spotkałem się z pytaniem: «Ile pieniędzy włożyliście w reklamę?». A my w reklamę nie włożyliśmy ani złotówki! Ludzie o nas mówili jeden drugiemu i jakoś tak to się prostu działo..." - wspomina Janusz Body.

Dziś często mówi się, że Baciary to "fenomen z Podhala" - patrząc trzeźwo na realia polskiego rynku muzycznego właściwie nie powinien na nim zaistnieć, a jednak rok po roku cieszy się niesłabnącą popularnością oraz sympatią nawet tych, którym z muzyką góralską raczej nie po drodze i teraz zachodzą w głowę, jakim cudem taka grupa może wystąpić w takim klubie jak poznańska Tama. Pamiętajcie, że przaśność może mieć swój urok - byle była swojska!

Sebastian Gabryel

  • Baciary
  • 24.03, g. 19
  • Tama
  • bilety: 79 zł

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2023